Strona 1 z 2
Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 11:46
przez zyberka
Zwracam się do Was z prośbą o sugestie i pomysły, czy mogę coś jeszcze zrobić.
Dokociliśmy się w styczniu bidą przygarniętą z terenu firmy. Kot po jakimś czasie zaczął, szczególnie w stosunku do jednego z rezydentów, stosować bierną agresję. Ciągle go obserwuje, chodzi za nim, tarasuje drogę, zajmuje jego miejsca, przegania (również z kuwet). Bójki są rzadkie bo ofiara ucieka, ale konflikt narasta z miesiąca na miesiąc. Rezydent rozregulował się do tego stopnia, że reaguje na nowego syczeniem i burczeniem gdy tylko znajdzie się trochę bliżej, nie może swobodnie poruszać się po domu, jego przestrzeń życiowa ograniczyła się ze 100m kw. do 15, z frustracji sika po kątach (przebadany- zero chorób), przenosi agresję na pozostałych.
Skorzystałam z konsultacji z behawiorystą - niewiele z niej wyniosłam, można to skrócić do: separować koty gdy zostają same, nagradzać smaczkami jak są grzeczne, wcześnie interweniować.
Oczywiście mogę stosować środki łagodzące lęk dla rezydenta, ale rozsądek podpowiada, żeby skupić się na źródle problemu.
W telegraficznym skrócie o tym co już wypróbowałam na kotach aby złagodzić konflikt i wyciszyć agresora:
Tryptofan z kozłkiem lekarskim
obroże adaptacyjne marki dr Seidel
dyfuzor feromonów F4 (podłączone 2 szt. z racji większej powierzchni)
dołożyłam wysoki trzypoziomowy drapak
kociostrada - półki rozmieszczone na długości dwóch ścian
ofiara zawsze jest karmiona oddzielnie
Czy coś jeszcze mogę zrobić? Czytałam o sposobie z klatką kennelową, żeby na zmianę jedna ze stron konfliktu była zamknięta i mogła tylko obserwować przyzwyczajając się do widoku drugiego kota. Nie wiem na ile to ma sens, czy nie sfrustruje kotów jeszcze bardziej.
Czy to już jest ten moment,w którym powinnam się pogodzić z porażką? Zacząć oswajać się z myślą, że nasz dominant potrzebuje domu bez innych kotów?
Proszę o rady, ciężko mi podjąć decyzję, zależy mi bardzo żeby kot z nami został ale oczywiście nie chcę tego robić kosztem pozostałych zwierząt.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 13:20
przez mziel52
A jak się zachowują pozostali rezydenci? czy strony konfliktu to kocury? Wszystkie po sterylizacji?
Dlaczego tego jednego sobie nowy upodobał do mobbingowania? Jaka była pozycja tego rezydenta w stadzie przed dokoceniem? W jakim wieku są koty?
Ja bym na początek nowego izolowała na noc, żeby reszta wiedziała, że się nie będzie im pałętał i przeszkadzał, ani zajmował ich miejscówek. Wtedy będą miały czas oddechu od natręta.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 14:47
przez jolabuk5
Niestety, nie każde dokocenie jest udane. Długotrwały stres może bardzo zaszkodzić rezydentowi. Ja bym się zaczęła się rozgladać za domem dla nowego. A tak na marginesie - kiedy nowy kocur był kastrowany? I jak wygladał poczatek adopcji, czy koty były rozdzielone, czy od razu doszło do kontaktu?
