Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 30, 2022 23:30 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu

Niestety, w 99% przypadku jak pytasz o dobrego weta to polecony będzie ktoś, jeszcze nie zabił żadnego zwierzaka :roll:

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pon sty 31, 2022 14:02 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu

To prawda, trudno jest poradzić sobie samej, szczególnie jeśli sytuacja jest nowa, bo kotek dotad nigdy nie chorował. Wiele z nas, osób opiekujących się kotami, ma za sobą takie przypadki, kiedy nie udało się pomóc. Z różnych powodów, czasem na pomoc było za późno, czasem okolicznosci tak się ułożyły, czasem zabrakło umiejętności, wiedzy, pomysłu albo po prostu szczęścia (za to był pech). Dlatego to forum jest przydatne, warto tu zaglądać. A nawet zagościć na stałe.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60210
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 31, 2022 20:57 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu

Po finsku nie doczytam, ale w wielu krajach zachodnich tylko czesc ubezpieczycieli ujmuje w polisach starsze zwierzeta.
Polisy mozna zmieniac dopoki sie nic nie dzieje i mozna co roku dobierac pod katem zakresu i ceny, warto szukac z opcja 'life insurance', czyli pokrycie leczenia, jesli sie przeciagnie powyzej roku/czasu obowiazywania polisy (sa na rok kalendarzowy).
I wtedy zazwyczaj sie kontynuuje taka polise, by obejmowala juz zaistniale klopoty zdrowotne.
Zajrzyj po watkach, na forum jest pare osob obeznanych z Finlandia.
Mozna tez odezwac sie do kogos z hodowcow finskich, z grup pomocowych zwierzakom.

FuterNiemyty

 
Posty: 3602
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Pon lut 14, 2022 20:56 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu

jolabuk5 pisze:To prawda, trudno jest poradzić sobie samej, szczególnie jeśli sytuacja jest nowa, bo kotek dotad nigdy nie chorował. Wiele z nas, osób opiekujących się kotami, ma za sobą takie przypadki, kiedy nie udało się pomóc. Z różnych powodów, czasem na pomoc było za późno, czasem okolicznosci tak się ułożyły, czasem zabrakło umiejętności, wiedzy, pomysłu albo po prostu szczęścia (za to był pech). Dlatego to forum jest przydatne, warto tu zaglądać. A nawet zagościć na stałe.



Po dwóch i pół tygodniu, czuję się gorzej niż w pierwszych dniach. Poczucie winy zżera mnie z każdym dniem coraz bardziej. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie znalazłam tego forum, chociaż na trzy tyg przed ostateczną decyzją. Ale zaraz sobie myślę, to po co są ci tzw lekarze, skoro ja muszę się dokształcać na własną rękę i szukać pomocy w internecie. Straciłam prawie 4 tyg jeżdżąc, dzwoniąc i szukając pomocy na miejscu...a to był najgorszy błąd. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego żaden z tych lekarzy nie przepisał leku przeciwbólowego. Dlaczego żaden nie zasugerował karmienia strzykawką, kiedy mówiłam że nie stać mnie na kolejne badania. Przecież, leki przeciwbólowe i przymusowe karmienie, dałyby nam wiecej czasu....chociażby na zorganizowanie dodatkowych pieniędzy.
Nie wiem, czy kot był do odratowania. Wygładał tragicznie. Dorosły kot ważył 2,5 kg. Nie potrafilismy już go głaskać inaczej niż po boku i po głowce, bo wystające kosci na grzbiecie były.... Wiem, zaraz ktos mnie będzie oskarżał o zagłodzenie kota. Próbowalismy cały czas podchodizc z jedzeniem, różnym, z nowymi puszkami, plynnymi snackami, surową ryba. Były próby brudzenia łapek, nosa... Całą tą wiedzę znaleźlismy w necie, bo oczywiscie żaden lekarz nawet tego nie doradzał. Te ostatnie dni, to było ciągłe sprawdzanie co kot robi jak wyglada, czy spi, jeżeli tak w jakiej pozycji. W nocy nie mogłam zasnąc myśląc, czy kot przeżyje noc. Rano pierwsze co robiłam, to szukałam kota, żeby sprawdzić, czy jeszcze żyje. Wmawiałam sobie, że waży wiecej, jak go podnosiłam, ale waga nie kłamała.
Są chwile, dni, takie jak wczoraj, że przechodze załamanie i zamiast spać, siedzę w nocy w łazience i ryczę. Przepraszam Kocisława, że nie dałam rady. Że nie wiedziałam co robić i że nie znalazłam na czas odpowiedniej pomocy.
Ktos pisał, że w jego przypadku pomogła wizyta w innym miejscu..... ja byłam w 4 różnych, z 6-cioma różnymi lekarzami sie konsultowałam....w trzecim tyg stycznia szukałam lekarza, który mógłby przyjechać do domu, żeby kota nie stresować. Jeden odpisał, że w tym konkretnym tyg nie ma czasu, ale polecił innego z wizytami domowymi. Tamten polecony, prosił o maila z opisem sytuacji i mówil, że sie odezwie. Nie odezwał się, mimo iż dzowniłam i dopytywałam czy przeczytał maila...czekałam, kolejny tydzien stracowny... tydzień, w ktorym może i trzeba było jechać do szpitala. I tak na każdym kroku taka padaka. Kompletnie nie rozumiem tej sytuacji. Dlaczego nasz ukochany kot miał takiego jebitnego pecha????? ....Wszystko na nic. Wszystko nie tak. Cały czas sie sugerowalismy, że to stres, skoro w dwóch różnych miejscach, ponowne badania nic nie wykazały... Do głowy mi nie przyszło, z tymi lekami przeciwbólowymi. Jak już poprosiłam o jakies, to było za późno....albo były za słabe...przecież na tym też sie nie znam... Naprawdę, nie potrafię zrozumieć dlaczego to się tak wujowo poukładało...Tak jak by sam Kocisław zadecydował, że odchodzi i umówił sie z siłami wyższymi na taki popiepszony splot zdarzeń.

