Witam,
Rzadko tu zaglądałem, bo byłem szczęśliwym kociarzem przez 16,5 lat.
Dziś w nocy odeszła moja ukochana korka Sofia, którą miałem od Joli z Goczałkowic. Miała ukończone 17,5 roku, z tego od 1,5 roku chorowała na nerki, ale nie to było przyczyną jej śmierci. W piątek spuchł jej policzek i wet stwierdził, że to ropień zęba, dal antybiotyk i lek przeciwzapalny, ale niewiele pomogło. Opuchlizna z policzka zeszła, ale spuchło jej gardło, nie mogła jeść i pić, więc poiłem ją strzykawką. W poniedziałek i wtorek znów dostała zastrzyki, ale wczoraj po powrocie od weta zwymiotowała i już nie mogła wstać na nogi. Zrobiłem jej posłanie koło mojego łóżka (zawsze spała na moich nogach, ale już nie miała siły zejść na podłogę), kilka razy w nocy miauczała, więc ją głaskałem, ale potem nagle ucichła.
Była kochanym kotem, szkód mi narobiła co niemiara, ale nie można było się na nią gniewać. Nigdy nie sprawiała problemów, była czuła i chyba kochająca swoim kocim serduszkiem. Nie wiem jak się pozbieram po jej śmierci.
Nie mam kontaktu z Jolą, a może chciałaby wiedzieć co się stało z jej protegowaną.
Pozdrawiam
Henryk z Poznania