Czesc,
Po dwoch latach wspolnej przygody z Rudą (która godnie przejeła nalezny jej "tron" po zyjącej wczesniej ze mna 17 lat Sziszki) mamy pierwszy problem ktory skonczyl sie interwencja weterynarza.
W zeszla niedziele (29 sierpnia) mialem wyjechac na tydzien - wyjazd sluzbowy, a kot pozostalby pod opieka dochodzącą. W sobote pojawily sie nieciekawe symptomy, wyjazd odwolalem, ale moge go opoznic tylko o tydzien co komplikuje cala sytuacje..
Na poczatek info o kocie.
Kotka sterylizowana, wiek 2 i pol roku. Kot wychodzacy "pod nadzorem" - na smyczy (i z GPS na wszelki wypadek), po prostu uwielbia eksplorowac teren. Aktualnie to niemalze jak mieszkanie z psem - wychodzimy na smyczy przynajmniej 3 razy dziennie. Mieszkam na przedmiesciach, wiec najpierw jest eksploracja malego ogródka, a potem sprawdzenie "rejonu" - czyli krzaczorów przy gruntowej drodze dojazdowej. Kot jest kotem polujacym - na koniki polne i wszystko inne co sie nawinie. Oczywiscie zdobycze probuje zjadac, i nie zawsze uda mi sie ja przkekonac zeby moze jednak nie. Nauczona doswiadczeniem wie juz ze np na osy sie nie poluje. W piatek zlapala mysz, ale udalo mi sie na chwile odwrocic uwage kota i odebrac ta mysz w "stanie ogolnym dobrym". Ruda ogolnie jest kotem hiperaktywnym, caly dzien biega, bawi sie, albo wyje pod drzwiami zebysmy juz wyszli.
Co ciekawe je niewiele, raczej blizej tych "mniejszych zalecanych ilosci", jest kotem szczuplym, ale nie chudym. Jest tez kotem ultrawybrednym - przez dom przewalily sie niezliczone zestawy i pakiety probne, zeby znalezc tych kilka karm ktore Szanownej Pani ewentualnie mozna serwowac. Utrzymywana jest glownie na gotowej karmie mokrej (Grau, Feringa, Catz Finefood), sporadycznie dogryza chrupkami za ktorymi ogólnie nie przepada (Feringa). Raz dziennie dostaje smakolyk - kilka paskow miesnych Catz Finefood. Czasem grzeszymy plasterkiem Poledwicy sopockiej ktora uwielbia - wiem ze to niezdrowe, wiec jeden plaster za ktory dalaby sie pokroic wpada raz na 2-3 dni.
Kot nie znosi wizyt u weta, kazda wizyta to ogromny stres - szybkie tetno i widoczne drżenie ze strachu.
Co sie dzieje:
Nie bylo jakis spekakularnych objawow, ale jako ze koty pozwalaja mi mieszkac ze soba juz kawal czasu pewne rzeczy mimowolnie sie zauwaza. I tak tez bylo tym razem. W piatek 27 sierpnia zauwazylem ze Ruda nie jest zainteresowana swoimi przysmakami (paski miesne) ktore przeciez uwielbia. Dziwne, lampka ostrzegawcza jeszcze sie nie zapalila ale fakt zostal odnotowany. Pozatym bawila sie i wariowala jak codzien.
W sobote objawy byly juz znacznie wyrazniejsze - zmiana zachowania kota. Z kota hiperaktywnego stala sie kotem znacznie mniej aktywnym. Nie zeby lezala caly czas, ale bylo duzo mniej zabawy i biegania. Na szczescie nie unikala kontaktu, jednak byl on juz ograniczony. Po poludniu okazalo sie ze nie chce nic jesc... a to juz objaw ktory dla mnie jest jak dzwonek alarmowy. Do tego od soboty rano nie bylo "dwojki" w kuwecie. Gdy sytuacja nie zmienila sie do poludnia w niedziele (28 sierpnia) podjechalismy do weta.
Badanie:
Pomiar temperatury wskazywal na goraczke. Zrobione zostaly pelne badania krwi, w tym Kreatyna, profile watrobowe i trzustkowe. Byla mowa o "pelnym badaniu" ale to sa profile o ktorych ja uslyszalem, moze bylo wiecej.. niestety nie dostalem wynikow a w zamieszaniu zapomnialem o nie poprosic. W kazdym razie wszystkie wykonane badania krwi wyszly w normie. Wynik "obmacania" kota rowniez prawidlowy - lekarz nie wyczul zadnych zgrubien ktore moglyby swiadczyc o np zastojach w jelitach.
Nie zostala postawiona diagnoza poza "prawdopodobna infekcja". Kot dostal krótko dzialajacy steryd w zastrzyku, preparat witaminowy, preparaty na poprawienie pracy jelit i zwiekszenie apetytu.
I juz w niedziele byla poprawa. Kot znowu zaczal trafiac do miski, niestety je duzo mniej niz poprzednio - mniej wiecej od 1/2 do 2/3 poprzednich ilosci - ktore jak wspomnialem wczesniej nie byly nigdy szkoujaco duze. Troche to niepokoi, bo wydaje mi sie ze aktualnie kot jest na kalorycznym minusie co dlugoterminowo nie doprowadzi do niczego dobrego. W kuwecie pojawil sie wyczekiwany urobek, w niedziele po poludniu i w poniedzialek ze dwa razy. Niestety konsystencja raczej plynna - nie ze sama woda, ale jednak nie tak jak powinno byc. Od poniedzialku wieczór do teraz (sroda godz 12) w kuwecie brak opcji 2.
We wtorek (31 sierpnia) bylismy na wizycie kontrolnej. Nie ma juz goraczki - temperatura jest w normie. Ale pozostal ograniczony apetyt i sprawa kuwetowa. Kot dostal kolejne zastrzyki - tym razem dlugo dzialajacy steryd i antybiotyk. Dostalem tez preparat wspomagajacy odpornosc do podawania w domu. Nastepna wizyta zostala ustalona na dopiero za 2 tygodnie.
Aktualny stan:
W skrocie moglbym powiedziec ze mam tak 1/2 tego kota co poprzednio. Bawi sie, ale mniej, poza spacerami na ktore ciagnie o kazdej chwili dnia i nocy. A jesli leje - trudno, wyjdzmy i bede siedziec pod okapem i sie rozgladac. Biega rowniez, ale mniej. Je, ale ograniczone ilosci w porownaniu do sytuacji przed choroba. Nie unika kontaktu ale pewnych elementow nie ma - np codziennej ceremonii porannego powitania. Smakolyki Catz wchodza z oporem, nawet poledwica sopocka (probowalem podac maly kawalek w akcie desperacji) wchodzi w postaci jednego malego kesa i reszta zostaje.
I tak to wyglada... takie mocniejsze objawy pojawily sie w sobote, a jest sroda. Co jeszcze moge sprawdzic, moze zasugerowac jakies badania ? Albo po prost poczekac i obserwowac ?
Duzym utrudnieniem jest moj nieprzesuwalny juz wyjazd w najblizszy poniedzialek.