Witam serdecznie.
Taki łysy placek na kocie osiedlowym, który przyszedł w odwiedziny 2 tygodnie temu podczas mrozów i zasiedział się u mnie.
Przyszedł bez placka, ale od początku nie dawał się pogłaskać w tym miejscu.
Poza tym sprawny i skoczny. Razem z sąsiadką wydumałyśmy, ze może się uderzył albo dostał lanie od innych osiedlowych,
które trochę przeganiają go po kątach.
Od paru dni znajdowałam jakby wygryzione kępki sierści, a dzisiaj zobaczyłam placek.
Kot nie drapie się, ma apetyt i ogólnie zadowolony. Tylko nadal nie lubi byc tam dotykany.
Skóra na placku czysta, bez oznak infekcji, jedynie łupież dookoła placka. Uszy, oczy, pychol i łapki czyste, bez ubytków sierści.
Je Acana Wild Prairie i mokrą Bozita, plus gotowane ryby i kurczaka. Smakołyków nie dostaje.
Panikować i lecieć z nim do veta jutro, czy poczekać kilka dni i obserwować?
Mam w domu lekko starzejącą się sunię i trochę się wystraszyłam, w razie pasożyty, grzybica itp.