Dziękuję za kciuki i pozytywne myśli, to bardzo podtrzymuje na duchu.
Biszkopcik jest w szpitalu, ma podawaną krew.
Nie jest dobrze, hematokryt spadł z 24 do 10, w szpitalu miał też lekką biegunkę. Wciąż nie wiadomo co było przyczyną krwawienia.
Jako dawców zaniosłam trzy koty, zostały dwa, w końcu posłużył tylko jeden. Musi zostać do jutra na kroplówce i obserwacji, co prawda wyglądał całkiem nieźle kiedy widziałam go dziś w lecznicy ale było zalecenie żeby został, więc został. Nie chcę mu zaszkodzić próbując ratować Biszkopta.
Z ostatnim wracałam na piechotę żeby trochę zaoszczędzić na uberze, dodatkowo w Piasecznie zamówienie uber pets wieczorem graniczy z cudem. Ptyś, kot który nie został dawcą, siedział sobie bezpiecznie w transporterze-plecaku, niestety w międzyczasie bardzo się zdenerwował i się zsikał... Wieczorny spacer w obsikanej bluzie i spodniach, z głośno zawodzącym kotem to niezbyt miłe doświadczenie. Nie wiem czy zrobiłby to również gdybyśmy jechali ale cieszę się że szłam, nie chciałabym dodatkowo płacić za czyszczenie wnętrza samochodu.
W ogóle muszę przyznać że ledwo radzę sobie ze wszystkimi kosztami, dzisiejsza doba z transfuzją i badaniami to ponad tysiąc zł
Blue pisze:Przy lekach przeciwzakrzepowych bardzo niewiele potrzeba do krwawienia które trudno jest zatrzymać
Szczególnie gdy w układzie pokarmowym są stany zapalne które ze swojej natury często łatwo krwawią
Chora wątroba ze swojej strony może dokładać się do problemów z krzepliwością.
Trzymam z całych sił kciuki, żeby udało się Biszkopcika ustabilizować
Dziękuję, bardzo liczę na to, że w końcu się ustabilizuje, bo na razie wygląda to mniej więcej tak: jest problem, wdrażamy leczenie, pojawia się coś nowego, próbujemy leczyć, wyskakuje kolejna choroba, za nią deszcz innych, jakoś ukladamy plan pomocy, i wtedy następuje kryzys którego przyczynę bardzo trudno odkryć, w każdym razie skutecznie cofa nas to do początku - Biszkopt znowu jest na granicy śmierci i nie wiadomo co robić. Najgorsze jest to, że jeszcze dwa dni wcześniej było z nim już naprawdę nieźle (biorąc pod uwagę stan zdrowia), sporo jadł, ładnie korzystał z kuwety, chciał posiedzieć na balkonie. Potem w czwartek echo serca, samopoczucie minimalnie gorsze ale bez dramatu, zresztą w różnych klinikach które Biszkopt zdążył zwiedzić uprzedzano, że będą dni lepsze i gorsze. I wczoraj przed 22:00 te wymioty z krwią, kot się przewraca po przejściu paru kroków, ma tragiczną morfologię i jest bardzo słaby. Skąd takie gwałtowne pogorszenie?
Zastanawiam się czy jest możliwość żeby chrupki które jadł mogły jakoś podrażnić mu przełyk albo żołądek? Oprócz krwi i skrzepów było trochę pogryzionej, nie strawionej suchej karmy.
megan72 pisze:Jeśli dostaje metacam, to takie podkrwawione wymioty jak najbardziej mogą się zdarzać. Dostaje coś na osłonę śluzówek przewodu pokarmowego?
Mocne kciuki za Biszkopta!
Dziękuję!
W końcu nie dostał tego metacamu do pyszczka, nie było potrzeby, Bupaq i gabapentyna bardzo dobrze radziły sobie z opanowaniem bólu i dyskomfortu u Biszkopta.
Dostaje probiotyk bo oprócz leków na serce ma przepisany antybiotyk, nie jestem pewna czy to w jakikolwiek sposób chroni śluzówkę.