Wybaczcie za tytuł, ale wczoraj po otrzymaniu morfologii otrzymałam taką wiadomość od weterynarza.
10 dni temu przyszedł do mojej pracy młody kotek, bardzo towarzyski, przytulas. Pierwsze co zobaczylam to dużo pcheł i kleszcze, guz na ogonie, placzace oczka i zgrzytajace zabki.
Po 3 dniach zabrałam go do weterynarza, żeby zbadal ogon i usunął kleszcze i pchly. Okazalo sie dodatkowo, ze ma swierzb w uszach. Po kilku dniach przyjmowania leku obrzek ogona zszedl(wet podejrzenia ze było to ugryzienie). Uszka w miare ok, zgrzytanie sporadycznie. Natomiast odwiedzam weterynarza codziennie od tygodnia, kot dostaje ok 3 zastrzyki dziennie. Wczoraj przyszly wyniki krwi, ktore sa na tyle fatalne, ze lekarz sie dziwi, ze kot jeszcze zyje. Nadal nie znamy przyczyny jego oslabienia, apatii, zgrzytania, ospałości, lez z oczu, nachodzącej 3 powieki na oczy itd.
Chce dalej o niego walczyc, czy ktos nakieruje nas na nastepne badania itd!?
Weterynarz podejrzewa chorobe odkleszczowa...