Momentami wyobrażam sobie, że jednak nie paraliżuje mnie dzwięk słowa: eutanazja i po prostu uciekam z kotem ze szpitala. Nawet jeżeli miałby odejsc nastepnego dnia w domu...
Mam takie mysli, że w szpitalu nie chcieli mu pomóc, bo nie przyjechałam wcześniej i to była jakas zemsta. Wiem, że to głupie, ale różne myśli przychodzą mi do głowy. Po prostu przerosła mnie ta cała sytuacja. Nie wiem, jak poradzić sobie z całym tym żalem, smutkiem, ogromna pustką i przeogromnym poczuciem winy, z tymi wyrzutami sumienia. Kocisław nie zasłużył na taki koniec życia. Nawet jeżeli był chory....może nawet nieuleczalnie, to zasłużył na mniej bólu i stresu na koniec. Nie moge tego przeboleć, że tak wygladały jego ostatnie chwile. Ktos go porzucił, nie znamy jego historii. Ale na pewno nie była za ciekawa, skoro bał sie zawsze butów na nogach. Same buty nei wzbudzały w nim strachu, ale jak ktos miał buty na nogach, to nie było możłiwosci do niego podejsc. I te sytuacje, kiedy wkurzałam się na niego, bo potrafił mnie łapą zaczepiać o 6 rano wolny dzień, albo włazić mi do szafy, a ja potem znowu wkurzona, że musze odkłaczać ubrania...Teraz mi tego oczywiscie brakuje. Po prostu chciałabym, żeby było tak jak kiedyś, kiedy był częscią naszej rodziny i naszego życia, tak po prostu.
Chcielismy mu dobrać jakiegos młodszego brata, żeby miał towarzystwo na starość, już nawet zaczelismy szukać....nie zdążyliśmy.
Zostały wspomnienia, zdjęcia, filmy i kawałek futerka, zabrany ze szpitala. Niestety, odcisnąc łapy nie zdążyłam.
Nie wiem, czy ktos to przeczyta, ale pomoże mi samo napisanie. Szukałam oddzielnego wątku o żałobie po stracie kota, ale chyba tkiego nie ma, jednego, współnego.
Dziękuję raz jeszcze za próby pomocy.
I naprawdę chciałabym cofnąc czas...

Agamel

 
Posty: 22
Od: Śro sty 26, 2022 21:14

Post » Pon lut 14, 2022 21:25 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Współczuję.
Bardzo dziwnie się to wszystko potoczyło.

Rozumiem Cię doskonale, też tak mam, że nawet jak coś spartaczy lekarz, to mam pretensje do siebie, że źle wybrałam. I że można było gdzie indziej, inaczej, bardziej albo mniej... Przytulam.

megan72

 
Posty: 3476
Od: Śro kwi 18, 2007 12:41
Lokalizacja: Cymru

Post » Pon lut 14, 2022 21:30 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Wspolczuje bardzo.
Walczyliscie, a na pewne rzeczy nie ma sie wplywu.
Dane Wam wszystkim byly dobre, szczesliwe lata i to jest najwazniejsze.

