Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Szalony Kot pisze:Tu jest post Witka Nowaka z większą liczbą fot, masakra
https://www.facebook.com/witek.nowak.54 ... 6504810261
Szalony Kot pisze:Na tej grupie Vivy widzę, że poszukiwane są DT/ DT, zastanawia mnie, czy rodzime hodowle chociaż kilku z nich nie są zainteresowane odbiorem?
Tzn zapewne większość z odebranych kotów jest urodzonych tam, ale te starsze to raczej mają hodowle macierzyste...
madrugada pisze:Szalony Kot pisze:Tu jest post Witka Nowaka z większą liczbą fot, masakra
https://www.facebook.com/witek.nowak.54 ... 6504810261
Niestety, nie wszyscy mają konta na Facebooku
Co się zobaczyło to się nie odzobaczy.....
Będzie długo... i drastycznie.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie I.K. z warszawskiej hodowli S.V. czy bym pomógł jej przy kotach, tzn. nakarmić, sprzątnąć kuwety czyli standard wakacyjny. Ok, spoko. Następnego dnia przyjeżdżam po klucze. Już po wyjściu z windy na korytarzu potworny smród mówi, że tu się dzieje bardzo źle. W drzwiach wita mnie 5 kotów i smród, przy którym oddech Shreka to perfuma. Zasrane podłogi, ściany, nawet rolety w oknach..... Biorę klucze, zaliczkę i uciekam pod byle pretekstem. W domu na klatce schodowej ściągam ciuchy i pryskam się wszelkimi możliwymi odkażaczami, potem długi prysznic. Całą noc mam koszmary a w krótkich chwilach przebudzenia układam gryplan, od czego zacząć...... I już następnego dnia życie zweryfikowało te plany.
Otwieram drzwi i w progu i dookoła czeka na mnie kotów 19 szt......... i dwudziesta, na parapecie, bo nie ma siły zejść na podłogę..... Robię im szybki przegląd. MCO i SIB. Większość z olbrzymimi kołtunami, wszystkie z różnymi infekcjami, lżejszymi, cięższymi i bardzo ciężkimi. U wielu zamiast ogona jest jeden wielki kołtun z gównem w środku, niektóre koty praktycznie nie mogą chodzić z powodu wkręconego gówna w portki. Na szczeście na parterze jest gabinet weterynaryjny, umawiam wizytę i wracam do sprzątania kuwet. A właściwie to najpierw zeskrobanie zaschniętych gówien z podłogi. Najpierw kuweta w łazience, po 20 minutach walki zostaje doprowadzona do stanu używalności, odkażanie sobie daruję bo mam jeszcze 6 kuwet do ogarnięcia. Dobrze, że żwirek jest. Dzwonię do pani prezes klubu hodowcy, SMK1, Joli Pruchniak i opisuję co zastałem, i że właśnie idę z najbardziej chorą sibką do weta. Koteczka niestety musiała zostać poddana eutanazji, fotki i film poniżej. Jola organizuje TOZ i Powiatowego Lekarza Weterynarii. A ja biorę kolejne 2 sibki do weta i niestety, golenie do gołej skóry, filc na grzbiecie ma grubość 3-4 cm.. Bagno w uszach, olbrzymi kamień na zębach.... Proszę lekarkę o zebranie do worka wygolonego futra, jak ktoś chce obejrzeć jak może olbrzymi być kołtun to zapraszam....Kolejnego dnia przyjeżdża PIW, TOZ i prezes stowarzyszenia i robią dokumentację a ja ciąg dalszy weterynarza, tym razem biorę do weta kocięta i ich rzekomą matkę. Wiek 7 miesięcy, waga 2-2,5kg wskazuje na głodowanie, brak czipów, książeczek, nie odrobaczane, nie szczepione, z infekcjami oczno-nosowymi. Wieczorem moja żona dostaje pm od A.M. (członek komisji rewizyjnej SMK1, postać dość znana w światku hodowlanym i wychwalana przez nabywców kociąt), że ona następnego dnia przyjedzie i zabierze kociaki oraz matkę. A.M chciała zabrać kocięta bo były po jej kocurze. Gdzie była przez 7 miesięcy? Natychmiast powiadamiam panią prezes, która uprzedza, że koty są dowodem w sprawie i nie mają prawa na chwilę obecną zmienic miejsca pobytu.... Koty jednak w tajemniczy sposób znikają.... I A.M. mówi, że to nie ona, I.K. natomiast, że zabrała je pani technik weterynarii, która będzie się opiekowała i sprzątała w hodowli. Koty były w trakcie rozpoczętego leczenia. Pozostawiam bez komentarza, uczulam tylko, że maluchy są chore, do rodowodów będą potrzebne testy DNA rodziców.
