edytowano:
W czwartek o 14.00 udało się złapać białego kota, od razu odstawiony do weta, kastrację przeszedł w piątek (okazało się, że to kocurek, ok. 2 lat, FiV, FeLV negatywne). Niestety od odbioru (piątek 17.30) zjadł jedną łyżeczkę mokrego jedzenia i nie chce ruszyć nic więcej. Kontaktowaliśmy się z wetem i powiedziano nam, że to jest normalne, ale jeśli do jutra rano nie zacznie jeść, powinniśmy udać się na pogotowie (wspomiany wet nie przyjmuje w niedzielę). Suche chrupki, gotowany kurczak, przysmaki, karma mokra podstawowa i uzupełniająca... nic go nie interesuje, nawet do michy nie podchodzi.
W nocy po zabiegu (czwartek/piątek) udało nam się złapać w klatkę łapkę jego brata (siostrę? w zasadzie nie wiem, czy są faktycznie spokrewnione; zabieg planowany na poniedziałek) i dołączyliśmy go do kocurka, mając nadzieję, że będzie mu raźniej (i faktycznie wtedy zjadł łyżeczkę mokrego jedzenia). Większość czasu siedzą razem przytulone w kartonie służyącym za kryjówkę. Wyszły kilka razy, aby się rozejrzeć, użyły kuwetę, biały kocurek troszkę poskakał, próbując sforsować okno... Ani jeden, ani drugi nie je, choć były wielkimi żarłokami.
Zastanawiam się spróbować nakarmić na siłę strzykawką jeszcze dzisiejszej nocy (może być ciężko, kot jest dziki). Ostatni raz, kiedy wiem, że jadł to środa 14.00, potem była przerwa od karmienia do czwartku 14.00, żeby złapał się w pułapkę (również zjadł kilka kęsów). U weterynarza go nie nakarmiono (mimo że mieli informację, o ostatnim posiłku i dzwoniliśmy, żeby o tym przypomnieć
). Może zjadł jakiegoś ptaka, mysz czy jaszczurkę między środą, a czwartkiem (kot jest łowny, widziałam go wcinającego myszy), ale to tylko przypuszczenie. W najgorszym przypadku nie je od 82 godzin
(pomijając kilka kęsów wspomnianej przynęty i łyżeczkę mokrego).
Jeśli w nocy nic nie zje, oczywiście lecimy na pogotowie, ale może jesteście w stanie coś jeszcze doradzić?
******************************************
Troszkę mylący tytuł (oryginalnie: Jak zabezpieczyć własne koty bez bezdomniakami?), ale już wyjaśniam, o co chodzi.
Przyplątały się do nas dwa koty, które od ~miesiąca podkarmiamy i zdecydowaliśmy się, żeby je wysterylizować. Zalecanym jest, aby koty po sterylizacji trzymane były w cieple, więc zakładam, że powinnam trzymać je przez kilka dni w domu. Mogę tymczasowo ograniczyć dostęp własnych kotów do jednego pokoju. Badania na FIV/FeLV będą robione dopiero w dniu sterylizacji (po złapaniu) i zakładam, że gdyby okazały się pozytywne, powinnam znaleźć inne rozwiązanie odnośnie przetrzymania kotów. Czy poza FIV/FeLV jest coś jeszcze, co powinnam sprawdzić?
Ewentualnie mogłabym wygrodzić siatką kawałek garażu, gdzie moje własne koty nie miałbyby w ogóle dostępu. Tylko czy po sterylce takie schronienie wystarczy? Garaż jest nieogrzewany, z zupełnie nieszczelną bramą. Temperatura minimalna nocna to 4 stopnie na plusie w ciągu kilku kolejnych dni po zabiegu (mieszkam poza PL). Mogłabym wstawić im budkę ocieploną styropianem do środka - czy to by wystarczyło? Myślałam też nad kocem elektrycznym, ale nie mam zupełnie doświadczenia z takimi wynalazkami...
Czy koty mogą być trzymane razem po zabiegu? Obecnie większość czasu przebywają razem, śpią obok siebie w trawie, etc. Podejrzewam, że to rodzeństwo.
Będę wdzięczna za pomysły, porady i ogólnie sugestie.