FuterNiemyty

 
Posty: 3602
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Pon lut 14, 2022 21:38 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Większość forumowiczów ma za sobą takie przejścia i takie żałoby. Walkę, w której weci nie pomagają, a czasem szkodzą. Tu wszyscy Cię rozumieją. Bardzo Ci współczuję. Nie obwiniaj się, zrobiłaś, co mogłaś.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60210
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lut 14, 2022 22:52 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Są wątki o żałobie po zwierzakach raczej
Jest wątek pamięci o kotach
Ale z tel trudno mi szukać
Próbowałam napisać ale ścisk taki i łzy zalewają oczy ze nie mogę otworzyć

anka1515

 
Posty: 4091
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon lut 14, 2022 23:00 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

anka1515

 
Posty: 4091
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Wto lut 15, 2022 0:37 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Dziekuję raz jeszcze.
Pomagają mi Wasze słowa.
Pomaga mi paisanie o tym tutaj, bo w domu temat ostanich tygodni życia naszego kota, to temat tabu. Rozumiem to. Każdy inaczej przechodzi żałobę. Mój partner twierdzi, że chce pamietać to jak kot był zdrowy, i rozgrzebywanie tego, z serii, "co by było gdyby", nie pomoże.

Nie wiem, czy zrobiłam wszystko co mogłam. Ten paradoks czasu mnie wykańcza. Na początku stycznia, jak kot znowu przestał jesc po dwóch tyg jedzenia, dzwoniłam do szpitala o poradę. No zdziwnie było, że mirtazapina nie działa - to czemu nie zaswieciło sie lampka, że może cos boli? Porada była przyjechać do szpitala. Nie wiedziałam co robić. Nie stać mnie było na kolejne badania, zwlaszcza, ze dwa tyg wczesniej już je robili i twierdzili, że kot jest zdrowy, to teraz co chcieli robić? Jeszcze bardziej zaawansowane badania? Szkoda, że nikt nie powiedział wtedy: "Niech pani przyjedzie ewentualnie tylko po kroplówkę i jakis lek przeciwbólowy"..... No własnie. I ten mój brak doswiadczenia....Teraz to bym owszem, pojechała - po kroplówkę i lepsze leki przeciwbólowe, nawet bez mówienia mi tego, i bez tych żałosnych konsultacji, bo teraz to wiem co robić....Teraz.
Już wiedziałam po co jechać do szpitala 28 stycznia. Nie jechałam wcale po ostani zastrzyk. I nie oczekiwałam cudów, bo przecież już tam byłam i nie pomogli. Chciałam tylko przed weekendem wzmocnić kota w razie "w". Tyle, że już było za późno. To ten piepszony paradoks czasu...
Szukałam porad w necie, praktycznie od poczatku. Ciagle wyskakiwały mi te same artykuły, o brudnych miseczkach i zmianie karmy, jako powodach niejedzenia....No i oczywiscie, że trzeba pojsc do weta.... Nie wiem dlaczego nie znalazłam tego forum?
To wszystko rozwala głowe.

Dziękuję, za link do watku pamieci o kotach. Na pewno zajrze i cos napisze. Bo mi to pomaga.

Agamel

 
Posty: 22
Od: Śro sty 26, 2022 21:14

Post » Wto lut 15, 2022 2:31 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Wiesz, szkoda mi Ciebie, rozumiem Twoj zal i bol, ale tez przyznaj sie sama przed soba - Ty tu nie pisalas, ze kot jest w tak tragicznym stanie! Sama po przeczytaniu Twoich postow radzilam Ci porade telefoniczna (!), bo nie wiedzialam, ze kot w tym momencie juz wazyl 2.5 kg! Nie przedstawilas rzeczywistej sytuacji... Przykro mi, to bolesne, ale taka prawda.
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4236
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

Post » Wto lut 15, 2022 7:58 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Myślę, że Agamel sama nie do końca zdawała sobie sprawę, że stan kotka jest krytyczny. Przecież nie jechała z nim na eutanazję. Sprawa ciągnęła się długo, opis sytuacji na na początku był bardzo obszerny, aż trudno było ogarnąć wszystkie informacje. Może właśnie dlatego nie wydawało się, że jest aż tak źle. Smutne bardzo, że przez niekompetentnych wetów tak się wszystko potoczyło.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60210
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lut 16, 2022 9:59 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Ja naprawdę nie wiem czy sytuacja była krytyczna. Czy któryś z lekarzy tak powiedział? Jeden z ostatnich chciał go kroić w takim stanie. I weź tu bądź mądry. Wiedziałam, że sytuacja jest poważna i ciężka, bo wszędzie pisano, że niejedzenie nawet przez parę dni może uszkodzić nerki i stłuszczać wątrobę. Problemem były też finanse. Nie jesteśmy majętni. Mamy problemy z pracą. Ja naprawdę byłam rozdarta i nie wiedziałam co mam robić. Dlatego dzwoniłam do szpitala, pytałam się, co mogę sama zrobić. Porady typu, żeby jechać do Helsinek na MRI za 1,5 tysiąca euro, zostawię bez komentarza.
Szkoda mi Kocisława, bo nie zasłużył na taki koniec (zapewne, jak żaden kot), nawet jeżeli faktycznie miał poważną chorobę, może i nieuleczalną. Strach mieć kota, bo jak coś mu się stanie, to ja nawet nie wiedziałabym gdzie teraz jechać po pomoc.
(Ale przynajmniej wiem, gdzie szukać porad w necie)

