mziel52 pisze:Oby potwierdziło. Choć to jeszcze nie koniec, bo wypada szukać przyczyny ataków.
Neurolog uważa że mogła mieć jakiś uraz głowy (albo urodziła się z jakąś wadą mózgu) który spowodował krwiaka, ten się wchłonął ale pozostawił bliznę. Stres związany z porzuceniem, ciąża, bardzo masywne zarobaczenie (glisty i nicienie płucne) - mogły w momencie znalezienia spowodować te objawy co były - czyli wywołać stan padaczkowy który dała radę przeżyć ale długo dochodziła do siebie. Po kastracji, odrobaczeniu, w ogólnie dobrym stanie zdrowia - pozbierała się i na długi czas był spokój.
Mogła mieć też małe ataki w międzyczasie (typu halucynacje - podobno przy tej formie padaczki występują dosyć często), przy jej neurotyczności i autystycznych zachowaniach wiele mogliśmy źle interpretować, niestety.
Również te zachowania prawdopodobnie wynikają z uszkodzenia mózgu. To się wszystko składa w całość. Stety lub niestety. Raczej stety - bo jeśli to trafna diagnoza to są spore szanse że w końcu nad tym zapanujemy. Będziemy też wiedzieli co robić w chwili silnego ataku - bo obecnie było to działanie zupełnie na ślepo.