Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Martiszon pisze:Byliśmy znowu. Dostał 2,5mg sterydu, leki osłonowe i convenie. Wet uważa że to są bezpieczne dawki. Po tygodniu zobaczymy co dalej.
Rtg miał robione niestety tylko przed zabiegiem. Zapytam na kontroli u chirurga, dlaczego nie miał po. Uprzeć się na zrobienie zdjęcia ponownie? Rozumiem że to się robi znowu w narkozie?
Ogromnie Wam dziękuję za słowa wsparcia. Nie chciałabym mieć tego kota na sumieniu. A na działkach opiekujemy się piątką więc dużo przed nami.
Myszorek pisze:Martiszon pisze:Byliśmy znowu. Dostał 2,5mg sterydu, leki osłonowe i convenie. Wet uważa że to są bezpieczne dawki. Po tygodniu zobaczymy co dalej.
Rtg miał robione niestety tylko przed zabiegiem. Zapytam na kontroli u chirurga, dlaczego nie miał po. Uprzeć się na zrobienie zdjęcia ponownie? Rozumiem że to się robi znowu w narkozie?
Ogromnie Wam dziękuję za słowa wsparcia. Nie chciałabym mieć tego kota na sumieniu. A na działkach opiekujemy się piątką więc dużo przed nami.
tak, kot powinien miec zrobione rtg przed i po zabiegu. To jest standard.Jesli kot jest obsługiwalny moze nie trzeba będzie narkozy, chociaz wet może byc innego zdania.
Martiszon pisze:Byliśmy znowu. Dostał 2,5mg sterydu, leki osłonowe i convenie. Wet uważa że to są bezpieczne dawki. Po tygodniu zobaczymy co dalej.
Rtg miał robione niestety tylko przed zabiegiem. Zapytam na kontroli u chirurga, dlaczego nie miał po. Uprzeć się na zrobienie zdjęcia ponownie?
Martiszon pisze:W czwartek widzimy się ze stomatologiem to umówię się na to RTG. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie go usypiać. To nie jest dziki kot, na spokojnie można Mu wszystko zrobić.
@tabo10 wiem, że masz dobre intencje ale z Twoich postów okropnie bije chęć wzbudzenia we mnie poczucia winy (które i tak mam). Nie jest to ani pomocne ani wspierające. Pomyśl o tym. Zaufałam lekarzom i tyle. Nie jest to wet przypadkowy. Ma dobre opinie i fundacja, której pomagamy (i ona pomaga nam) też leczy tam swoje koty. Stąd całkowite zaufanie do lekarza. Nie znam się na kotach. Nasz nigdy nie chorował, miał jedynie zapalenie pęcherza, które szybko się udało wyleczyć. Kot działkowy (NIE NASZ!) ma chorobę, która jest trudna w leczeniu.
Powiem Wam, że nie wiem co robić dalej. Od października do marca nie będzie nas na działkach. Koty będą sobie radzić same, z nieudolną właścicielką (pisałam o niej w osobnym poście). Robimy dla tych kotów co możemy ale boję się co będzie zimą z nimi (szczególnie z tym chorującym), kiedy będą zdane w sumie na samych siebie. To wszystko wpędza mnie w taką depresję, że mam ochotę sprzedać tą działkę. Martwię się o te koty, właścicielka ma wszystko w dupie i uważa, że ona pomaga na miarę swoich możliwości. A koty przecież mają wszystko czego potrzebują - czyli wolność na działce i jedzenie, które im daje raz dziennie. No super opieka, masakra. Zaczynam żałować, że się w ogóle podjęłam jakichkolwiek działań, bo okropnie źle to wszystko na mnie wpływa. Gdybym jeszcze wiedziała, że da się go wyleczyć, to byłabym spokojniejsza. Ale wszystko wskazuje na to, że to działanie od sterydu do sterydu. A potem gorsze problemy, bo też jakoś nie wierzę, że po tych sterydach nic mu nie będzie. Ale komuś ufać muszę
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 495 gości