Niestety utarł się stereotyp kota niemalże nieśmiertelnego. Zawsze spada na cztery łapy (więc po co siatki w oknie), rodzi bez problemów (bo kto pomaga bezdomnym kotkom?), kociaki niemalże rozejdą się jak świeże bułeczki trafiając z automatu w doskonale ręce.
Mam nadzieję że koteczka, bohaterka tego wątku, po tym ciężkim porodzie, powikłanym, wyczerpującym do granic, nie dokończonym, uzyska pomoc a nie straci życie przez sepsę lub ropomacicze osierocając nowonarodzone maluchy
Nikolanick - nawet jeśli koteczka odzyska siły musisz ją koniecznie pokazać wetowi. Jeśli został w niej martwy kociak lub jakieś pozostałości inne niż fizjologiczne po porodzie, to po chwilowej poprawie kotka może zacząć umierać i bardzo trudno będzie ją uratować bo w jej wnętrzu będzie gnijące mięso które ją zatruje.
Ty jesteś pełnoletnia?
Spytam się na wszelki wypadek.