Cześć!
Domyślam się że temat przewinął się już parę razy, przychodzę z podobnym, ale jednak nieco innym. Razem z żoną przygarnęliśmy kotka w zeszłym roku, z końcem maja, jest więc u nas ponad rok. Kocurek został wykastrowany jakieś 2-3 miesiące po tym, jak zaczęliśmy go mieć u siebie, ponieważ zaczął znaczyć teren. Generalnie, jak wcześniej powiedziałem, kocurek jest energiczny, nigdy nie był zbyt "głaskliwy" ani przytulaśny, natomiast zawsze staraliśmy się szanować jego granice, nie przytulać go na siłę itd.
Problem rozpoczął się jakoś miesiąc - dwa temu. Od mniej więcej tego czasu jestem atakowany, przynajmniej raz lub dwa razy dziennie. Tylko ja (głównie ja się z nim bawię), nigdy żona. Gdy ostatnio kocur został u moich rodziców kiedy my pojechaliśmy na urlop, 3 razy zaatakował mojego tatę, gdzie to on głównie bawi się z kotem, mojej mamy nie atakował. Po takich atakach zawsze jest izolowany na 10-15 minut, natomiast nie daje to efektu, i na coraz więcej sobie pozwala. Doszło do tego, że dwa dni temu, zostałem ugryziony w stopę podczas snu w nocy (kot przeważnie śpi z nami w łóżku), lub dziś, w trakcie dnia, kot rzucił się na moją rękę kiedy po prostu próbowałem go pogłaskać. Czasami atakuję kiedy idę korytarzem, czasami kiedy po prostu siedzę przy komputerze.
Kot jest wybawiany minimum raz dziennie (częściej dwa razy), do tego stopnia, że dyszy jak pies i jedyne co robi to kładzie się na zimnych kafelkach w łazience, nawet w tym momencie nie jest zainteresowany jedzeniem. Problem nie ukrywam jest duży z dwóch powodów - po pierwsze, choruję na bielactwo, więc ranki nie zachodzą mi z powrotem pigmentem, a po drugie, co ważniejsze, spodziewamy się z żoną dziecka, i obawiamy się, że kot będzie dziecko atakował. Nie chcemy go oczywiście oddawać ale bardzo się boimy, że jeżeli ataki nie ustaną, będziemy zmuszeni to zrobić.
Uprzedzając pytania - dokocenie niestety odpada, po pierwsze ze względu na powierzchnię mieszkania, po drugie ze względu na dziecko w drodze.
Proszę o pomoc i poradę, co w takiej sytuacji możemy zrobić. Dodatkowo dziwnym jest też to, że kiedy kocurek był malutki, zupełnie nie miał takich problemów, a zaczęły się one dopiero od momentu, gdy mniej więcej skończył rok. Jak napisałem wcześniej, nie ma tutaj żadnego szablonu do ataku, czasami jest to poranek, czasami południe, czasami wieczór, a czasami noc. Nieważne, czy kot był wybawiony tego dnia czy nie, czasami nawet mniej atakuje kiedy paradoksalnie wybawiany nie był. Oczywiście poza zabawkami typu wędki, patyczki z piórkami itd., ma również swoje zabawki, do których ma cały czas dostęp.