IBD, eozynofilia i koniec pomysłów

Nawet nie wiem, gdzie podpiąć wątek, bo nie zahacza o główne działy.
Kot ma 16 lat (chyba dopiero co ukończone). Od maleńkości miał wrażliwy układ pokarmowy (na rozpęd musiał dostawać coś mokrego, bo zjedzenie chrupka na sucho kończyło się zwrotem), a ponieważ zdiagnozowano u niego eozynofilię, został przerzucony na Royala Hypoallergenic. Dość wcześnie, jak miał może z 5-6 lat. Stopniowo powiększał mu się jednak wżer na górnej wardze (i opuchlizna), w związku z czym co jakiś czas przechodził kuracje sterydowe (dwie zastrzykowe i dwie pastylkowe). Z reguły między kuracjami były odstępy dłuższe (do dwóch lat), żeby nie wykończyć mu wątroby i innych rzeczy. Jesienią zeszłego roku okazało się jednak, że w boku pyszczka wyborował sobie łapą dziurę i wyszło na to, że w środku jest ropa. Znowu więc dostał sterydy (+ oczywiście antybiotyk), ale o ile wcześniejsze kuracje doprowadzały do zaleczenia wżerów, to ta utknęła. Steryd przestał działać, drugi też nic nie zmienił.
Do tego okazało się, że na podniebieniu ma wrzód (konkretnie - tkankę bliznowatą, prawdopodobnie po jakimś przebiciu się ropy i uszkodzeniu podniebienia; nic rakowatego). Tu zaznaczę, że rzecz była nie do zarejestrowania, bo kot daje z sobą sporo zrobić, ale zaglądanie do paszczy jest tabu. Co za tym idzie - nie da się mu wcisnąć żadnej pastylki, ani nawet kątem podać czegoś w strzykawce, bo rzuca gwałtownie głową i robi paszczą jak pirania, a dochodzą do tego łapy (żaden ręcznik nie pomaga) i rzucanie całym ciałem. Zwyczajny dramat, przez który różne kuracje - m.in. cyklosporyną - odpadały z mety. Ów wrzód był miernikiem działania sterydu - wszystko bledło, on nie. Ale w sumie nie przeszkadza w ogólnym funkcjonowaniu (nie można tylko dawać nic maziastego, bo się gdzieś tam przykleja i są zwroty).
W grudniu nastąpiła katastrofa. Kot jednego dnia przestał jeść chrupki. W ogóle. Zacząłem trochę po omacku szukać sensownej karmy, ale wtedy okazało się, że mimo pożerania nawet całej 400g puszki dziennie kot chudnie. Z USG wyszło IBD, ogólny stan zapalny (również jelit) i sporo powiększona jedna miedniczka nerkowa. W ruch poszły antybiotyki, potem weszła kroplówka, żeby pomóc nerkom (kot pił i pije na tyle dużo, że wysikuje dziennie chyba do ćwierć litra). Ale nadal chudnie. Wszedł Hills z/d - jedyny hydrolizat w mokrej, bo suchej karmy kot odmawia niezależnie od smaku - tyle że kot nie chciał go jeść, co skończyło się tym, że znowu schudł (bo jadł za mało). Dosmaczana olejem z puszki rybiej z/d dała się jeść w większych ilościach, ale nie przekładało się to na masę.
Parę tygodni temu kot zaczął gasnąć w oczach, praktycznie przewracał się z osłabienia. Dostał steryd (Calcort) i trochę po nim odżył. Ale jak go zabrałem na SGGW, to się okazało, że nadal chudnie (od grudnia do lutego spadł z 4,5 na 4kg; w SGGW miał już 3,7). Z konsultacji z tamtejszym gastroenterologiem niewiele wynikło - kot miał być przestawiony na karmę monobiałkową, co już częściowo zacząłem wcześniej wdrażać (kangur, przepiórka, dzik), ale wygląda na to, że nadal chudnie. I potrafi - siedząc - chybnąć się na bok, bo siada mu lewa tylna łapa. Do tego znów zatroskano się stanem miedniczki nerkowej i potencjalną obecnością kamienia (nie dało się dokładnie sprawdzić, bo kot daje sobie robić USG tylko na siedząco lub stojąco; leżenie włącza tryb paniki połączonej z agresją i nie da się go utrzymać), ale przecież w tym stanie to nie nerki go zabiją, a wycieńczenie organizmu.
Przyznam, że skończyły mi się pomysły. Wiem, zostało inwazyjne zerknięcie w brzuch, ale tego kot może już nie przeżyć (wychodzi na to, że każda głodówka przed jakimkolwiek badaniem przyspiesza chudnięcie - nie może nie jeść dłużej niż 5 godzin, bo potrafi z głodu wymiotować). I karmienie dożylne, które będzie koszmarem i dla kota, i dla mnie.
