Hej wam.
Moje kotki od zawsze były dość wybredne, zwłaszcza kocica. Dodatkowo kocurek nie może jeść kilku rodzajów mięsa, bo reaguje na nie biegunką (zwłaszcza kurczaka) - kiedyś już tu z tym przychodziłam na forum.
Udało mi się (uff!) z pomocą weterynarza i poszukiwań znaleźć karmę na którą żaden kot nie reagował negatywnie i którą bardzo lubiły. Catz finefood purrr kaczka (kiedyś też cats finefood bio kaczka).
Zajęło mi to długo. Moje koty, nawet jak dodawałam smaczki, które kochają, nie miały ochoty jeść: Feringi, Zooplusa, Wild Freedom, Mac's, Mjamjam, Granatapet... Strasznie się ucieszyłam, jak znalazłam karmę którą chciały.
Bez problemu i chętnie zjadały całą karmę ponad pół roku już jakoś i co? Nowa paczka karmy i konsystencje, kolor i zapach odrobinkę się zmieniły - pewnie producent wprowadził jakieś drobne zmiany, skład imo dalej wygląda ok. Koty nie dotykają karmy, "zakopują" ją, uciekają z kuchni jak kładę im miseczki z karmą. Ogólnie ogłosiły protest, reagują jak na wszystkie karmy które podałam wyżej. Próbowałam dodawać smaczki, nie chcą. Nawet 50/50 wymieszane z ukochaną zupka z tuńczyka nie chcą i już :/ Siedzą i błagają cały dzień o jedzenie, mimo że miseczka pełna
Od 2 dni jest ogólny protest. TROSZKĘ podjadły, ale ogólnie zjadły ok 1/3 - 1/4 tego co normalnie w ciągu dnia i to nie w momencie podania tylko odczekiwały zawsze jak najdłużej się dało. Nie chcę, żeby jedzenie leżało na wierzchu dłużej niż 2h, bo to jednak mokre jedzenie.. jeszcze się zatrują potem. Ale też nie chcę wyrzucać i wymieniać jedzenie co 2h licząc, że może zjedzą.
Czy to normalne, że koty są takimi niejadkami? Mój poprzedni kotek pożerał prawie wszystko aż mu się uszy trzęsły.
Kotki są zdrowe, jeden był 2 dni temu na kontroli pełnej corocznej - mocz, kał, krew, temperatura, przegląd oczu, uszu, zębów, węzłów chłonnych itd.
Mam zapas puszek na 2-3 miesiące (bo bałam się, że nagle znikną albo będzie przerwa w dostawach - zdarzyło się już kiedyś i był klops), a to było jedyne co koty chcą jeść prócz smaczków. Tak szczerze nie wiem co robic... Średnio mnie stać teraz na kupowanie innego jedzenia z takim zapasem, ale się martwię. Ktoś miał taką sytuację? Przełamią się koty i powinnam je wyczekiwać czy zagłodzą się do choroby?