Witam.
Jestem "mamą" dwóch kotek.
Pierwsza starsza ma już rok, a młodsza zaledwie 6 miesięcy.
Problem dotyczy młodszej kotki.
Od początku zmaga się z okropnymi problemami z układem moczowym. Objawami jest obecna krew w moczu oraz ciężkość w jego oddawaniu.
Już przy pierwszej wizycie u weterynarza, zgłosiłam problem. Kotka została zbadana i wstępnie Pani weterynarz nawodniła ją oraz podała lek rozkurczowy. Po tygodniu sytuacja była bez zmian. O ile od razu po dawce nawadniającej maluch pięknie się załatwił, z kolejnymi dniami było coraz gorzej. W moczu widoczna była coraz większą ilość krwi. W ciągu tego czasu weterynarz wypróbował na moim kocie tysiące leków, które nie przynosiły skutku. Miałam powoli wrażenie że nie wie co jej dawać, więc daje byle co - kroplówki, antybiotyki, suplementy, diety. Sama powoli zaczynałam się w tym całym dawkowaniu gubić. Nowymi zaleceniami była dieta wysokobiałkowa (surowe mięso, gotowane mięso), sucha karma Urinary oraz podawanie dużej ilości wody. Jeżeli chodzi o leki to przez miesiąc miała przyjmować NeoFuragine.
Uznałam że udam się do innej kliniki. Zawsze co dwie głowy, to nie jedna. W drugiej lecznicy weterynarz od razu wykonał badanie USG oraz podstawowe badanie moczu. Wtedy okazało się że w pęcherzu jest duża ilość skrzepów niewiadomego pochodzenia. Na początek zalecił dietę - zupełnie inną niż wcześniej. Teraz miała jeść normalnie karmę dla kotów (oczywiście bezzbożową i z dużą ilością produktów odzwierzęcych w składzie) i nadal pić dużo wody. Zaczęłam nawet dodawać wodę do karmy. Co tydzień jeździłam na zastrzyki z antybiotykiem na zapalenie pęcherza i wtedy też powtarzane było USG. Sytuacja jednak nie ulegała zmianie. Zdążały się nawet dni że oddawała "mocz" czystą krwią. Doszło do tego przeraźliwe skomlenie przy każdej wizycie w kuwecie oraz "kropelkowanie". W tym czasie z wywiadu weterynarz wywnioskował że problem może się objawiać z powodu stresu. Rzeczywiście kotka była dość nieśmiała i podobno po przejściach (dokładnie nie wiem bo wzięłam ją jako bezdomniaka). Dodatkowo była na etapie poznawania drugiej kotki, gdzie wiadomo że jedna i druga nie czuły się komfortowo na początku w swoim otoczeniu. Wtedy przepisał kapsułki Urinary Cat, krople CBD oraz zlecił używanie dyfuzora dla kotów na uspokojenie.
Wszystkie wymogi spełniłam i są do dziś.
Niedawno kotka przeszła test FeLV, który wyszedł na szczęście negatywny. Od jakiegoś czasu zauważyłam że nie trzyma moczu. Nadal często chodzi do kuwety. Jedyną poprawą w tym wszystkim jest fakt że zaczęła lepiej się załatwiać - tzn w większych ilościach.
Dodatkowo wspomnę że rozwija się prawidłowo - rośnie jak na drożdżach, dużo i chętnie je, nie wybrzydza, często pije, bawi się, jest ciekawska. Tak naprawdę gdyby ktoś nie zaglądał do kuwety uznałby że kot jest w 100% zdrowy.
Jeżeli chodzi o stres to zminimalizowałam go do minimum. Kotki po tygodniu od pierwszego kontaktu już razem skakały po drapakach. Obecnie nie rozdzielają się na krok. Nawet wizyta w toalecie nie może być w samotności. Śpią razem, wzajemnie się myją, bawią się, więc jeżeli chodzi o ten aspekt to nie mam się o co martwić.
Teraz czekamy na zabieg punkcji pęcherza. Może z posiewu wyjdzie jakiś wynik i dostanie odpowiednie aktybiotyki.
Czy może ktoś miał podobną sytuację ze swoim kotem? Albo jest w stanie posunąć mi pomysł na powód opisanej sytuacji?
Poza tym jestem nową użytkowniczką tego portalu więc WITAM WSZYSTKICH I POZDRAWIAM