Toffi wczoraj już całkiem ładnie się zaróżowił, chodził, kolacje zjadł. Trudno było go nazwać okazem zdrowia, ale w porównaniu z sobotą było dużo lepiej, bo piątek i sobota były średnie.
Dziś od rana znowu jest marny, widać że mu coś dolega, na jedzenie nawet nie chce spojrzeć acz ze strzykawki jadł z samego rana. Byliśmy na badaniach krwi, nie spodziewam się super radosnych wieści, krew momentalnie się w próbówce rozwarstwiła, surowica żółtawa, wygląda na mocno lipemiczną. Trzustka wysiadła? Wątroba?
Ja się tego bałam, że po takim wyniszczeniu, jeszcze przy obciążeniu FIV i innymi cudami - organy mogą nie dawać rady gdy Toffi zaczyna normalnie jeść i trawić i chyba te moje obawy nie były bezpodstawne
Pobraliśmy krew na pełen profil diagnostyczny, trzustkę.
Mam nadzieję że to tylko chwilowy kryzys, zaostrzony przez antybiotyk i uda nam sie przez niego przejść, na szczęście Toffi nabrał wcześniej trochę sił i ciałka.
Kocurek dostał leki przeciwbólowe, troszkę tylko jedzenia ze strzykawki i sobie śpi spokojnie. Leży w swobodnej pozycji, więc chyba go nic nie boli na szczęście.
Ale nie jest z nim łatwo. Cały czas mam poczucie balansowania.
Oby jutro był dobry dzień.