ArturB pisze:"Kate23"
Sprawa jodu nie jest "prosta", ponieważ obowiązują przepisy o ochronie radiologicznej.
No wlasnie, nic nigdy nie jest proste, jesli chodzi o zwierzeta
Z ludzmi juz sprawa inaczej wyglada
Wiedeń:
Łagodne przypadki nie złośliwe.
Belgia:
Stosuje różne rodzaje jodu (silniejsze). Cena wstępna 1100Euro za kota + dojazd...
Czekam na ich opnie.
Koszt wyzszy niz kilka lat temu, gdzie cena terapii wynosila ok. 800 Euro.
Cena obejmuje nie tylko podanie jodu, ale badanie scyntygraficzne i kilkudniową hospitalizacje. Ta hospitalizacja chyba z tego wszystkiego jest najdrozsza. Patrzac pod tym katem to koszt w Euro nie wyglada az tak zle, ale przeliczajac na zlotowki to juz jakis kosmos
Gdy leczymy jednego kota, no to moznaby to jakos przezyc (odkladac kase, zapozyczyc sie, zalozyc zbiorke), ale jak juz wiecej kotow wymaga leczenia...
Do tego dojazd i powrót + w moim przypadku pobyt, bo nie wyobrazam sobie zostawic kota samego w innym kraju tak daleko od domu.
Nie wiem, bardzo boje sie tej nadczynnosci tarczycy. Bardzo boje sie tych lekow, bo wiele czytalam o ich szkodliwosci, szczegolnie stosowanych przez dluzszy czas. Wcale nie jest rzakością np. uszkodzenie szpiku - nawet tu na forum byli ludzie, ktorzy pisali, ze ich koty to spotkalo i nie wiedza co dalej, bo leki trzeba bylo odstawic. Dodatkowo w jakims weterynaryjnym opracowaniu czytalam, ze leki nie hamują procesu nowotworowego w tarczycy i rozrost dalej postepuje. Wspomniano, ze u kotów długotrwale leczonych metimazolem wzrasta ryzyko uzłośliwienia początkowo łagodnych zmian. U ludzi te leki stosowane sa tylko tymczasowo przed operacją lub przed jodoterapią wlasnie ze wzgledu na ich szkodliwosc i brak mozliwosci wyleczenia podczas, gdy sa inne, lepsze metody leczenia.
Moj Gucio mial nadczynnosc tarczycy, chociaz tez nie jakąś zaawansowaną. Byc moze zbyt szybko wdrozono leczenie. Wtedy jeszcze nie bylo weterynaryjnych odpowiednikow metizolu i z Angli sprowadzalam kocią Vidalte czyli karbimazol, ktory mial byc niby mniej szkodliwy i generalnie lepszy dla kotow. Gucio przez pare lat byl na tym leku (oprocz tego bral tez lek na nadcisnienie) i niestety nie mam zbyt dobrych doswiadczen. Podejrzewam, ze ten lek mu bardziej zaszkodzil niz pomogl
Na kocich forach i grupach tez obserwuje, ze czesto sa jakies problemy podczas stosowania lekow tarczycowych, chociaz sa tez i takie koty, ktore dobrze reagują na 'leczenie' farmakologiczne.
izka53 pisze:Myślę, że terapia radioaktywnym jodem musi mieć w sobie jakąś zagwozdkę - i tym czymś jest zapewne brak specjalistów w zakresie medycyny nuklearnej - w tym wypadku weterynaryjnej. To nie jest tylko kwestia polknięcia kapsułki, ale także przygotowania leku czyli izotopu jodu, całej "otoczki" okolozabiegowej, a także odpowiedniego personelu pomocniczego. Dawka izotopu jest sporządzana każdorazowo dla konkretnego pacjenta, na indywidualne zamówienie w Zakładzie Medycyny Nuklearnej. To po prostu może być za drogie, ilość pacjentów decydujących się na taką terapię bylaby zbyt mała, aby inwestycja się zwróciła i zaczęła zarabiać. Przecież w calej Europie jest zaledwie kilka takich ośrodków
Tak, to prawda, ze glownym problemem jest brak specjalistow. Dlatego dziwie sie, ze nikt do tej pory nie zainteresowal sie tą dziedziną i nie idzie w tym kierunku, chociazby ktoras Uniwersytecka Klinika moglaby sie tym zająć, bo biorac pod uwage ilosc kotow cierpiacych na nadczynnosc tarczycy to jest zapotrzebowanie na mozliwosc wyboru leczenia, tym bardziej ze nie wszystkie koty dobrze toleruja leki. Skoro Klinika dla Koni potrafila wprowadzic do oferty Scyntygrafię, ktora tez wymaga podania radioaktywnego jodu, to dlaczego nie ma jeszcze takiej mozliwosci w przypadku malych zwierzat... Teraz koszta. Tak jak juz wspomnialam, w jodoterapii najdrozsze jest nie tyle podanie samego jodu, ale chyba glownie hospitalizacja, ktorą u zwierzat wymaga sie od 5 do nawet 2 tygodni (zalezy od osrodka), do tego dodatkowe badania jak np. Scyntygrafia. Obecnie w weterynarii dostepnych jest tyle roznych kosztownych terapii i metod leczenia, ze nie sadze, zeby terapia jodem jakos szczegolnie wyrozniala sie na ich tle.