Agamel

 
Posty: 22
Od: Śro sty 26, 2022 21:14

Post » Śro lut 16, 2022 10:45 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Strasznie mi przykro, sama się borykam ze śmierciami bliskich latami... nie masz obowiązku wiarygodnie oceniać sta kota, bo nie masz takiej wiedzy i doświadczenia.. są osoby które mają tendencję do wytrzymywania objawów, obserwowania, inni od razu lecą do weta z najmniejszym czymś... nie napiszę Ci, żebyś się nie obwiniała, bo sama musisz do tego dojść. Jedyne co to mogę napisać, ze zdobyłaś doświadczenie ktore wykorzystasz w przyszłości, dla dobra inych kotów, a kici zrobiłaś wszystko co wiedziałas i mogłas na ten moment. I oceniaj swoją decyzję z punktu i momentu i dnia tego, w ktorym je podejmowałaś, a nie z obecnej perspektywy..żebyś mogła powiedzieć, ze na ten moment wykorzystałaś całą dostępną Ci wiedzę do podjęcia decyzji... a że teraz tej wiedzy masz więcej? To jest teraz, a nie wtedy, gdy musiałas podejmować decyzje..
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Śro lut 16, 2022 11:27 Re: Pomocy, kot nie je od dłuższego czasu. [*] Czas żałoby.

Marzenia11 pisze:Strasznie mi przykro, sama się borykam ze śmierciami bliskich latami... nie masz obowiązku wiarygodnie oceniać sta kota, bo nie masz takiej wiedzy i doświadczenia.. są osoby które mają tendencję do wytrzymywania objawów, obserwowania, inni od razu lecą do weta z najmniejszym czymś... nie napiszę Ci, żebyś się nie obwiniała, bo sama musisz do tego dojść. Jedyne co to mogę napisać, ze zdobyłaś doświadczenie ktore wykorzystasz w przyszłości, dla dobra inych kotów, a kici zrobiłaś wszystko co wiedziałas i mogłas na ten moment. I oceniaj swoją decyzję z punktu i momentu i dnia tego, w ktorym je podejmowałaś, a nie z obecnej perspektywy..żebyś mogła powiedzieć, ze na ten moment wykorzystałaś całą dostępną Ci wiedzę do podjęcia decyzji... a że teraz tej wiedzy masz więcej? To jest teraz, a nie wtedy, gdy musiałas podejmować decyzje..



Dziękuję Marzenia za Twoje słowa. Chyba właśnie mój największy problem teraz, to zestawianie sytuacji z "wtedy", z obecną wiedzą. To mnie tak rozdziera. W życiu tak dużo i tak długo nie płakałam jak teraz. Chyba nawet nie byłam świadoma, że można tak pokochać zwierzę.
A niemożność pomocy Kocisławowi, jest dla mnie na chwilę obecną, największą porażką mojego życia.


I nie było też tak, że czekałam do ostatniej chwili. To, że znalazłam tak późno to forum, nie znaczy, że od poczatku kocich problemów zdrowotnych, nie próbowałam ratować kota. Byłam z nim w 4 różnych miejscach, rozmawiałam w sumie z 6-scioma, różnymi wetami, w połowie stycznia siodmy wet nie miał czasu, odesłal, do ósmego, który mnie całkowicie zlał (wszechobecna ksenofobia w najbardziej rasistowskim kraju w UE). Dlatego też tak cieżko jest mi pogodzić się z takim końcem Kocisława. Nie rozumiem kompletnie tego jebitnego pecha do lekarzy.


Ale chyba nie powinnam obawiać się posiadania kota i potencjalnych wizyt u weta. Z tą obecna wiedzą i dostępem do forum, w życiu nie pozwolę, żeby podobna sytuacja miała miejsce.

Agamel

 
Posty: 22
Od: Śro sty 26, 2022 21:14

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Zeeni i 476 gości