LimLim pisze:Nusia jest piękna
a jak Bazio ?
Baziu od kilku dni nie pokazuje się. Ciągle szukamy go i to intensywnie. Ostatnio przychodził coraz rzadziej, apetyt mu dopisywał, jednak nie zachowywał się jak wcześniej. Ostatnio się spóźniał, więc go zabraliśmy do kenelu na obserwację. Kilka dni był dość grzeczny, ale potem nie dawał nam spać, tak bardzo chciał wracać na dwór. W kenelu jadł normalnie i normalnie się załatwiał, dużo odpoczywał, ale po kilku dniach miał dość i kombinował jak wyjść z klatki, i darł się, że niewola nie dla niego. Sprawdziliśmy wszystkie budki w terenie, Iza dostawiła nawet nową w terenie zarośniętym i trudno dostępnym. Kiedyś Baziu urzędował na bazie rybackiej, ale tam też go nie znaleźliśmy. Po za tym Iza obleciała wszystkie możliwe lokalizacje( ogródki, otwarte piwnice itd.).
Iza jest zmęczona i wciąż się źle czuje, a ja jestem na granicy wytrzymałości, stąd też ostatnio mniej materiałów z kotami i informacji co robimy i jak tam u kotów.
W zeszłym roku na bazę rybacką przywieźli 3 kocurki( karmimy je codziennie), jest tam też Szara, więc jeśli Baziu się pokaże to go nie przeoczymy. Baziu jest już dość starym kotem( ma ok. 14 lat)- to najstarszy kocur z pierwotnego stada Izy. Baziu jest mniej więcej w wieku Andzi, która jest na kociej emeryturze u nas w domu. Baziu w domu dłużej niż kilka dni nie wytrzyma.
Jeśli Baziu się pokaże, lub go znajdziemy to od razu damy znać, bo sami się ciągle martwimy.
Podczas poszukiwania Bazia znaleźliśmy kocurka - wyrzucony obok bazy rybackiej( według mnie to brat tych młodych zeszło- roczniaków, które są na bazie, bo 2 też są rudo- białe). Zanieśliśmy go na bazę, ale wszystkie 4 koty tam urzędujące go przegoniły. Więc zabraliśmy go do domu.
Szukamy chłopakowi domku, Iza poprosiła w tej kwestii o pomoc naszego znajomego Pana Mirka( wozi nam koty na zabiegi i w sumie to pomaga nam bardzo w innych sprawach).
W ostatnim czasie poprosiliśmy też TOZ o pomoc. Mieliśmy bardzo chorą kotkę w stadzie. U gościa mieszkającego na działkach 3 lata temu zrobiliśmy 4 kotki( matkę- Lonię i 3 dziewczyny po niej). Na tej alei, na odcinku 100 metrów jest 18 kotów. 3 lata temu ogarnęliśmy w szybkim czasie sterylizacje wszystkich kotek, a rok później z alei obok. Dzięki temu, że zrobiliśmy tam łącznie 16 kotek od zeszłego roku nie ma kociaków. Na tych działkach karmimy 42 koty. Na szczęście kilka kotów ma tam "opiekunów"( nie będę oceniał, ale większość to trudne charaktery po różnych przejściach), wiec unikam kontaktu. Musiałem się przełamać, bo Leopard( tak nazwał kotkę po Loni jej "opiekun") się nie pokazała przez 2 dni po jedzenie. Opiekun nie mógł kotki znaleźć, ale w końcu po tym jak wysyłałem mu bardzo natarczywe smsy żeby szukał udało mu się ją znaleźć w szopie. Kotka była bardzo chora, nie jadła i była bardzo osowiała. Do tego znalazł ją wieczorem w piątek. Podczas karmienia kotce wyczyściłem delikatnie nos, bo miała zaklejony, podałem antybiotyk i strzykawką wodę z glukozą. Następnego dnia to samo, ale pojechałem dodatkowo w ciągu dnia żeby nie robić nic po ciemku. W niedzielę też dodatkowa trasa z lekami. Kicia była też karmiona, ale sporo wypluwała. Iza zadzwoniła do znajomego Inspektora z TOZ i w poniedziałek pojechaliśmy na działki po kicię. Koteczka była w TOZie 2 tygodnie. Inspektor nam ją odwiózł, a my zawieźliśmy kotkę z powrotem. Kicia przychodzi codziennie.
Tutaj kicia po powrocie z TOZu
Tutaj zdjęcia jakie wysyła mi co kilka dni Opiekun. Leopard z siostrami- Tygryskiem i Gepardem. Lonia- ich mama wyprowadziła się na działki obok i mieszka u znajomego.