» Wto sty 18, 2022 0:41
Re: Szczepienie przeciw wściekliźnie obowiązkowe okolice Wwy
Moje koty nie mają się jak zarazić, a moje miejsce zamieszkania nie jest objęte jeszcze nakazem. Ale zaszczepiłam swoje koty. Z wielką obawą, że kiedyś mogą mieć mięsaka, lecz pilniej liczy się tu i teraz. Trzy to tymczasy ogłaszane na Warszawę. Jeden z kotów to straszny panikarz, na wizycie u weterynarza ma źrenice tak wielkie, że prawie tęczówek nie widać. Na Bemowie jakieś 2 lata temu brali go przez rękawicę spawalniczą, bo się bali, że pogryzie, a moja wet spytała, czy on nie ma problemów neurologicznych. Zwłaszcza on mógłby zrobić w gabinecie awanturę, chociaż pozostałym dwóm też się może zdarzyć. Przy obecnej tendencji weterynarzy, aby w razie pogryzienia pytać o szczepienie, bez pieczątki w książeczce każdy z tych kotów trafiłby na obserwację. A ewentualny przyszły DS może nie być na tyle asertywny, aby uprzeć się na obserwację domową. Mógłby zostawić kota w gabinecie. Taka trauma nie jest kotom potrzebna.
Zresztą mnie też może zagadać jakiś napuszony weterynarz, który nie pozwoli na obserwację domową, więc rezydentkę też zaszczepiłam...
Wszystko, co tylko mogę, kłuję w lewą tylną łapę. Niezależnie od zaleceń (zresztą nie polskich, o ile wiem). Każda iniekcja, dosłownie każda, może spowodować mięsaka. A szczepienie przeciwko wściekliźnie i szczepienie przeciwko białaczce jeszcze bardziej zwiększają ryzyko. Jeśli coś ma być amputowane, to niech to będzie jedna noga, nie dwie.