Mała kotka 3,5mc dziwne objawy brzuszkowe i oczy

Witajcie wszyscy, to mój pierwszy post na tym forum
Początkiem listopada zaadoptowaliśmy małą, wtedy jeszcze 2-miesięczną kotkę. Nasza radość trwała krótko, bo ledwo ze 2 dni i od tamtej pory zaczęło się wyłącznie zamartwianie. Zanim zdążyliśmy z małą na odrobaczanie ta zwymiotowała nam glistami. Odrobaczanie, od tamtej pory mała ledwo co jadła. Wyraźny dyskomfort gdzieś w pyszczku, dziwny dźwięk jakby tarcia i chrząkania przy gryzieniu. W międzyczasie z sierści wyczesaliśmy pchłę (po 2 tygodniach!!!), dorzuciliśmy stronghold, całe mieszkanie spryskane flee, od tamtej pory ani jednej pchełki.
Kolejne wizyty u weta i kolejne odrzucane diagnozy. Mała dosłownie nie przybierała na wadze mimo że zaczęła trochę więcej jeść. 720g, tydzień później 730 mimo w miarę okej jedzenia. Kupy małej miały blady kolor, momentami jasnobrązowy, momentami wręcz szarawy, momentami nawet różowawy- zupełnie jakby nie przyswajała nic z tego co szamała i wydalała jeszcze nie do końca strawioną karmę.
Badanie kału w kierunku pasożytów i lamblii, czysto.
W końcu podany antybiotyk - synergal wsparty osłonowymi - i tu nastąpił przełom. Poprawa widoczna już następnego dnia, od tamtej pory mała pochłaniała wszystko jak leci jak odkurzaczyk. Powiedziałbym że wręcz niezdrowo i w granicach absurdu - mała wyła w kuchni przy misce non stop, nawet tuż po jedzeniu. Przez 10 dni antybiotyku kupy stopniowo brązowiały i ciemniały, jedne były luźniejsze, jedne twardsze- do tego doszły wzdęcia i załatwianie się nam na łóżko (siurała tylko tam ale tylko przez parę dni- to już ustało tydzień temu) ale przy takim rozstroju jelit i antybiotyku udaliśmy te kupy i wzdęcia z wetką za normalne. W 8 dni kot z 820g wskoczył na 1070g, w międzyczasie masowanie brzusia i espumisan, czułem też jak jej tam bulgocze. Jednak dziś mija 3 dzień od zakończenia antybiotyku, mała zaczęła jeść dużo wolniej i widać że wraca jej ten dyskomfort pyszczkowy, buźka wydaje charczący dźwięk jakby trzeszczenia zębami. Dziś rano zrobiła dość mokrą kupę ze sporą ilością śluzu, na dodatek wczoraj (co ważne po wizycie u weta- bardzo późnym wieczorem) strasznie spuchło i zaczerwieniło jej się jedno oko które na dodatek mocno drapała. Trzecia powieka nachodziła momentami do połowy oka, mocny wypływ był w pewnym momencie. Zakropiliśmy floxalem który mieliśmy z niedawnego zapalenia spojówek drugiego grubaska. Rano oko mniej spuchnięte, głównie zaczerwienione. Dziś byliśmy znów u wetki- obejrzała i zbadała oba oczęta i nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości poza lekkim dyskomfortem, zaczerwienieniem i światłowstętem na jednym z nich. Poleciła kropić dalej floxalem 3-4 razy dziennie. Idealnie weszliśmy do domu i mała zaczęła się drapać po drugim, starałem się ją powstrzymywać (ale nie da się kota pilnować- jeszcze w ten sposób- non stop) i od razu zakropiłem floxalem. Dzwoniłem do wetki i poleciła tylko kropić tym floxalem. Mała non stop tyka to oko które jej dziś wyskoczyło.
Moje pierwsze pytanie to czy może ktoś mieć jakieś sugestie odnośnie tych jej nieszczęsnych problemów gastrycznych, nie mam już siły ani nerwów (wszystkie zjadłem). Biję się już z tym od 1,5 miesiąca i mam wrażenie że to znów wraca po odstawieniu antybiotyków...
Drugie pytanie to czy ma ktoś pomysł co może być jej z tymi oczami. Co ciekawe i na jednym i na drugim oczku pojawiło się to po wizytach u weta- około 10- minutowe spacery. Czy mógł to wywołać stres? Może uczulenie na jakiś smog? Nie będę ukrywał że jakość powietrza w ostatnich dniach nie była najlepsza ale nie wydaje mi się żeby coś takiego mogło wywołać tak silną reakcję w oczach kici.
Błagam pomóżcie, nie mam już sił. 1,5 miesiąca biegania, użerania się, stresu i walki a mam wrażenie że niczego to nie dało i jak diagnozy nie było tak nie ma.