Też bym na noc koty izolowała.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 15:38
przez zyberka
Wszystkie kocury są wykastrowane, nowy miał zabieg 2 miesiące przed tym zanim do nas trafił. Koty są w wieku 9 i 7 lat, świeżak szacowany jest przez lekarzy na 2-3 lata. Były zapoznane od razu, początek był bardzo obiecujący bo nowy w ogóle nie zwracał uwagi na towarzystwo, izolowaliśmy go tylko przez kilka nocy i pod naszą nieobecność. Trzeba powiedzieć, że jest to kot bardzo odważny, nie boi się odkurzacza, suszarki do włosów, z ciekawością patrzy na włączony prysznic, no i nie cofa się kiedy inne koty na niego syczą. Dlatego naszemu rezydentowi świat się posypał kiedy do niego dotarło, że nie może ustawić sobie nowego tak jak to zrobił z poprzednikiem. Histerycznie syczy i parska, a kiedy widzi że nie ma efektu i nowy stoi nadal jak wryty to zaczyna uciekać na oślep. A jak coś ucieka to wiadomo - fajnie jest gonić... I tak trwamy w tej pętli.
Drugi, młodszy z rezydentów nie jest stroną konfliktu, to kot "transparentny", ugodowy, czasem burczy na nowego kiedy chce zachować dystans ale nie przeradza się to w żaden zgrzyt, rzadko też wzbudza zainteresowanie nowego kiedy chodzi po mieszkaniu, nie jest tak nachalnie obserwowany i śledzony jak ten drugi, jest ustępliwy więc nie jest przeganiany.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 16:10
przez pibon
Zaznacze sobie ten watek. Mam podobna sytuacje tylko u mnie agresja jest i czynna

I to tylko w stosunku do jednej koteczki, reszta jakos sobie ulozyla stosunki, nawet sobie agresor z niektorymi baranki daja. U mie obydwa koty, ktorych ta sytuacja dotyczy sa kotami urodzonymi "na wolnosci", ofiara to koteczka pol-dzika, natomiast agresor - zrobil sie po kastracji milusi ale potrafi tez nas czasem pogryzc/podrapac - wyglada, ze nie kontroluje czasami swojej zlosci/rozdraznienia.
Rozdzielam je na caly dzien jak jestem w pracy, wtedy mala ma oddech. Zastanawiam sie jak podzielic dom/wybieg dla kotow. Wciaz licze, ze dzieki wspolnym zabawom, jedzeniu przysmakow i chwaleniu agresora jak nie atakuje a karceniu slownie, gdy doszlo do pogonienia - ze ta sytuacja sie jakos jeszcze ulozy.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 15, 2022 19:15
przez jolabuk5
No tak, czyli hormony u nowego powinny już opaść. Cały problem, że utrwaliła się sytuacja ucieczki i pogoni. Przydałaby się dłuższa izolacja z możliwością widzenia się - może nie klatka, ale siatka w drzwiach, albo otwór, przez który koty mogłyby się widzieć, ale nie - gonić?
Tak sobie myślę jednak, że chyba jest też spora różnica wieku, nowy jest stosunkowo młodym kotem, odważnym, powinien bez problemu zaadaptować się w nowym domu.
Pibon, a nie myślałaś, żeby Fredowi poszukać domu? Tylko trochę to ryzykowne, skoro on gryzie...
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon maja 16, 2022 16:25
przez makrzy
Miałam bardzo podobną, żeby nie powiedzieć identyczną sytuację.
W domu dwóch rezydentów a w pokoju w kenelu kocurek.
Kot umierający, ze względów zdrowotnych 2,5 miesiąca był izolowany.
Najpierw w kenelu i oddzielnym pokoju a potem miał do dyspozycji ten pokój.
Ponad miesiąc po jego kastracji pierwsze próby połączenia kotów.
Najpierw jak w mądrych książkach piszą, krok po kroku, powoli bez pospiechu. W gniazdkach feromony i tabsy Kalmwet a dla strachulca (mojej koteczki) obróżka feromonowa.
Na początku nie było idealnie ale też nie najgorzej. Potem uratowany kocurek poczuł się tak pewnie, zaczął zawłaszczać sobie coraz więcej przestrzeni a koteczkę najpierw paraliżował wzrokiem a jak ta zaczynała uciekać, była gonitwa, sierść i połamane pazury.
Koteczka jest nadwrażliwa, zaczęło sie posikiwanie. badania krwi i moczu bz.
Znowu izolacja i powtórna próba, dalej było źle a może nawet jeszcze gorzej niż za pierwszym razem.
