Witam,
Adoptowałem kotka ze schroniska około 1,5 miesiąca temu, nie wiadomo w jakich warunkach żył przed schroniskiem, ale wydaje mi się, że był wychodzący lub wolnobytujący. Ogólnie to się u mnie zaaklimatyzował, do mnie ma zaufanie od początku, sam przychodzi po mizianie i pieszczoty, jest niewychodzący na zewnątrz. Problem jest tego typu, że od kilku tygodni często miauczy bez przyczyny, robi to tak żałośnie i brzmi jak płacz dziecka, pół dnia siedzi na parapecie i patrzy na podwórko, często siedzi przy drzwiach pokoju i tam miauczy. Gdy go wtedy głaszczę i biorę na kolana uspokaja się na chwilę, ale potem znowu wraca płacz. Pierwsze 3 tygodnie u mnie dużo spał w ciągu dnia, teraz jest aktywniejszy ale właśnie w stronę takiej tęsknoty i frustracji. Głodny na pewno nie jest, karmię go mokrą karmą w ilości takiej, jak pisze producent, waga też mu nie spada. Czasami miauczy prosząc o jedzenie (jest strasznym żarłokiem, zjadłby dosłownie każdą ilość), ale to miauczenie brzmi wtedy inaczej. Jest zdrowy, byłem u weterynarza już kilka razy w ciągu 1,5 miesiąca. Więc przypuszczam, że może był kiedyś kotem wychodzącym albo żył na dziko na wolności i może tęskni za podwórkiem. Czy ktoś miał podobne doświadczenia u kotka? Czy to minie mu z czasem i przyzwyczai się do życia tylko w domu? Ewentualnie co mam robić, żeby mu pomóc? Pozdrawiam