» Wto sie 09, 2022 13:07
Re: Kotka ziaje
Blue, hormony tarczycy w badaniu uwzględnione,wiec czekam na telefon od weta z wynikami.
Mozę faktycznie, zakłądajac ten wątek w pierwszej wiadomości opisałam niedokładnie, jak to wyglada z tym jej sapaniem. Kotka( 2,7) i od maleńkiego była zadziorna i szalona. Potrafi ganiać siostry najpierw jedną ,potem zaczepia drugą a jak juz wszystkie ją maja po kokardę to jeszcze piłeczkę tenisową dorwie. Po takich harcach prawie zawsze, kładzie sie lub powoli idzie gdzies sie połozyc i ciezko oddycha z otwartym pyskiem i tak to trwa ok. 0,5-1 min. Pozostałe kotki tego nie maja mimo ,ze zdrowo z nią lub miedzy sobą się kotłują. Jak kolejny raz przyuważyłam,ze tak ziaje , to pomyślałam ,ze może dobrze byłoby, żeby po takiej zabawie napiła się wody i przyniosłam ją do fontanny a ona raz się napije a nieraz postoi, odwróci się i pójdzie. A, ze przynosiłam ja za każdym razem jak już tak nagania się i padnie , to kotka już sama albo kładła się koło fontanny albo poleży odsapnie i sama później podejdzie i napije się. To nie było tak ,ze jeszcze ziajająca niosłam do fontanny, tylko po jakichś dobrych parę minutach, no i nie zawsze bo człowiek tez ma swoje zajęcia i pracuje albo i nie ma w domu. Często obserwując, widziałam jak sama podchodziła do fontanny, i albo mi się zdawało albo faktycznie nie pije tylko tak jak by dotyka pyszczkiem strumień, a woda wleci jej do pyszczka ale nie robi przy tym tego typowego ruchu języczkiem ( raczej piciem nie da się to nazwać). Bardzo lubi fontannę i korzysta z niej w ciągu dnia,zęby normalnie się napić. Tak było do zeszłej środy, kiedy od rana była bardzo marudna , wokalizowała bez przerwy, w ciągu dnia przyuważyła kilka razy miewała otwarty pyszczek. W czwartek od rana sytuacja powtórzyła się , wiec po południu byliśmy już u weta.
Co do strychu, to bardzo mocno biorę to pod uwagę, ze może być przyczyną. Niby jest zabezpieczony ale są w płytach kilka otworów, wełny tam nie widać ale gdzieś ona tam jest. Po tym, jak był rok temu dokończony, został wysprzątany ale na pewno w powietrzu coś tam się unosi. Kurcze, moja wina, ponieważ tylko przy mnie wchodzi na strych ( myślałam, ze dostarczam jej więcej rozrywki), tylko naprawdę na krotko dosłownie kilka minut buszuje za kartonami.
Z drugiej strony sapanie po zabawie było o wiele wcześniej niż zaczęła wchodzić na strych. Ze strychem mogę powiązać te dwa dni otwartego pyska i wzmożonej wokalizacji.
Aha, teraz sobie przypomniałam a zupełnie wyleciało mi z głowy, ze dwa dni z rzędu( poniedz i wtorek) na jakieś 40min zjawiali się panowie założyć kocie siatki na kolejne okna i fakt, kotki jak zwykle, gdy ktos pojawia sie w domu , to lecą na piętro i się kryją u mnie w pokoju. Pech chciał ,ze panowie zakladali siatki wlasnie w tym pokoju i jeszcze w jednym tez na pietrze. Wiec biedactwo było nieco skołowane uważając piętro za pewna kryjowke atu nagle obce nogi tupia. Oczywiście wetka wzięła to pod uwagę i dala jej na uspokojenie na 7 dni. Jak zaczęliśmy podawać to fakt dyszenie więcej nie zaobserwowałam ale jakos nie chce mi sie wierzyc,ze az tak mogło właśnie tą kotkę zestresować. Ona z calej trojki jest najbardziej odwazna.
Kardiolozka powiedziała ,ze od strony kardiologicznej jest wszystko gites. Może co krew pokaże
A jeszcze mam takie pytanie , a już nie będę nowego wątku zakładać. Jedna z kotek ma usunięty wszystkie zęby do kieł i kiedy podgryza kocią trawe nie zawsze całą przeżuje z braku trzonowców. Dwa razy zauważyłam jak cześć trawy wystaje jej z pyszczka i tak sobie chodziła z dyndająca trawa. Dokładnie, powiedzmy 10cm dźbło w połowie jest w krtani a połowa wystaje. Tak jakby nie mogła przegryźć i połknąć albo nie w stanie była przerzuć na całej długości i połknąć. Oczywiście jak zobaczyłam taka wiszącą trawę to po prostu usunęłam ale czy na przykład jak nie zauważę czy kotce nie zrobi to krzywdy taka w połowie połknięta trawa?