Strasznie chciałabym mieć kota, ale nie wiem czy to możliwe. Taka sytuacja:
Mam 66 lat, jestem wdową, mieszkam z córką, która jest uczulona na koty. Córka za pół roku planuje się wyprowadzić i będę mieszkać sama, co oznacza, że wreszcie będę mogła spełnić swoje marzenie i mieć kota. Ponieważ nigdy nie miałam własnego kota, zaczęłam czytać to forum, żeby dowiedzieć się o kotach jak najwięcej. I im dłużej czytam, tym mam większe wątpliwości, czy ja się w ogóle nadaję na kocią opiekunkę.
Po pierwsze - mój wiek. Co prawda jestem zdrowa, pochodzę z długowieczej rodziny i też zamierzam jeszcze długo pożyć. Ale co, jeśli umrę wcześniej, przed kotem? Co się z nim stanie?
Po drugie - pieniądze. Jestem skromną emerytką i nie mam dodatkowych dochodów. Oczywiście stać mnie na normalne utrzymanie kota (jedzenie, wyposażenie, okresowe wizyty u weterynarza), rozumiem też, że będzie trzeba odpowiednio przygotować mieszkanie, by kot był bezpieczny. Ale jak czytam, jakie straszne pieniądze wydajecie na leczenie tych biednych istot, to jestem pewna, że takim wydatkom z pewnością nie podołam. A co, jeśli mój kot okaże się chorowity, jeśli będzie wymagał stałego leczenia, którego kosztów nie będę w stanie ponieść?
Po trzecie - od dekad jestem wegetarianką, przewrażliwioną na punkcie mięsa. Nie znoszę woni jakichkolwiek przetworów mięsnych, a na surowe mięso mam wręcz odruch wymiotny. Nie wyobrażam sobie siebie przygotowującą kotu mięsne posiłki. A piszecie, że jedynym zdrowym pokarmem dla kota jest mięso, zaś sucha karma szkodzi.
Jak więc widać, mam uzasadnione wątpliwości, czy nadam się kotu. Bo niczego nie jestem w stanie zmienić jeśli chodzi o mój wiek, (nie)majętność i wegetarianizm. Macie dla mnie jakieś słowa otuchy, nadziei? Czy zostaje mi tylko odwiedzać koleżanki mające koty lub jedynie czytać o kotach
