Powracająca pseudo ruja po sterylizacji/kastracji kotki

Cześć wszystkim!
Mam około dwuletnią kotkę którą przygarnęliśmy po tym jak się do nas przybłąkała.
Na początku stosowaliśmy 2 albo 3 razy zastrzyk hormonalny gdy była mała, bo nie chcieliśmy jej jeszcze ciąć.
We wrześniu 2021 przeszła sterylizacje - wycięcie jajników oraz macicy.
Przez kilka miesięcy był spokój, aż nagle przed świętami w grudniu zaczęła dostawać objawów rui.. już nie wyglądają one tak strasznie bo jedynie ciągle grucha i lubi się wydzierać na szczęście w łazience.
Wet stwierdził żeby przeczekać i że to może być normalne (np. mózg generuje hormony).
Po jakimś tygodniu jej przeszło, ale na sam koniec roku zachorowała na jakiegoś wirusa i przestała jeść oraz pić, miała gorączkę. Musiałem wtedy zabrać ją do bardzo dobrej kliniki weterynaryjnej z ostrym dyżurem ponieważ było święto.
Oczywiście cała sytuacje z tą pseudo rują przedstawiłem myśląc że to może przez nią. Kot miał porobione badania, morfologie krwi, usg itd jednak wszystko wyszło w porządku i weterynarze (różni) nie mieli żadnych zastrzeżeń co do stanu kotki. Dostała leki, antybiotyki i po paru dniach była jak nowa.
W klinice powiedzieli że ruje może powodować odprysk jajnika pozostawiony w ciele, jednak potrafi to być bardzo trudne w zlokalizowaniu.
Ale nie minęło długo bo wczoraj (22 styczeń) zaczęło się to samo.. znowu się wydziera.
Nie wiem co mam z nią robić, ładować w nią znowu zastrzyki hormonalne? Nie po to ją sterylizowałem. Z drugiej strony szukanie źródła problemu może się okazać trudne, drogie i być może inwazyjne a wolałbym jej kolejny raz nie rozcinać.
Znalazłem tu na forum podobne tematy ale zbyt wiele informacji oprócz tego że właściciele ratowali się zastrzykami nie wyczytałem.
Mam około dwuletnią kotkę którą przygarnęliśmy po tym jak się do nas przybłąkała.
Na początku stosowaliśmy 2 albo 3 razy zastrzyk hormonalny gdy była mała, bo nie chcieliśmy jej jeszcze ciąć.
We wrześniu 2021 przeszła sterylizacje - wycięcie jajników oraz macicy.
Przez kilka miesięcy był spokój, aż nagle przed świętami w grudniu zaczęła dostawać objawów rui.. już nie wyglądają one tak strasznie bo jedynie ciągle grucha i lubi się wydzierać na szczęście w łazience.
Wet stwierdził żeby przeczekać i że to może być normalne (np. mózg generuje hormony).
Po jakimś tygodniu jej przeszło, ale na sam koniec roku zachorowała na jakiegoś wirusa i przestała jeść oraz pić, miała gorączkę. Musiałem wtedy zabrać ją do bardzo dobrej kliniki weterynaryjnej z ostrym dyżurem ponieważ było święto.
Oczywiście cała sytuacje z tą pseudo rują przedstawiłem myśląc że to może przez nią. Kot miał porobione badania, morfologie krwi, usg itd jednak wszystko wyszło w porządku i weterynarze (różni) nie mieli żadnych zastrzeżeń co do stanu kotki. Dostała leki, antybiotyki i po paru dniach była jak nowa.
W klinice powiedzieli że ruje może powodować odprysk jajnika pozostawiony w ciele, jednak potrafi to być bardzo trudne w zlokalizowaniu.
Ale nie minęło długo bo wczoraj (22 styczeń) zaczęło się to samo.. znowu się wydziera.
Nie wiem co mam z nią robić, ładować w nią znowu zastrzyki hormonalne? Nie po to ją sterylizowałem. Z drugiej strony szukanie źródła problemu może się okazać trudne, drogie i być może inwazyjne a wolałbym jej kolejny raz nie rozcinać.
Znalazłem tu na forum podobne tematy ale zbyt wiele informacji oprócz tego że właściciele ratowali się zastrzykami nie wyczytałem.