Może ktoś coś podpowie sensownego...
Kot ma 16 lat (chyba dopiero co ukończone). Od maleńkości miał wrażliwy układ pokarmowy (na rozpęd musiał dostawać coś mokrego, bo zjedzenie chrupka na sucho kończyło się zwrotem), a ponieważ zdiagnozowano u niego eozynofilię, został przerzucony na Royala Hypoallergenic. Dość wcześnie, jak miał może z 5-6 lat. Stopniowo powiększał mu się jednak wżer na górnej wardze (i opuchlizna), w związku z czym co jakiś czas przechodził kuracje sterydowe (dwie zastrzykowe i dwie pastylkowe). Z reguły między kuracjami były odstępy dłuższe (do dwóch lat), żeby nie wykończyć mu wątroby i innych rzeczy. Jesienią zeszłego roku okazało się jednak, że w boku pyszczka wyborował sobie łapą dziurę i wyszło na to, że w środku jest ropa. Znowu więc dostał sterydy (+ oczywiście antybiotyk), ale o ile wcześniejsze kuracje doprowadzały do zaleczenia wżerów, to ta utknęła. Steryd przestał działać, drugi też nic nie zmienił.
Do tego okazało się, że na podniebieniu ma wrzód (konkretnie - tkankę bliznowatą, prawdopodobnie po jakimś przebiciu się ropy i uszkodzeniu podniebienia; nic rakowatego). Tu zaznaczę, że rzecz była nie do zarejestrowania, bo kot daje z sobą sporo zrobić, ale zaglądanie do paszczy jest tabu. Co za tym idzie - nie da się mu wcisnąć żadnej pastylki, ani nawet kątem podać czegoś w strzykawce, bo rzuca gwałtownie głową i robi paszczą jak pirania, a dochodzą do tego łapy (żaden ręcznik nie pomaga) i rzucanie całym ciałem. Zwyczajny dramat, przez który różne kuracje - m.in. cyklosporyną - odpadały z mety. Ów wrzód był miernikiem działania sterydu - wszystko bledło, on nie. Ale w sumie nie przeszkadza w ogólnym funkcjonowaniu (nie można tylko dawać nic maziastego, bo się gdzieś tam przykleja i są zwroty).
W grudniu nastąpiła katastrofa. Kot jednego dnia przestał jeść chrupki. W ogóle. Zacząłem trochę po omacku szukać sensownej karmy, ale wtedy okazało się, że mimo pożerania nawet całej 400g puszki dziennie kot chudnie. Z USG wyszło IBD, ogólny stan zapalny (również jelit) i sporo powiększona jedna miedniczka nerkowa. W ruch poszły antybiotyki, potem weszła kroplówka, żeby pomóc nerkom (kot pił i pije na tyle dużo, że wysikuje dziennie chyba do ćwierć litra). Ale nadal chudnie. Wszedł Hills z/d - jedyny hydrolizat w mokrej, bo suchej karmy kot odmawia niezależnie od smaku - tyle że kot nie chciał go jeść, co skończyło się tym, że znowu schudł (bo jadł za mało). Dosmaczana olejem z puszki rybiej z/d dała się jeść w większych ilościach, ale nie przekładało się to na masę.
Parę tygodni temu kot zaczął gasnąć w oczach, praktycznie przewracał się z osłabienia. Dostał steryd (Calcort) i trochę po nim odżył. Ale jak go zabrałem na SGGW, to się okazało, że nadal chudnie (od grudnia do lutego spadł z 4,5 na 4kg; w SGGW miał już 3,7). Z konsultacji z tamtejszym gastroenterologiem niewiele wynikło - kot miał być przestawiony na karmę monobiałkową, co już częściowo zacząłem wcześniej wdrażać (kangur, przepiórka, dzik), ale wygląda na to, że nadal chudnie. I potrafi - siedząc - chybnąć się na bok, bo siada mu lewa tylna łapa. Do tego znów zatroskano się stanem miedniczki nerkowej i potencjalną obecnością kamienia (nie dało się dokładnie sprawdzić, bo kot daje sobie robić USG tylko na siedząco lub stojąco; leżenie włącza tryb paniki połączonej z agresją i nie da się go utrzymać), ale przecież w tym stanie to nie nerki go zabiją, a wycieńczenie organizmu.
Przyznam, że skończyły mi się pomysły. Wiem, zostało inwazyjne zerknięcie w brzuch, ale tego kot może już nie przeżyć (wychodzi na to, że każda głodówka przed jakimkolwiek badaniem przyspiesza chudnięcie - nie może nie jeść dłużej niż 5 godzin, bo potrafi z głodu wymiotować). I karmienie dożylne, które będzie koszmarem i dla kota, i dla mnie.
Może ktoś coś podpowie sensownego...