No i siedzimy jak na szpilkach od rana.
Kot pojechal do weta, dostal opioid (weci poprosili o zwrot naszego leku), gabapentyne i czeka na glodno, bez kroplowki, bez wody na rtg.
Nie czepiam sie, bo lecznica ma mlyn, zwierzaki z pilnymi problemami.
Ale rano, na poc\atek recepcja zaproponowala termin wizyty na piatek, dopiero po informacji, ze kot prawie nie je, raz sie zalatwil, od wypadku mija druga doba, uznali za pilna na dzis.
Mieli zadzwonic, cisza, to po pracy podjechalismy.
Krotka rozmowa z wetem, rtg powinno byc dzis, nikt nie jest specem w ortopedii, jesli maja potrzebe - sciagaja.
Nikt nic nie wie, ze sobotnie rtg mialo pojsc do konsultacji, nie widza potrzeby, nie wyszlo zlamanie, zdjecia nie sa zle.
Nie wiadomo, co dalej, po rtg, kiedy i co, bo decyzje beda dopiero jutro - byc moze.
Mozemy przywiezc domowe zarelko na wieczor, po sedacji i rtg.
Szkoda mi futra, mogli zadzwonic, ze badanie na wieczor i rano by sie mu zawiozlo cos do jedzenia.
Poza tym troche bez sensu noc w szpitalnym kennelu.
Liczylam, ze na jednej sedacji da sie pociagnac w razie czego i badanie, rtg i ewentualny zabieg
.
Przyjeli do wiadomosci ograniczenia lekowe ze wzgledu na specyfike kota, ale trzeba bylo pojsc z przygotowanym gotowcem, co proponujemy i czego nie chcemy.
I dla porownania, dla mojej pamieci, jak sie zmieniaja stawki, na razie sobotnia wizyta i dzisiejsze potencjalne procedury to ok.1000£.