Melduję, tak jak obiecałam, że z Bilem wszystko ok
Pilnowałam go do godz. 2.00 w nocy, aż padłam ze zmęczenia. Dziś rano zjadł z apetytem, zrobił kupkę i siusiu. Kolejną wizytę planową mam umówioną u doktora dopiero na 8 marca, ale jutro będę dzwonić do Kliniki, czy ktoś nie przyjmie nas wcześniej - martwię się, że Bilu się znowu zakorkował. Odnoszę wrażenie, że stało się to, gdy wymieniłam mu żwirek z silikatowego na drewniany, chciałam dobrze, myślałam, że będzie mu lepiej. Do wymiany żwirku siusiał dwa razy dziennie (oczywiście jest leczony). Po wymianie żwirku coś się zadziało, ale może to tylko przypadek. Wczoraj w nocy wywaliłam drewniany i wsypałam silikatowy. Dziś siusiu było, ale może po wczorajszej Nospie.
Dziękuję Wam z całego serducha za rady i wsparcie i obiecuję, że nie dopuszczę już do takiej sytuacji. Bardzo późno, dopiero jak ochłonęłam, zdałam sobie sprawę z tego, że on może nie pochłonął tej prawie całej tabletki Nospy. Jeśli już muszę podać Bilowi Nospę, robię to sama dopyszczkowo. Moja mama nie jest w stanie podać Bilowi do pyszczka tabletki i rozkruszyła ją do karmy. Rzeczywiście w tej panice nie zakodowałam tego, że gdy przyjechałam bardzo dużo tej karmy w miseczce zostało nietkniętej, Bilowi chyba coś nie zasmakowało (a to żarłok), a że karma już się robiła niefajna (wiecie jak to z taką odstaną mokrą karmą) to ją wyrzuciłam i podałam Bilowi świeżą - pochłonął od razu, potem przy mnie się wysiusiał, tak jak Wam pisałam wczoraj. Ale i tak myślę, że w tej jakiejś tam części pochłoniętej przez niego karmy, do której mama wsypała rozkruszoną Nospę, mogła być ta prawie cała tabletka - tego nigdy się nie dowiem
Tak czy siak mój błąd i obiecuję, że się poprawię, jeśli dam Bila komuś pod opiekę, zawsze wcześniej wydzielę wielkość podawanego leku. Przy innych lekach tak zrobiłam, o Nospie zapomniałam
Tak czy siak z Bilem jest ok i raz jeszcze dziękuję Wam bardzo za wparcie