Przerzuty do płuc?
Cześć,
Mam kotkę, którą przygarnęliśmy 8 lat temu. Nie wiem ile obecnie ma lat, na pewno przynajmniej 10. Ostatnio zaczęły się z nią problemy, miała ciężki oddech i wykryliśmy jakieś guzki na dole brzucha. Byliśmy z nią ogólnie u 3 weterynarzy. Pierwszy stwierdził, że guzki są nieszkodliwe (jakaś narośl skórna, coś w tym stylu - nierakowa), a duszności to kwestia przeziębienia, tutaj nie pamiętam dokładnie czy weterynarz użył określenia przeziębienie, w każdym razie coś niegroźnego. W każdym razie po podanych lekach kotka wcale nie czuła się lepiej, więc poszliśmy do drugiego weterynarza. Drugi stwierdził, że guzki są rakowe i te duszności to prawdopodobnie przez przerzuty do płuc. Przepisał furosemidum 0,5 tabletki i encortolon 0,5 tabletki dziennie. Leki faktycznie pomogły kotka się uspokoiła, oddech się uspokoił, może dalej nie jest w normie, ale jest lepiej niż było. Trzeci weterynarz, który działa w kooperacji z drugim stwierdził, po przejrzeniu wyników krwi stwierdził, że są guzki, ale póki co są raczej nieszkodliwe i najpierw trzeba by było ogarnąć ten jej oddech, a potem trzeba by było wyciąć tak na przyszłość. Podawaliśmy leki przez 4 dni i po tym czasie zalecenie było, żeby przestać i zobaczyć jak się będzie zachowywał kotek. Kotek miał przerwę od leków na 3 dni i widziałem u niego widoczne pogorszenie, więc chciałem mu podać tabletki te co wcześniej, ale tak się zestresował podczas podawania tabletek, że dostał jakiegoś ataku duszności, ślina mu zaczęła lecieć i próbował zaciągnąć powietrze, oczywiście natychmiast go zawiozłem do weterynarza (tego trzeciego) i tam dostał zastrzyki i przymus picia tabletek. Ten trzeci weterynarz, powiedział, że w takiej sytuacji słabo to widzi i raczej ma jakieś przerzuty do płuc od tych guzków, kazał przyjmować póki co leki i patrzeć co się dzieje, ale powiedział, że trzeba być gotowym na eutanazję. Zapomniałem wspomnieć te badania krwi wyszły bardzo dobrze, poza chyba cukrem który był trochę podniesiony, ale to podobno ze stresu i właśnie na tej podstawie trzeci weterynarz stwierdził, że raczej nie ma przerzutów. Zastanawialiśmy się nad zrobieniem RTG razem z weterynarzem, ale póki co chyba raczej lepiej jej nie wozić nigdzie, bo się może zestresować. Póki co drugi dzień podajemy jej leki i jest lepiej, ma apetyt, jest trochę ospała, ale ona zawsze taka była, śpi w normalnych pozycjach itp. Martwi jedynie ten oddech, który jest trochę za szybki (około 30 oddechów na minutę) i widać, że oddycha brzuchem. W piątek chce zajść do drugiego i trzeciego weterynarza (tak jak pisałem wcześniej - pracują razem) i zapytać się co dalej, ale chce też zasięgnąć porady od kogoś obiektywnego, żeby wiedzieć o co pytać i co robić.
Mam kotkę, którą przygarnęliśmy 8 lat temu. Nie wiem ile obecnie ma lat, na pewno przynajmniej 10. Ostatnio zaczęły się z nią problemy, miała ciężki oddech i wykryliśmy jakieś guzki na dole brzucha. Byliśmy z nią ogólnie u 3 weterynarzy. Pierwszy stwierdził, że guzki są nieszkodliwe (jakaś narośl skórna, coś w tym stylu - nierakowa), a duszności to kwestia przeziębienia, tutaj nie pamiętam dokładnie czy weterynarz użył określenia przeziębienie, w każdym razie coś niegroźnego. W każdym razie po podanych lekach kotka wcale nie czuła się lepiej, więc poszliśmy do drugiego weterynarza. Drugi stwierdził, że guzki są rakowe i te duszności to prawdopodobnie przez przerzuty do płuc. Przepisał furosemidum 0,5 tabletki i encortolon 0,5 tabletki dziennie. Leki faktycznie pomogły kotka się uspokoiła, oddech się uspokoił, może dalej nie jest w normie, ale jest lepiej niż było. Trzeci weterynarz, który działa w kooperacji z drugim stwierdził, po przejrzeniu wyników krwi stwierdził, że są guzki, ale póki co są raczej nieszkodliwe i najpierw trzeba by było ogarnąć ten jej oddech, a potem trzeba by było wyciąć tak na przyszłość. Podawaliśmy leki przez 4 dni i po tym czasie zalecenie było, żeby przestać i zobaczyć jak się będzie zachowywał kotek. Kotek miał przerwę od leków na 3 dni i widziałem u niego widoczne pogorszenie, więc chciałem mu podać tabletki te co wcześniej, ale tak się zestresował podczas podawania tabletek, że dostał jakiegoś ataku duszności, ślina mu zaczęła lecieć i próbował zaciągnąć powietrze, oczywiście natychmiast go zawiozłem do weterynarza (tego trzeciego) i tam dostał zastrzyki i przymus picia tabletek. Ten trzeci weterynarz, powiedział, że w takiej sytuacji słabo to widzi i raczej ma jakieś przerzuty do płuc od tych guzków, kazał przyjmować póki co leki i patrzeć co się dzieje, ale powiedział, że trzeba być gotowym na eutanazję. Zapomniałem wspomnieć te badania krwi wyszły bardzo dobrze, poza chyba cukrem który był trochę podniesiony, ale to podobno ze stresu i właśnie na tej podstawie trzeci weterynarz stwierdził, że raczej nie ma przerzutów. Zastanawialiśmy się nad zrobieniem RTG razem z weterynarzem, ale póki co chyba raczej lepiej jej nie wozić nigdzie, bo się może zestresować. Póki co drugi dzień podajemy jej leki i jest lepiej, ma apetyt, jest trochę ospała, ale ona zawsze taka była, śpi w normalnych pozycjach itp. Martwi jedynie ten oddech, który jest trochę za szybki (około 30 oddechów na minutę) i widać, że oddycha brzuchem. W piątek chce zajść do drugiego i trzeciego weterynarza (tak jak pisałem wcześniej - pracują razem) i zapytać się co dalej, ale chce też zasięgnąć porady od kogoś obiektywnego, żeby wiedzieć o co pytać i co robić.