Zarastające ujście cewki moczowej - jesteśmy coraz bardziej

Dzień dobry. Czy ktoś z obecnych na forum słyszał może o przypadku zarastającego ujścia cewki moczowej?
Kot jest czteroletnim kastratem i w ciągu pół roku musiał przejść 4 zabiegi (2 operacje chirurgiczne, 2 operacje laserem) - wszystko związane z pęcherzem.
Pierwszy incydent z siusianiem miał miejsce trochę ponad rok temu, było to kilka miesięcy po naszej przeprowadzce - wtedy u weterynarza wystarczyły jednorazowo leki i zastrzyki, uznaliśmy że to pewnie wynik stresu po zmianie miejsca zamieszkania.
Pod koniec września zeszłego roku pilnie trafiliśmy do weterynarza na interwencję, kot całkiem się zatkał, w pęcherzu był piasek, miał też złe wyniki badań moczu i krwi, był to ewidentnie problem z nerkami (na początku sierpnia miał robione kontrolne badania krwi, nic nie wskazywało na to że zaczyna się dziać coś złego z nerkami). Po operacji wyszycia cewki i odpowiednich lekach kot doszedł do siebie bardzo szybko, wyniki badań mu się unormowały.
W grudniu była powtórka z "rozrywki" - kot wchodzi do kuwety i nie sika, widać że sprawia mu to ból, znowu trafiamy do weterynarza na operację.
Na przełomie styczeń-luty kot stopniowo zaczyna coraz gorzej sikać, podczas wizyty u weterynarza okazuje się że wyniki badań moczu i krwi są w porządku, na USG wykonywanym kilkukrotnie nie widać nic niepokojącego, kot sam ogólnie czuje się dobrze, normalnie je i się bawi... Przy wkładaniu cewnika czuć, że opór jest tylko w ujściu cewki moczowej, dalej wszystko jest ok. Kot miał wypaloną tę okolicę laserem, za przeproszeniem wręcz miał zrobiony krater z pupy - aż zastanawialiśmy się czy doktor nie przesadził przy zabiegu. Po jakiś 3 tygodniach kot zregenerował się na tyle szybko, że nie było widać absolutnie śladu po zabiegu. Kompletnie nic.
Na początku marca znowu zaczęły się problemy z sikaniem na tyle mocne że potrzebna była operacja, znowu zarasta jedynie ujście cewki moczowej. Kot jest już po 4 zabiegu, znowu zrobiono mu krater z pupy (chociaż tym razem nie aż taki rozległy, ale za to trochę "głębszy"). Tydzień temu byłam z nim na kontroli po zdjęciu szwów czy wszystko ok. Teraz gdy to piszę po operacji nie ma żadnego śladu, kot całkowicie znowu się zregenerował. Znowu zaczyna mieć problem z sikaniem. Po wczorajszej wizycie dostaliśmy zalecenie żeby "przetykać" go cewnikiem zamoczonym w antybiotyku dwa razy dziennie.
Próbowaliśmy wielu rzeczy - operacje, przetykanie cewnikiem, wypalanie skóry dookoła aby nie była w stanie się regenerować, środki uspokajające (kot już ma dosyć tej sytuacji i tak jak kiedyś był ciekawy i przyjazny, tak teraz nienawidzi wyjazdów do weterynarza)...
Zaczynamy być coraz bardziej bezradni, weterynarz nigdy nie miał takiego przypadku jak nasz kot, w internecie też nie mogę znaleźć żadnych informacji na ten temat - kot jest absolutnie zdrowy a jedynym co mu doskwiera to zarastające ujście cewki moczowej...
Nasz weterynarz typuje, że to jego przesadne zdolności do regeneracji, ale słyszałam też głosy że może to wina bliznowca po operacji...
Zmiana karmy na urinary też nic nie da - na tę chwilę problemem kota jest tylko i wyłącznie zarastające ujście cewki moczowej.
Jeśli ktoś zna podobny przypadek lub ma jakiekolwiek pomysły co może być przyczyną, jak możemy sobie z tym radzić i czy jest może jakiś specjalista na Śląsku (ufamy naszemu weterynarzowi ale może jest ktoś kto już opiekował się takim przypadkiem) który mógłby nam pomóc to BŁAGAM!!!! o zostawienie odpowiedzi. Jesteśmy już coraz bardziej bezradni bo zabiegi starczają na coraz krócej, a kotu ten stres też przynosi cierpienie. Boję się że niedługo zacznie nam chorować na inne rzeczy, tym razem ze stresu...
