ita79 pisze:Chyba dużo dokładnych badań przed nim. Nie daj kotu wepchnąć pierwszych lepszych leków bez dokładnej diagnozy- ta z kolei to koszt w setki, lub nawet tysiące zł. Dobrze dziewczyny radzą- jakby co , proś o pomoc najbliższą fundację, choćby o to by zbiórkę pomogli Ci utworzyć
Nie no - sorry, musze to napisać, rewelacyjna rada
.
Człowiek pisze że jest totalnie spłukany, ale martwi się o kota, potrzebuje pokierowania.
Kot ma objawy dramatyczne i potencjalnie zagrażające życiu.
A Ty mu piszesz by nie dał mu podać leków bez dokładnej diagnozy a ta może kosztować tysiące złotych. I ma prosić o pomoc najbliższą fundację - co zwykle oznacza brak odpowiedzi albo odpowiedź po 2 tygodniach, bo fundacje zwykle są zawalone robotą i same nie wiedzą w co ręce włożyć albo ignorują takie maile. Nic tylko rzucić się z mostu.
Ten kot powinien trafić natychmiast do weta.
Można pójść do jakiejś małej lecznicy gdzie wet sam sobie szefem i powiedzieć o sytuacji, poprosić o pomoc. W jednej się nie uda, pójść do drugiej. Poprosić o skredytowanie wizyty, chociaż obejrzenie kota, cokolwiek.
Do takich ataków - wyglądających jak padaczkowe (co nie jest tożsame z padaczką) może dojść nawet gdy kot ma rozjechany jonogram czy spada mu poziom glukozy.
Samym badaniem klinicznym zrobionym przez kumatego weta można ocenić czy kot ma jakieś zaburzenia neurologiczne. Tu nie są potrzebne badania za tysiące.
Wyjaśnić sprawę wymiotów - czy są z krwią czy nie (skąd takie podejrzenie? jak często się zdarzają? - do autora wątku: masz może ich zdjęcie? zrób koniecznie! i nagrywaj ataki jeśli się powtórzą) też wstępnie można bez gastroskopii. Wystarczy rozmowa - i np. pytanie czy kot nie podgryza jakichś roślin w domu.
Podstawą będzie ogólne obejrzenie kota, rozmowa i diagnostyczne badania krwi. Już to powinno wyjaśnić bardzo wiele.
Kot może mieć chore nerki, z tego powodu wymioty mogą być podbarwione krwią (podrażniona śluzówka) i z tego powodu mogą być ataki.
Może to też być wiele innych przyczyn.
Najważniejsze by kot szybko trafił do lekarza bo pomocy rozciągniętej w czasie może nie doczekać.
Dlatego obeszłabym kilku okolicznych wetów z prośbą o pomoc w udzieleniu zwierzakowi choćby pierwszej pomocy, sprawdzenie czy może jeszcze poczekać na dalszą.
A w tym czasie działać - zrzutka etc, jak najbardziej, z wiedzą już co trzeba będzie zrobić w najbliższym czasie i jaki będzie to koszt.
I bez nastawiania się póki co na ogromne koszta bo przyczyna może być prozaiczna. Np. w domu jest trujący/drażniący kwiatek którego kot podjada. Tylko trzeba szybko trafić do weta który kota obejrzy i z opiekunem pogada.