Teraz pozostaje tylko czekać na interwencyjne przejęcie kotów przez fundację Koci Świat.
Uwaga dla nabywców kociąt od A.M. i hodowli z nią powiązanych (o jednej wiem na pewno) – żądajcie testów DNA, nie wierzcie we wszystko co jest w rodowodzie, zwłaszcza jeżeli dotyczy to szylkretek i różnych odmian srebra. Podejrzewam podstawienie kociąt do dokumentacji innej kotki w celu legalizacji pochodzenia. Dla zainteresowanych podam numery chipów kociąt i rzekomej matki.
Do hodowców: narzekamy na pseuduchów a sami mamy bagno i nie reagujemy.....
Zdjecia tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Ps. Podobno się nie sra we własne gniazdo ale ja nie mam ochoty być łączony z takim syfem. Jak uda się zlikwidować tą „hodowlę” to będzie super.
Tego samego dnia wieczorem po mojej ostatniej wizycie znaleziono jeszcze jednego kociaka w stanie agonalnym. Cały oblepiony odchodami, temperatura 34 stopnie. Widocznie nie miał siły nawet zamiauczeć nie mówiąc o wyjściu do miski jak ja tam byłem. Eutanazja skróciła cierpienia...
Dla niedowiarków: mam pełną dokumentację weterynaryjną oraz u weterynarza jest mnóstwo zdjęć i opisów poszczególnych przypadków. Dodatkowo dla ciekawych – zachowałem ogolony pancerz syberyjek, jak by ktoś nie wierzył, że można kota doprowadzić do takiego stanu.
Najgorsze jest to, że niektóre osoby wiedziały i nie reagowały....
Wczoraj, tzn. 28.07.2021 VIVA podjęła interwencję.
Cdn...
"SMK1 - Stowarzyszenie Miłośników Kotów Jedynka
\
Warszawa, 30 lipca 2021
Oświadczenie
Zarządu Stowarzyszenia Miłośników Kotów „Jedynka”
Według wiedzy Zarządu Stowarzyszenia w hodowli pani Ireny Kapicy problemy natury higienicznej przewijały od się dłuższego czasu. Nasz członek, pani Anna Matwiejczuk, już w 2018 roku, jako jedyna, informowała zarząd o poważnych zastrzeżeniach tego typu w stosunku do hodowczyni. Później pojawiały się też kolejne głosy. Nikt jednak nie zgłaszał problemów dobrostanowych – poza specyficznym zapachem uwag co do kotów nie było. Pani Kapica do niedawna też uczestniczyła czynnie w wystawach kotów rasowych – ponownie, bez uwag dobrostanowych ze strony zarówno lekarzy weterynarii obecnych na wystawach, jak i samych sędziów oceniających jej koty. W sprawie utrzymania porządku w hodowli członkowie zarządu, jak i zwykli członkowie stowarzyszenia, wielokrotnie interweniowali u pani Ireny, a pani Anna Matwiejczuk doprowadziła swoimi staraniami do generalnego remontu mieszkania. Pomagała też pani Kapicy w ograniczeniu liczebności stada za pomocą adopcji. Niestety, po wydaniu kilku kotów pani Kapica zerwała umowę.
W 2020 roku pojawił się artykuł prasowy o „uciążliwym sąsiedzie”. Mimo, że ani nazwisko, ani adres nie padły, nie sposób było nie domyśleć się o kim mowa. Od tego momentu Zarząd starał się wszelkimi sposobami doprowadzić do kontroli w hodowli – niestety, bezskutecznie – zarówno z przyczyn uników wykonywanych przez panią Kapicę, jak i epidemii COVID.
W styczniu 2021 dotarła do nas skarga sąsiada pani Kapicy. Zarząd potraktował sprawę poważnie – biorąc pod uwagę poprzednie doświadczenia z tym hodowcą. Z sąsiadem prezes Jolanta Pruchniak przeprowadziła szereg rozmów telefonicznych zapewniając o chęci pomocy i wdrożonych procedurach kontrolnych. Niestety, po kilku rozmowach kontakt z sąsiadem się urwał – a pani Kapicy dalej nie udało się nakłonić do współpracy. Na tym etapie zarząd zaczął szukać pomocy instytucji państwowych i samorządowych – i dalej naciskał na hodowczynię w celu uzyskania dostępu do miejsca chowu.
