Ciężko będzie go zatrzymać w domu kiedy zrobi się cieplej. Drzwi tarasowe są wówczas cały czas uchylone, psy wchodzą i wychodzą kiedy chcą.
Kitek jest kotem znalezionym na wsi. Obserwując go, sądzę, że mieszkał przy ludziach ale zdecydowanie na zewnątrz. Sam zadecydował, że za nami przyszedł, no i został. Od samego początku, czyli od 5 miesięcy robi co może żeby wyjść z domu. Biega od okna do drzwi, miałczy. Jak widzi psy na zewnątrz, wręcz wyje.
Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw, ale nie chcę też zrobić z niego "więźnia w złotej klatce". Zaszczepiłam go na choroby zakaźne i wściekliznę, wykastrowałam, zachipowałam, dostaje tabletki przeciwko pchłom i kleszczom. Ma obrożę (bezpieczną) z adresówką. Jak będzie się trzymał domu to super, jak spóźni się na michę to trudno, chcę jednak aby miał się gdzie schować na taką ewentualność.
Mieszkam na samym końcu wsi, dalej jest tylko las. Sąsiedzi mają trochę kotów. Wszystkie sterylizowane, szczepione, odpchlane regularnie. Nie ma ruchu samochodów ani wałęsających się psów. Koty sąsiadów są wychodzące, z tego co wiem nie oddalają się zbytnio od domów. W ciągu ostatnich 10 lat tylko jeden kot zmarł na zewnątrz - miał zawał serca. Z sąsiadami się znamy, każdy zna cudze koty, w razie jakiś zagrożeń informacje są zaraz przekazywane.
W domu u babci, gdzie się wychowałam, koty były zawsze. Chodziły gdzie chciały, przychodziły na michę (na wołanie), na noc siedziały w domu lub miały do dyspozycji uchylone wejście do budynku gospodarczego i siano, w którym spały. Taki "model kota na wsi" pamiętam z dzieciństwa i tak chciałabym chować swojego kota. Puki co jest zima, Kitek ma jeszcze pstro w głowie, więc siedzi w domu. Wychodzi na ogród na smyczy, jednak jak przyjdzie wiosna kicidło jak będzie chciało to wyjdzie na zewnątrz, jak mu się odwidzi, to oczywiście nikt go nie wyrzuci