wyrobekj pisze:Oto artykuł, który twierdzi inaczej i tak samo informował mnie weterynarz:
https://weterynarianews.pl/glista-kocia ... t-i-ludzi/Weterynarz mówił, że jaja glizd mogą być na futrze kota. I żeby absolutnie nie całować kota w głowę dopóki nie mam 100% gwarancji, że nie ma robaków.
Jeżeli powiem koleżance o robakach to są duże szanse, że nigdy go potem nie weźmie do domu, więc chcę najpierw te robaki wyleczyć aby potem kot mógł mieć przez 2 miesiące DT skąd łatwo go mobę wozić do lekarza.
Co do odrobaczania, to tak zdecydował lekarz prowadzący, który jest weterynarzem z dużym stażem. Nie mogę z nim dyskutować.
Trochę nie chce mi się szukać, chociaż oczywiście mogę, jeśli będziesz chciała poczytać, ale jest artykuł naukowy (i mam tu na myśli artykuł, który ukazał się w piśmie naukowym, a nie na stronie internetowej, na której nikomu nie chciało się nawet podać autora), który mówi o tym, że dopóki nie ma objawów zarobaczenia (jak chudnięcie, biegunki, wydalanie pasożytów i inne), to robaki są pożyteczne dla organizmu. Powszechne robaki zamykają wrota dla tych rzadszych i groźniejszych (jak tęgoryjec). Jest to jeden z kilku pożytecznych wpływów.
Organizmy ludzkie i zwierzęce przez tysiące lat ewolucji dostosowały się do radzenia sobie z pasożytami. Szacuje się, że prawie każdy człowiek ma przynajmniej jednego pasożyta, o którym nie wie. A nie wie właśnie dlatego, że organizm sobie radzi. Dopiero gdy przestaje sobie radzić, pojawiają się objawy.
Jak weterynarz chce zagwarantować, że kot nie będzie miał żadnych pasożytów? Co tydzień będzie badał kał, nim pocałuje kota w głowę?
Co do koleżanki i jej niechęci: wiesz, że nawet podawanie przez 3 dni z rzędu i po 10 dniach przerwy przez kolejne 3 dni z rzędu tabletek na robaki, a potem jeszcze zakrapianie spot-onem przez nowy domek nie wyleczyło mojego tymczasa z glist? Glisty niekiedy bardzo trudno się wybija, bo wystarczy minąć się z ich cyklem rozwojowym o jeden dzień, a inwazja zaczyna się od nowa. I mam tu na myśli zarobaczenie dające objawy. Kot był u mnie odrobaczany łącznie w 4 turach, potem jeszcze w DS a i tak powtórzyło się u niego zarobaczenie. W takich wypadkach należałoby spróbować rzadziej stosowanego schematu: 5 dni z rzędu odrobaczanie, 10 dni przerwy, 5 dni odrobaczanie, 10 dni przerwy, 5 dni odrobaczanie. (Tak też przekazałam nowemu domkowi, gdy znów pojawiły się objawy.) Odrobaczanie to nie jest podanie jednej czy dwóch tabletek i starczy. Jeśli sytuacja tego wymaga, walka może być długa.
A co do samego artykułu ze strony internetowej, to jest tam przede wszystkim o braku higieny:
Drogi zarażenia glistą u człowieka:
- spożycie niedogotowanego mięsa
- zaniedbania higieniczne przed jedzeniem, czyli niemycie rąk
- przypadkowe zjedzenie warzyw czy owoców zanieczyszczonych jajami glist
- brak lub zbyt rzadkie dezynfekowanie kuwet
(...)Do częstego zarażenia dochodzi u małych dzieci, które bawią się w osiedlowych piaskownicach, gdzie załatwiają się dzikie koty. Brak wyuczonych odruchów mycia rąk u dzieci przed włożeniem ich do ust prowadzi do przypadków zarażenia glistami.
Nacisk jest położony na zabawę w odchodach i pakowaniu brudnych rąk do ust. A od początku pisałam, że wystarczy zachować zwykłą higienę, aby uniknąć zarażenia.
Jasne, rozumiem, to decyzja koleżanki. Chce, aby kot był odrobaczony i to jej warunek. W porządku. Ale co będzie, jeśli inwazja się powtórzy, jak u mojego tymczasa? Albo inaczej: czy bierze pod uwagę, że nikt nie jest w stanie zagwarantować, że inwazja się nie powtórzy?
Polemizuję tu na wątku, bo chyba obie podchodzicie do robaków jak do wirusa Ebola. A zarażenie się nie jest ani takie łatwe, ani tym bardziej takie groźne. Bardzo możliwe, że obie macie po kilka pasożytów i o tym nie wiecie.