Unidox odstawiony, wszystko co się da odstawione. Toffi dzisiaj był na wielogodzinnej kroplówce, ode mnie też dostanie w nocy, jutro też jedzie od rana na wielogodzinną dożylną - maksimum tego co można dać przy niedokrwistości by ratować nerki.
Nerki to jeden problem, drugi to znowu totalne nie trzymanie glukozy i całokształt.
Ze względu na to że jest to ten całokształt - pozostaniemy jednak pod opieką naszej doktor, udało jej się go dzisiaj ustabilizować co uważam za cud, ogarnia całokształt, nie bardzo mnie w chwili obecnej już stać na intensywną opiekę dr. Neski ale gdybym miała poczucie że tylko ona jest w stanie go uratować to bym wytrząsnęła te pieniądze spod ziemi. Ale nie mam takiego poczucia
Cały czas nie wiemy co doprowadziło Toffiego do stanu wyniszczenia, on w chwili znalezienia miał glukozę bardzo niską i długo były z nią jazdy. I to niestety trwa
Co gorsza te jego hipoglikemie kiepsko reagują na leczenie, one są dla niego największym zagrożeniem
Toffi sika, mocz jest zagęszczony, to może być też mocznica wynikająca jedynie częściowo z uszkodzenia nerek. A w tym wszystkim FIV. Co się jedno naprawi, to się drugie pierdaczy
Jeśli tylko stan Toffiego się trochę uda unormować zrobimy jeszcze jedno usg, może on ma jakiś guz produkujący insulinę?
Siedzi teraz w klatce, dostał troszkę jeść strzykawką, leży z termoforem i odpoczywa, biedniutki jest. No ale rano był prawie martwy już więc w sumie jest poprawa.
Gdy mnie zobaczył w lecznicy zaczął wydawać jakieś dziwne mruczeniobulgotanie, zawału dostałam niemal bo myślałam że to agonia. A on w tym osłabieniu tak się ze mną witał
Jestem wykończona