Dziękuję za wszelką pomoc
Pozdrawiam
Kot jest czteroletnim kastratem i w ciągu pół roku musiał przejść 4 zabiegi (2 operacje chirurgiczne, 2 operacje laserem) - wszystko związane z pęcherzem.
Pierwszy incydent z siusianiem miał miejsce trochę ponad rok temu, było to kilka miesięcy po naszej przeprowadzce - wtedy u weterynarza wystarczyły jednorazowo leki i zastrzyki, uznaliśmy że to pewnie wynik stresu po zmianie miejsca zamieszkania.
Pod koniec września zeszłego roku pilnie trafiliśmy do weterynarza na interwencję, kot całkiem się zatkał, w pęcherzu był piasek, miał też złe wyniki badań moczu i krwi, był to ewidentnie problem z nerkami (na początku sierpnia miał robione kontrolne badania krwi, nic nie wskazywało na to że zaczyna się dziać coś złego z nerkami). Po operacji wyszycia cewki i odpowiednich lekach kot doszedł do siebie bardzo szybko, wyniki badań mu się unormowały.
W grudniu była powtórka z "rozrywki" - kot wchodzi do kuwety i nie sika, widać że sprawia mu to ból, znowu trafiamy do weterynarza na operację.
Na przełomie styczeń-luty kot stopniowo zaczyna coraz gorzej sikać, podczas wizyty u weterynarza okazuje się że wyniki badań moczu i krwi są w porządku, na USG wykonywanym kilkukrotnie nie widać nic niepokojącego, kot sam ogólnie czuje się dobrze, normalnie je i się bawi... Przy wkładaniu cewnika czuć, że opór jest tylko w ujściu cewki moczowej, dalej wszystko jest ok. Kot miał wypaloną tę okolicę laserem, za przeproszeniem wręcz miał zrobiony krater z pupy - aż zastanawialiśmy się czy doktor nie przesadził przy zabiegu. Po jakiś 3 tygodniach kot zregenerował się na tyle szybko, że nie było widać absolutnie śladu po zabiegu. Kompletnie nic.
Na początku marca znowu zaczęły się problemy z sikaniem na tyle mocne że potrzebna była operacja, znowu zarasta jedynie ujście cewki moczowej. Kot jest już po 4 zabiegu, znowu zrobiono mu krater z pupy (chociaż tym razem nie aż taki rozległy, ale za to trochę "głębszy"). Tydzień temu byłam z nim na kontroli po zdjęciu szwów czy wszystko ok. Teraz gdy to piszę po operacji nie ma żadnego śladu, kot całkowicie znowu się zregenerował. Znowu zaczyna mieć problem z sikaniem. Po wczorajszej wizycie dostaliśmy zalecenie żeby "przetykać" go cewnikiem zamoczonym w antybiotyku dwa razy dziennie.
Próbowaliśmy wielu rzeczy - operacje, przetykanie cewnikiem, wypalanie skóry dookoła aby nie była w stanie się regenerować, środki uspokajające (kot już ma dosyć tej sytuacji i tak jak kiedyś był ciekawy i przyjazny, tak teraz nienawidzi wyjazdów do weterynarza)...
Zaczynamy być coraz bardziej bezradni, weterynarz nigdy nie miał takiego przypadku jak nasz kot, w internecie też nie mogę znaleźć żadnych informacji na ten temat - kot jest absolutnie zdrowy a jedynym co mu doskwiera to zarastające ujście cewki moczowej...
Nasz weterynarz typuje, że to jego przesadne zdolności do regeneracji, ale słyszałam też głosy że może to wina bliznowca po operacji...
Zmiana karmy na urinary też nic nie da - na tę chwilę problemem kota jest tylko i wyłącznie zarastające ujście cewki moczowej.
Jeśli ktoś zna podobny przypadek lub ma jakiekolwiek pomysły co może być przyczyną, jak możemy sobie z tym radzić i czy jest może jakiś specjalista na Śląsku (ufamy naszemu weterynarzowi ale może jest ktoś kto już opiekował się takim przypadkiem) który mógłby nam pomóc to BŁAGAM!!!! o zostawienie odpowiedzi. Jesteśmy już coraz bardziej bezradni bo zabiegi starczają na coraz krócej, a kotu ten stres też przynosi cierpienie. Boję się że niedługo zacznie nam chorować na inne rzeczy, tym razem ze stresu...
Dziękuję za wszelką pomoc
Pozdrawiam