Słuchajcie, nie wiem czy dobry wątek wybrałam, ale uznałam, że dobrze żebyście wiedzieli.
Nie chcę siać paniki, a jedynie Was ostrzec, żebyście zachowali czujność.
Zanim się rozwinę, napiszę -
po 4 dawce wystąpiła bardzo silna duszność i niestety mimo tlenoterapii, leków - mojej koteńki nie udało się uratować...
Dlatego obserwujcie swoje koty.
Moja kotka po pierwszej i drugiej dawce Solensii śmigała jak kilka lat wcześniej, a nie jak 12-letnia kocica ze zwyrodnieniami w łokciach, kolanach i nie wiadomo gdzie jeszcze. (Miłeczka jest z Fundacji, do mnie trafiła jako nieco ponad roczna kotka, gdzie tułała się od początku - trudno ustalić. Były dwa razy zastrzyki z HappyMini dostawowe, ale efekt był przejściowy).
Podawanie Solensii zasugerowała nasza pani ortopeda, po wynikach badań krwi, echu serca i magnetoterapii od jesieni, żeby kotek nie utykał.
Początek był rewelacyjny.
Trzecia dawka nieszczęśliwie przypadła na 23 czerwca 2023r., czyli szczyt zachorowań na ptasią grypę_albo_co_innego, a że Miłka to kot żywiony b.a.r.f.em to sugestie były różne. Bo prawdopodobnie równocześnie przyplątała się kontuzja przy kręgosłupie - na 100% ortopeda nie był w stanie ustalić. Duszność wystąpiła 26 czerwca, w bardzo duszny i upalny dzień. Wyniki krwi cały czasvbyły ok - morfologia była wykonana i 23.06 i w tygodniu po duszności. Usg brzuszka ok, rtg klatki ok.
Niestety, dla mojej Miłeczki, część objawów była wieloznaczna - pokładanie się, niechęć do jedzenia, objawy jakby miała zawroty głowy, po kilku dniach wszystko przeszło, po tygodniu duszności, które wystąpiły tylko pierwszego dnia były ledwie koszmarnym wspomnieniem. Przyczyn wtedy nie ustalono, leczenie objawowe.
Kotek wrócił do swojej formy, zalecenie ortopedy było w kierunku kontynuacji Solensii.
Po 4 dawce wieczorem 21.07.2023 bylo ok, ale kolejnego dnia w południe - duszności. Pozwólcie, że nie będę opisywać co dalej, streszczę tylko, że była poprawa późnym wieczorem, a w nocy wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenia i serduszko nie wytrzymało, reanimacja nieskuteczna. Ryczę do dziś.
Nie piszę tego żeby Was straszyć.
Po prostu bądźcie czujni.
Zgłoszę producentowi co się stało (czekałam na komplet papierów z lecznicy w której Miłeczka zmarła bardzo długo) ale można to zrobić wyłącznie drogą mailową - nie wiem czy ktoś zwróci na to uwagę czy nie.
Wybaczcie, jeśli coś jest zbyt chaotycznie lub pobieżnie - to niechcący, pewnie z bólu własnego upraszczam.
Dużo zdrowia dla Waszych kotów i oby ani jednej więcej...