Alaalicja pisze:Sierra pisze:Po raz kolejny ci powtarzam - poproś weterynarza o tabletki na przetwarzanie rujki. Większość znanych mi kotek* kończy już "przerwę zimową" i będzie radośnie rujkować aż do lata
. Oczywiście z przerwami, ale zazwyczaj taka przerwa trwa maksymalnie tydzień
.
Czekanie, aż kotka skończy rujkę, żeby dopiero ją umawiać nie ma najmniejszego sensu. Zanim doczekacie sterylizacji to kotka zacznie zabawę na nowo... a dobry weterynarz nie zgodzi się ciąć w trakcie kotki domowej bez bardzo poważnej przyczyny
. Jak się zgodzi - zmień weterynarza.
Ok tak zrobię
Kastracja (nie sterylizacja) jest potrzebna. To wielka różnica w zabiegu.
Ruja permanentna czy nie jest wielkim obciążeniem dla organizmu.Każda ruja winna zakończyć się ciążą więc kot będzie wpadała w nią co chwila.
Ruja nie tylko kota fizycznie wyczerpuje. Ale ma wpływ na jego zdrowie. Może okazać się ,że zmieni się w niebezpieczne ropomacicze. Jak będzie "zamknięte" to nawet nie zauważysz. Jest ono śmiertelne ,nie leczone. A "leczenie" to pilny zabieg, który będzie wielokrotnie wyższy kwotowo niż zwykła kastracja. Kastracja przed pierwszą rują daje prawie 100% pewności ,że kotka w przyszłości nie rozchoruje się na raka sutków mlecznych. Jest on zwykle bardzo złośliwy i jego usuniecie często wymaga wycięcia całych listew mlecznych. A i tak nie daje gwarancji wyleczenia. Cierpienie okropne dla małej. Stać was na ew poniesienie takich kosztów?
Poza tym kotka w rujce też znaczy teren. Nie tylko moczem. Może to robić i kałem. Mocz może być cuchnący jak u kocura i potrafi strzykiem (tak ja kocur wali po ścianach) zalać całe mieszkanie. Zmienia się też jej charakter. Ciągłe wycie potrafi domowników doprowadzić do szału a to nie jest jej wina.
Jeśli wychodzi, to jest narażone jej zdrowie i życie. Kotki podczas rujki "nie myślą" tylko działają instynktownie i często giną np pchając się pod auta. Kryte przez kocury (przez wielu kawalerów) są tak naprawdę gwałcone. Stosunek jest niezwykle bolesny dla niej. Kocie penisy mają haczyki, którymi wczepiają się w pochwę. To olbrzymie cierpienie.
Poza tym, każdy stosunek, to niebezpieczeństwo przeniesienia chorób drogą płciową , które są niezwykle groźne np felv (kocia białaczka) czy fiv (kocie aids). O innych "kontaktowych" np grzybicy, świerzb, pasożytów... ran zadanych przez kocury babrzących się miesiącami zmilczę.
Inna kwestią jest to ,że nie każda kotka dobrze znosi ciążę i poród. Wymaga się wtedy pomocy dobrego weta i zrobienie np cesarki. Gotowi jesteście na takie wydatki? Co będzie jak ona kocięta odrzuci? Wychowacie je? Stać was na utrzymanie plejady kociątek , gąb do wykarmienia, szczepienia, kastracji...? A jak się urodzą kalekie? Jak kocica je odrzuci? Jak ona umrze? To młoda kotka i może nie być zdolna donosić i urodzić. Wiedz, ze kocice mogą być kilka razy kotne. Zanim wychowa "stare" może mieć już kolejną rujkę i zajść w kolejna ciążę. Zostawiając te. Jak straci dzieci (np uśpicie je, zachorują i odejdą) kotka szybko dostaje kolejnej i kłopot zaczyna się od nowa.
Teraz kocica winna dostać proverę na wyciszenie. Nie zastrzyk hormonalny, który utrzymuje się w organizmie do pół roku. Siejąc zniszczenie. Tabletki szybko się wypłukują. Wiedz,że czym później ją wykastrujesz a ona wpadnie w ciąg rujkowy, to po zabiegu, dalej może mieć objawy. Hormony wyciszają się nawet do 2-3 miesięcy.
Więc czym dłużej czekacie tym gorzej dla małej.