Kiedys w calej Polsce byl tylko jeden jedyny wysluzony Tomograf Komputerowy w W-wie (przy Uczelni). Nawet mowy nie bylo o Rezonansie, bo przeciez sie nie oplaca itd. Teraz MRI czy CT jest na porzadku dziennym. Kilka lat temu kto by pomyslal, ze bedzie przeprowadzalo sie operacje glowy u zwierzat, a od pewnego czasu niektore guzy mozgu z powodzeniem operuje sie u kotow. U psow ostatnio przeprowadza sie niektore operacje na otwartym sercu. Nie wspomne o roznych innych skomplikowanych operacjach/zabiegach kregoslupa, stawow i wielu wielu innych. Koszty ida w tysiace. Jeszcze nie tak dawno, nie bylo w Polsce osrodka stosujacego Radioterapie w przypadku nowotworow, bo to bardzo kosztowny interes i malo kto sie na takie leczenie zdecyduje - pamietam jak kiedys cos takiego powiedzial w wywiadzie dr Jagielski. Leczenie mozna bylo przeprowadzic w jednym z
nielicznych osrodkow w Europie. Teraz mamy w Polsce 2 Kliniki Radioterapii Weterynaryjnej. Najpierw powstala pod Wroclawiem, pozniej w Warszawie zalozona przez dr Jagielskiego. Koszta sa ogromne, zdycydowanie przewyzszaja terapie jodem radioaktywnym i jakos chetnych nie brakuje.
Mi chodzilo o to, ze terapia jodem nie jest bardzo uciazliwa dla samych kotow (wystarczy jeden zastrzyk) w przeciwienstwie do wielu innych dostepnych juz w Polsce, ktore sa rownie kosztowne lub nawet bardziej. Wiadomo, ze samo przygotowanie izotopu jodu wymaga duzej ostroznosci, a pozniej podanie go pacjentowi. Caly personel musi byc przeszkolony w tej kwestii. Co do tego to chyba nikt nie ma watpliwosci.
Nawet, jesli rzeczywisty koszt Apelki oraz lekow innych producentow jest tanszy niz myslalam, to i tak do tanich one nie nalezą, tym bardziej ze kot musi je brac dozywotnio. Biorac pod uwage, ze proces choroby w tarczycy nadal moze sie toczyc podczas stosowania leku, co ostatecznie moze skonczyc sie np. operacją (oczywiscie o ile stan ogolny zdrowia kota jeszcze na to pozwala). Diagnostyka obrazowa, ktorą czesto sie powtarza podczas leczenia farmakologicznego, ew. pozniejsza operacja... to wszystko tez jest bardzo kosztowne. Podsumowujac, to patrząc długofalowo, bardziej oplaca sie chyba leczenie tym jodem. Po jednorazowym podaniu jest ok. 95% szans na calkowite wyleczenie nadczynnosci tarczycy i jest spokoj, kot zdrowy, nie musi brac zadnych lekow, jedynie raz na kilka miesiecy zbadac kontrolnie krew. Ponoc bardzo rzadko kot potrzebuje powtorzenia terapii. Oczywiscie kazdy przypadek trzeba rozpatrywac indywidualnie i sposob leczenia dostowac do konkretnego kota. Niestety, u kota autora watku sprawa jest bardziej skomplikowana, bo to rak tarczycy
Jest jeszcze jedna sprawa. Wiekszosc z moich kotow to pol-dzikuski. Mam jedna koteczke (jedna z 4 podejrzanych o nadczynnosc), ktora w jedzeniu nic nie wezmie, bo ona w ogole kiepsko je i malo co lubi. Podejsc do niej tez nie podejde, zeby dac jej tabletke lub syropek do pysia, bo od razu ucieka. Sama z siebie tez nic nie wezmie. Z przysmakami tez nie. Jak mam podawac jej jakies leki to musze zamknac ja na ten czas w malym pokoju. Wtedy jakos sie udaje do niej podejsc i podac co trzeba. Łatek, u ktorego jest spore prawdopodobienstwo, ze rozwija mu sie nadczynnosc, jest jeszcze trudniejszy w 'obsludze'. Jak np. leczyc w Polsce takie koty z problemem tarczycowym? Albo kota, ktory zle znosi leki i trzeba przerwac leczenie? Majac swiadomosc, ze jest inna, lepsza, bezpieczniejsza i bardziej skuteczna metoda leczenia... Nie kazdy ma mozliwosc jechac do Austrii czy Belgii. Jestem rozbita, bo sama nie wiem co zrobie, jesli okaze sie, ze moje koty wymagaja jednak leczenia
ArturB pisze:I podanie jodu to dwie sprawy:
- finanse
- skuteczność, czy w moim/Twoim przypadku zadziała (Ale tutaj to ocena indywidualna)
Dokladnie...
No nic, trzymam kciuki za kocurka
Co do usuniecia tarczycy, to zeby zminimalizowac ryzyko ew. uszkodzenia przytarczyc, to przed samym zabiegiem warto zrobic CT, gdzie dobrze uwidocznione sa m.in. przytarczyce i potrzebny dobry doświadczony chirurg, ktory przeprowadza tego typu operacje. Najlepiej, jesli Tomograf i zabieg wykonany jest jednoczesnie w tej samej klinice i jednej narkozie. Naprawde, jesli alternatywą bylaby eutanazja to ja na Twoim miejscu poważnie bralabym pod uwage calkowite usuniecie tarczycy. Kot ma spore szanse na fajne zycie bez tarczycy. Chyba, że uda sie z tym jodem.