Strona 1 z 2
Do zamknięcia

Napisane:
Pon sie 29, 2022 6:39
przez uga
Mieszkam na Ursynowie. Kotu, którego dokarmiam od lat, coś się stało. To stary kocur,którego karmię dwa razy dziennie. Trzyma się blisko miejsca karmienia i budki.
Wczoraj zauważyłam, że coś jest nie tak. Po raz pierwszy od lat kot do mnie nie wyszedł. Wiem, że wypił dużo wody, ale nie je. Leży, podnosi tylko głowę. Musi pilnie trafić do weta. Ale jak? Zaraz wkleję zdjęcia miejsca, w którym kot przebywa. On mieszka pod rampą dla wózków. Teraz leży glęboko za stosem materiałów budowlanych. Jak go wyciągnąć? Błagam, niech mi ktoś pomoże, nie mogę tak patrzeć jak cierpi i nic nie robić. On nie wychodzi stamtąd.
Edytując, przypadkiem usunęłam zdjęcia, ale kot już wyciągnięty z trudnego miejsca, więc nie są istotne.
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 9:18
przez Kazia
W którym to jest miejscu ?
Znaczy, jaka ulica ?
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 9:29
przez uga
Okolice Areny Ursynów. Wezwałam Eko patrol.
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 9:43
przez Kazia
W razie co daj znać....co prawda wątpię, żeby mi się udało syna namówić (ja nie dam rady) ale mogę próbować....
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 10:17
przez uga
Złapany. Strażniczki zabrały go do lecznicy.
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 10:54
przez Kazia
No to pozytyw...mam nadzieję, że nic mu nie jest poważnego.
Re: Warszawa. Błagam o pomoc

Napisane:
Pon sie 29, 2022 11:00
przez Jarka
Jaka szybka akcja! W Poznaniu samo dodzwonienie się trwałoby o wiele dłużej.
Re: Warszawa. Kot już w lecznicy.

Napisane:
Pon sie 29, 2022 11:33
przez uga
W Warszawie też podobno się czeka godzinami na wolny patrol. Ale miałam szczęście w nieszczęściu i przyjechały (dwie kobiety) szybko, bylam z nimi cały czas jak łapały. Wiem,gdzie kot pojechał, czekam na telefon.
Re: Warszawa. Kot już w lecznicy.

Napisane:
Pon sie 29, 2022 11:35
przez Jarka
Kciuki za nieboraka

Re: Warszawa. Kot już w lecznicy.

Napisane:
Pon sie 29, 2022 11:56
przez jolabuk5
Re: Warszawa. Kot już w lecznicy.

Napisane:
Pon sie 29, 2022 12:02
przez Meteorolog1

za kota.
Re: Kot już w lecznicy. Dom=życie

Napisane:
Pon sie 29, 2022 20:16
przez uga
Na razie wiadomo,że nerki. Dostaje kroplówki, parametry nerkowe podwyższone, reszta podobno jak na jego wiek całkiem całkiem. Na razie miałam z lecznicą tylko kontakt telefoniczny, więc nie mam wyników do wklejenia.
Wyobrażacie sobie piętnastoletniego kota bez zębów i z chorymi nerkami na tzw. wolności?

Kot potrzebuje domu. Jest stary, ma chore nerki i nigdy nie miał domu. Jest też słodkim dziaduniem, ugniata z radości, a ostatnio opiekował się małą sroczką, która mieszkała w jego misce dopóki nie nauczyła się latać. Jak znaleźć dom dla takiego kota skoro rudych kociąt ludzie nie adoptują? Przydałby się doświadczony dom, który po prostu da kotu ciepły kąt.
Ja powinnam go wziąć. Wiem. Lata temu wzięłam jego "ofiarę", kotkę, którą maltretował. Nieruchomiala i sikała pod siebie na jego widok. Teraz jak widzi go przez okno to warczy. Tylko na niego tak reaguje. Wiele sobie umiem wyobrazić, ale tych dwóch kotów razem nie. O małych dzieciach i reszcie nawet nie zaczynam. Ale nie mogę go skazać na śmierć.
Re: Kot już w lecznicy. Dom=życie

Napisane:
Pon sie 29, 2022 20:27
przez Marzenia11
Rany.... kciuki dla Staruszka i za dom

Re: Kot już w lecznicy. Dom=życie

Napisane:
Pon sie 29, 2022 20:30
przez uga
Czy jest coś, co nagle może pogorszyć stan nerek? Rozumiem, że koty ukrywają choroby, a kota wolno żyjącego nie obserwuje się 24/7. 3 dni temu kot normalnie jadł, pił, witał się, grzał w słońcu. I nagle położył się poza moim zasięgiem, przestał jeść, pić, podchodzić do mnie. Wyglądało mi to na coś nagłego, zatrucie, wypadek itp. Na razie mówią tylko o nerkach.
Re: Kot już w lecznicy. Dom=życie

Napisane:
Pon sie 29, 2022 20:39
przez iza71koty
uga pisze:Czy jest coś, co nagle może pogorszyć stan nerek? Rozumiem, że koty ukrywają choroby, a kota wolno żyjącego nie obserwuje się 24/7. 3 dni temu kot normalnie jadł, pił, witał się, grzał w słońcu. I nagle położył się poza moim zasięgiem, przestał jeść, pić, podchodzić do mnie. Wyglądało mi to na coś nagłego, zatrucie, wypadek itp. Na razie mówią tylko o nerkach.
Mógł zostać podtruty.