Początkiem listopada zaadoptowaliśmy małą, wtedy jeszcze 2-miesięczną kotkę. Nasza radość trwała krótko, bo ledwo ze 2 dni i od tamtej pory zaczęło się wyłącznie zamartwianie. Zanim zdążyliśmy z małą na odrobaczanie ta zwymiotowała nam glistami. Odrobaczanie, od tamtej pory mała ledwo co jadła. Wyraźny dyskomfort gdzieś w pyszczku, dziwny dźwięk jakby tarcia i chrząkania przy gryzieniu. W międzyczasie z sierści wyczesaliśmy pchłę (po 2 tygodniach!!!), dorzuciliśmy stronghold, całe mieszkanie spryskane flee, od tamtej pory ani jednej pchełki.
Kolejne wizyty u weta i kolejne odrzucane diagnozy. Mała dosłownie nie przybierała na wadze mimo że zaczęła trochę więcej jeść. 720g, tydzień później 730 mimo w miarę okej jedzenia. Kupy małej miały blady kolor, momentami jasnobrązowy, momentami wręcz szarawy, momentami nawet różowawy- zupełnie jakby nie przyswajała nic z tego co szamała i wydalała jeszcze nie do końca strawioną karmę.
Badanie kału w kierunku pasożytów i lamblii, czysto.
W końcu podany antybiotyk - synergal wsparty osłonowymi - i tu nastąpił przełom. Poprawa widoczna już następnego dnia, od tamtej pory mała pochłaniała wszystko jak leci jak odkurzaczyk. Powiedziałbym że wręcz niezdrowo i w granicach absurdu - mała wyła w kuchni przy misce non stop, nawet tuż po jedzeniu. Przez 10 dni antybiotyku kupy stopniowo brązowiały i ciemniały, jedne były luźniejsze, jedne twardsze- do tego doszły wzdęcia i załatwianie się nam na łóżko (siurała tylko tam ale tylko przez parę dni- to już ustało tydzień temu) ale przy takim rozstroju jelit i antybiotyku udaliśmy te kupy i wzdęcia z wetką za normalne. W 8 dni kot z 820g wskoczył na 1070g, w międzyczasie masowanie brzusia i espumisan, czułem też jak jej tam bulgocze. Jednak dziś mija 3 dzień od zakończenia antybiotyku, mała zaczęła jeść dużo wolniej i widać że wraca jej ten dyskomfort pyszczkowy, buźka wydaje charczący dźwięk jakby trzeszczenia zębami. Dziś rano zrobiła dość mokrą kupę ze sporą ilością śluzu, na dodatek wczoraj (co ważne po wizycie u weta- bardzo późnym wieczorem) strasznie spuchło i zaczerwieniło jej się jedno oko które na dodatek mocno drapała. Trzecia powieka nachodziła momentami do połowy oka, mocny wypływ był w pewnym momencie. Zakropiliśmy floxalem który mieliśmy z niedawnego zapalenia spojówek drugiego grubaska. Rano oko mniej spuchnięte, głównie zaczerwienione. Dziś byliśmy znów u wetki- obejrzała i zbadała oba oczęta i nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości poza lekkim dyskomfortem, zaczerwienieniem i światłowstętem na jednym z nich. Poleciła kropić dalej floxalem 3-4 razy dziennie. Idealnie weszliśmy do domu i mała zaczęła się drapać po drugim, starałem się ją powstrzymywać (ale nie da się kota pilnować- jeszcze w ten sposób- non stop) i od razu zakropiłem floxalem. Dzwoniłem do wetki i poleciła tylko kropić tym floxalem. Mała non stop tyka to oko które jej dziś wyskoczyło.
Moje pierwsze pytanie to czy może ktoś mieć jakieś sugestie odnośnie tych jej nieszczęsnych problemów gastrycznych, nie mam już siły ani nerwów (wszystkie zjadłem). Biję się już z tym od 1,5 miesiąca i mam wrażenie że to znów wraca po odstawieniu antybiotyków...
Drugie pytanie to czy ma ktoś pomysł co może być jej z tymi oczami. Co ciekawe i na jednym i na drugim oczku pojawiło się to po wizytach u weta- około 10- minutowe spacery. Czy mógł to wywołać stres? Może uczulenie na jakiś smog? Nie będę ukrywał że jakość powietrza w ostatnich dniach nie była najlepsza ale nie wydaje mi się żeby coś takiego mogło wywołać tak silną reakcję w oczach kici.
Błagam pomóżcie, nie mam już sił. 1,5 miesiąca biegania, użerania się, stresu i walki a mam wrażenie że niczego to nie dało i jak diagnozy nie było tak nie ma.