wicherek pisze:Jutro pobieramy krew w naszej lecznicy nie wiem czy na to też się uda czy to robią. Jak nie to po świętach u neurologa.
Trzymam kciuki żeby wszystko się udało i przede wszystkim żeby chorobę udało się trzymać mocno w ryzach
Ja nie mogę się napatrzeć na naszą Sówkę, dziewczyna nabrała wiatru w żagle, ewidentnie nabiera ciałka, ma super apetyt, je sprawnie, zniknęły już ostatnie jakiekolwiek objawy.
Obecnie je już normalne jedzenie, co kilka dni dostaje laktulozę, codziennie lek na poprawę przepływu żółci i co dwa dni malutka kroplówkę z Ornipuralnem. Plus probiotyk co kilka dni już w tej chwili.
Jakim cudem ona przeżyła nasze leczenie wytłumiające jedynie objawy to ja nie mam pojęcia
Inna sprawa że lek przerywający ataki praktycznie za każdym razem ratował jej życie i bez niego już dawno by nie żyła.
Dlatego tak namawiam do upewnienia się czy ataki padaczkowe są naprawdę "po prostu" padaczką i jedyne co można robić to wytłumiać je - czy można zdziałać coś więcej. Zresztą nawet w samej "zwykłej" padaczce pewne nieprawidłowości zwiększają częstotliwość ataków - dlatego ważne by organizm kota był w najlepszym możliwym stanie.
Pewnie nie dowiem się nigdy co tak naprawdę jest Sówce, ale najważniejsze że wiemy jak sprawić by czuła się dobrze.
Podejrzenie porfirii niech sobie wisi w temacie leków które nie są przy niej wskazane - będziemy starać się ich unikać.
Nie wiem co sprawiło że Sówka schudła 2 kilo w 4 miesiące jedząc, nie mając zaburzeń trawienia, nie wymiotując, nie mając żadnych objawów infekcji, czując się już doskonale - ale podziałał na to konkretny antybiotyk.
Przyznam szczerze że nie ogarniam całokształtu przypadłości Sówki, ale wiemy co robić i to mi w tej sytuacji wystarcza