Kot wymiotuje(krwią?), przewraca się..

WItam Serdecznie..
Wiem, że zamiast pisać ten temat powinienem jechać do weterynarza, ale niestety na ten moment mam w portfelu dosłownie 10zł..
Do rzeczy.. Kot 6-7 lat, 2 lata wychodził na dwór, po 2 latach przeprowadzka - kastracja, 3 lata w domu. Potem rok ponownie wychodził, lecz przy ostatniej przeprowadzce(1.5roku) już siedzi w domku, ponieważ jest tu bardzo ruchliwa droga.
Miesiąc temu, dziwnie nie mógł utrzymać stabilności, głowa przechylona w lewo i znosiło go dosłownie na bok, aż w końcu się przewrócił i był 'rozkojarzony'.. Po miunucie objawy przeszły, i do dziś - poza tym, że nie raz wymiotował, było wszystko oki. Ale to co dziś przeżył i on i ja... Rano, zjadł przyszedł do mnie położył się obok jak zawsze. Mruczy, głaskam go - codzienność. I nagle się zerwał, przewrócił się na bok, i znowu dostał jakiegoś 'paraliżu'/'porażenia' nie potrafię tego opisać.. Zgięło go dosłownie w pół, mięśnie sztywne, i nagle zaczął strasznie wyć z bólu - jak jestem twardy chłop tak, sam wpadłem w panikę, nie wiedziałem co robić - myślałem, że już koniec.. Najgorsza była bezradność, widząc to i nie wiedząc co robić.. Czy ktoś się spotkał z czymś takim? Wie, co to może być, i ile weterynarz by wziął +/- za wizytę?
Z góry Bardzo Dziękuje za odpowiedź, i życzę Wszystkiego Dobrego. Pozdrawiam
Wiem, że zamiast pisać ten temat powinienem jechać do weterynarza, ale niestety na ten moment mam w portfelu dosłownie 10zł..
Do rzeczy.. Kot 6-7 lat, 2 lata wychodził na dwór, po 2 latach przeprowadzka - kastracja, 3 lata w domu. Potem rok ponownie wychodził, lecz przy ostatniej przeprowadzce(1.5roku) już siedzi w domku, ponieważ jest tu bardzo ruchliwa droga.
Miesiąc temu, dziwnie nie mógł utrzymać stabilności, głowa przechylona w lewo i znosiło go dosłownie na bok, aż w końcu się przewrócił i był 'rozkojarzony'.. Po miunucie objawy przeszły, i do dziś - poza tym, że nie raz wymiotował, było wszystko oki. Ale to co dziś przeżył i on i ja... Rano, zjadł przyszedł do mnie położył się obok jak zawsze. Mruczy, głaskam go - codzienność. I nagle się zerwał, przewrócił się na bok, i znowu dostał jakiegoś 'paraliżu'/'porażenia' nie potrafię tego opisać.. Zgięło go dosłownie w pół, mięśnie sztywne, i nagle zaczął strasznie wyć z bólu - jak jestem twardy chłop tak, sam wpadłem w panikę, nie wiedziałem co robić - myślałem, że już koniec.. Najgorsza była bezradność, widząc to i nie wiedząc co robić.. Czy ktoś się spotkał z czymś takim? Wie, co to może być, i ile weterynarz by wziął +/- za wizytę?
Z góry Bardzo Dziękuje za odpowiedź, i życzę Wszystkiego Dobrego. Pozdrawiam