Wizyta behawiorystki, bardzo dobrej zresztą.
Jej diagnoza była druzgocząca. Wg niej koteczka swoim lękiem, strachem, ucieczką nawet kiedy on na nią nie patrzył prowokowała go do tego, że ją przeganiał. Poleciła szukać mu domu, bo koty a szczególnie koteczka mogą przypłacić to zdrowiem.
Znalazł dom, nie idealny ale był na taką czwórkę. Zawiozłam go tam, był u tych państwa 9 miesięcy.
Miałam nadzór nad tym domem, byłam tam kilka razy. Po tym czasie zapytali czy wezmę go na miesiąc bo jadą na urlop.
Wzięłam, stwierdziłam, ze to dobra okazja aby zrobić mu przegląd zdrowotny.
Trzeba było usunąć część zębów. Jak zapytałam czy mogę zrobić mu ten zabieg ( była umowa adopcyjna, to oni byli właścicielami kota).
Pani zaczęła się uskarżać. Że chorowity, że nie nakolankowy, że płochliwy i ze jak bedzie chorował to oni nie będą tak z nim jeździć jak ja. Decyzja mogła być tylko jedna. Kot został u mnie.
Pomyślałam, że spróbuję socjalizacji z izolacją. Niestety po raz trzeci, po tak długim czasie totalna porażka.
Było jeszcze gorzej niż pierwszym i drugim razem.
Nie jestem zwolennikiem wychodzenia kotów ale mogłam sobie pozwolić, żeby kot został u mnie i mieszkał na podwórku. Ma domek, trzyma się domu, jest zaczipowany i przybiega jak go wołam. Nie jest to szczęśliwe zakończenie ale i nie najgorsze.
To bardzo kochany i wdzięczny kot, choć trudny. Mam go od sierpnia 2019 roku z tą 9- cio miesięczną przerwą a nadal nie da się wziąć na ręce, głaskanie tylko jedna ręką nigdy dwoma a jak zbyt szybko obok niego przechodzę to zwiewa.
Obawiam się, że u Ciebie może być podobnie. najlepiej chyba bedzie znaleźć mu dom.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon maja 16, 2022 18:48
przez ita79
zwierzęta nie mogą być zamykane w schematach i traktowane niemal jednakowo. Próbujemy wszystkie zamknąć, ograniczyć przestrzeń, nakazać żyć z innymi ludźmi i zwierzętami, przy tym masz być zadowolony, łagodny i uległy. Takie wyobrażenie idealnego kota. Tymczasem każda istota ma skrajnie różne potrzeby i czasami ustąpienie -np. w kwestii wychodzenia , nie jest najgorszą opcją jaką możemy wybrać. Gorszą jest patrzenie na walki, ciągły stres, depresję , nerwowość i idące za tym wszystkim problemy fizyczne kotów - zwykle całej grupy , włączanie trwałej izolacji (jak za karę- podczas gdy zwierzę nie jest winne) , faszerowanie uspokajaczami- jakby to rzeczywiście był jakiś problem psychiczny zwierzaka - a nie jest - to jest normalne kocie zachowanie postrzegane przez nas jako niewłaściwe.
Musimy pomagać, ale indywidualnie podchodząc do każdego zwierzaka i jego potrzeb, nawet wybierając ryzyko pomagania na ulicy kosztem chronienia psychiki danego kota i pozostałych jakie mamy
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon maja 16, 2022 19:06
przez zyberka
Dziękuję za odzew. Właśnie czytałam pod tym linkiem
https://www.centrumleczeniazwierzat.pl/agresja-miedzy-kotami/?v=9b7d173b068d o metodach farmakologicznych, może w połączeniu z siatką w drzwiach i częściową izolacją dałoby efekty... ale mam mieszane uczucia co do faszerowania kota lekami powszechnie stosowanymi w psychiatrii. A co jak po czasie odstawimy leki i sytuacja wróci do pierwotnego stanu? Czas trochę działa na niekorzyść wszystkich, koty się męczą, a mnie co raz trudniej przychodzi myśl o rozstaniu. Ale ciężko jest podjąć taką decyzję.
