ASK@ - Prosząc o kastrację też można się naciąć
. W tym roku wysyłałam dziesiątki kotek na zabiegi, uparcie prosiłam o kastracje , nawet wymieniałam że mam na myśli wycięcie macicy i jajników , a po kilku miesiącach nagle wyszło jak weterynarz (robiący te zabiegi bezpłatnie na umowę z miastem) mnie oszukiwał. Tak jakby kompletnie zapomnieli o co błagałam, naciskałam , tłumaczyłam... a oni przytaknęli. Wpisywali mi jako wykonaną - kastrację... ale jak się okazuje kastracja to ovariohisterektomia lub ovariektomia . To drugie to usunięcie samych jajników
. I oni tak sobie oszczędzali czas i część kotek nie wycinali w pełni. Bardzo się wściekłam jak to wyszło, wyć mi się chciało na taką fuszerkę , ale jedyne co mogłam zrobić to każdą kolejną kotkę zostawiać z transporterem z przyklejoną kartką "ovariohisterektomia" - i później sprawdzać to w książeczkach
(to tak nawiasem pisząc)
a w temacie.. Catepilar - czy kotka ma opuchnięte brodawki ? Jeśli tak - to miałam taki przypadek u mojego kocura (wykastrowanego). Nie dowiedziałam skąd to się wzięło i co to było, ale nie minął tydzień, czy półtorej i wszytko wróciło do normy.