EDIT: chciałabym Wam jeszcze coś pokazać. Specyficzny ruch ogona u naszego agresorka.
https://youtube.com/shorts/Uw5emKBbOaAZnaczną część czasu tak nim macha, nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Nie wiem czy można to jeszcze jakoś inaczej odczytać niż pobudzenie. Gdzieś trafiłam na informację, że robią tak koty, które doświadczają "wewnętrznego konfliktu". Jak ktoś ma jakiś pomysł lub wiedzę to proszę się podzielić.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon maja 16, 2022 22:53
przez jolabuk5
zgadzam się z tym, co napisały makrzy i ita79. Każdy kot jest inny i nie da się wszystkich dopasować do naszych schematów. Ja bym stanowczo szukała domu dla Twojego "nowego", zyberka. Nie czekaj, aż sytuacja spowoduje jakieś trwałe szkody w zdrowiu rezydenta.
moim zdaniem ruch ogona świadczy o pobudzeniu, chociaż cały kot wygląda pokojowo.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 29, 2022 17:45
przez zyberka
Hej, chciałam powiadomić, że zdecydowaliśmy się jeszcze na próbę z siatką.
Skonfliktowane koty izolujemy od siebie cały czas. Na bezpośredni kontakt pozwalamy tylko w porach posiłku, wykorzystujemy to w ramach pozytywnego bodźca. Koty są wtedy skupione bardziej na tym co dla nich szykuję, nie zwracają na siebie zbytnio uwagi.
Kotu "neutralnemu" pozwalamy w ciągu dnia wybierać z kim chce przebywać, jest jak wolny elektron
Stosujemy obecnie syrop Relaxer + feromony F4.
Udało się na ten moment ograniczyć sikanie rezydenta poza kuwetą do sporadycznych wypadków. Dam znać o dalszych postępach (jeśli będą).
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Nie maja 29, 2022 18:56
przez mziel52
Pomysł dobry, może się uda.
Ale obrazek wklej, bo inaczej każdy będzie prosił Cię via Google o dostęp. Link dla zalogowanych, którzy w dodatku poproszą o to właściciela konta.
.
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon lip 25, 2022 8:44
przez zyberka
Poddaję się.
Po pół roku walki i różnych prób stwierdzam, że tych kotów po prostu nie da się pogodzić.
Bobi jest dziarski i celowo zastrasza wszystkie inne koty, z bólem serca stwierdzam, że nic nie jestem w stanie z tym zrobić. Spróbuję poszukać mu innego domu (chociaż nie wiem czy znajdę taki, który spełni moje wymagania

). Zechce go ktoś - fajnie, nie znajdzie się nikt - też damy radę, po prostu będziemy funkcjonować jak do tej pory, z domem podzielonym na dwie strefy...
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon lip 25, 2022 10:38
przez jolabuk5
Re: Bierna agresja - czy można jeszcze zaradzić?

Napisane:
Pon lip 25, 2022 10:55
przez ASK@
Wtrącę swoje trzy grosze. Nigdzie nie piszesz jak kondycja zdrowotna twoich kotów się ma. Szczególnie tego "zastraszanego". Były oba koty przebadane? Morfologia, biochemia, fruktozamina, paszcza i zębole, gruczoły koło odbytowe, brzuszek... Czy ten niby behawiorysta zalecił wam zrobienie badań by wykluczyć problemy zdrowotne w stadzie? Powinien inaczej cała "porada" nie ma sensu.
Z doświadczenia, marnego bo marnego wiem, że atakowany kot z reguły jest chory. Choć na oko nic nie widać może być.
Oczywiście domu możesz szukać ale powinnaś kota wydawanego do adopcji przebadać jeśli stwarza takie problemy. Bo to wcale nie musi być agresja spowodowana charakterem tylko chorobą. A na pewno atakowanego rezydenta trzeba prześwietlić na wszystkie strony!