W maju do zarządu dotarło pismo z policji. W piśmie dochodzeniówka, na zlecenie prokuratora prowadzącego sprawę, zwróciła się z szeregiem zapytań odnośnie pani Kapicy. Z pytań jednoznacznie wynikało, że temat nie dotyczy już jedynie poziomu higieny w hodowli, ale też dobrostanu kotów. Zarząd podjął pełną współpracę z prokuraturą i policją, udzielając odpowiedzi na wszelkie pytania. Odbyto również dwie rozmowy telefoniczne z policjantką z wydziału dochodzeniowego, w celu udzielenia dalszych odpowiedzi na pojawiające się kolejne pytania. Jednocześnie zarząd wystąpił z wnioskiem do prokurator prowadzącej sprawę o dołączenie Stowarzyszenia jako strony. Pismo do dnia dzisiejszego pozostało bez odpowiedzi.
Zarząd postanowił ponownie zwrócić się o pomoc do administracji. Udało się dotrzeć do naczelnika Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m. st. Warszawy, któremu przedstawiono całą sprawę. Naczelnik podjął temat, ale oczekiwał na dowody, choćby w formie fotografii stanu hodowli lub oświadczenia, ale po wizji lokalnej, nie na podstawie opowieści osób trzecich.
I tu pomógł szczęśliwy zbieg okoliczności. Pani Kapica zatrudniła pana Witolda Nowaka w ramach pomocnika w hodowli. Pan Nowak, jak tylko wszedł, natychmiast poinformował o stanie rzeczy prezes zarządu, Jolantę Pruchniak, która bezzwłocznie udała się na miejsce, dokonać wizji lokalnej.
W jej wyniku powstał wystarczający materiał dowodowy dla urzędów państwowych, aby wdrożyć dalsze kroki postępowania. Biuro Bezpieczeństwa wystosowało odpowiednie wnioski – w tym do Burmistrza, o odbiór interwencyjny. Prezes Pruchniak zwróciła się też o pomoc w sprawie do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, oddział Warszawa. Zarówno lekarze powiatowi, jak i TOZ, zgodzili się następnego dnia dokonać swoich oględzin miejsca chowu. Znów – nieocenioną rolę w tej części odegrał Witold Nowak, otwierając drzwi. Bez niego nie byłoby to zapewne wykonalne.
Zarówno PIW jak i TOZ byli jednomyślni z prezes Pruchniak – koty natychmiast muszą zostać odebrane. Powiatowa Lekarz Weterynarii wystosowała w trybie nagłym dokumenty do Burmistrza Mokotowa o nakaz interwencyjnego odbioru zwierząt. W między czasie zarząd stowarzyszenia rozmawiał z dwoma kolejnymi organizacjami prozwierzęcymi – Strażą dla Zwierząt w Polsce i Fundacją Azylu „Koci Świat”, w celu znalezienia bezpiecznego miejsca dla odebranych zwierząt.
Zanim jednak Burmistrz podpisał nakaz odbioru – czy to z Biura Bezpieczeństwa, czy od Powiatowego Lekarza Weterynarii, do miejsca chowu weszła Fundacja VIVA w asyście policji, na mocy nakazu prokuratorskiego. W wyniku interwencji odebrano 22 koty w różnym stanie zdrowotnym. Zarząd skontaktował się z osobą odpowiedzialną po stronie Fundacji za tę interwencję i zadeklarował pomoc w doprowadzeniu sprawy do jedynego, naszym zdaniem, możliwego finału – wyroku skazującego. Fundacja chętnie przyjęła naszą pomoc, o dalszych postępach w sprawie będziemy informować w ramach możliwości.
Dodać tu należy, iż brak odpowiedzi prokuratury na pismo zarządu przedłużyło o dobrych kilka tygodni męki kotów – gdybyśmy wcześniej zostali dopuszczeni do sprawy, być może udałoby się już w czerwcu wejść tam razem z Fundacją VIVA. Tego jednak już nie zmienimy. Mamy natomiast nadzieję, że zmieni się polskie prawo w zakresie możliwości przeprowadzania interwencji w hodowlach. Na dziś stowarzyszenie nie ma de facto możliwości wejścia do hodowcy, który odmówi otwarcia drzwi – a bez posiadania choćby jednego dowodu (nie do zdobycia bez wizji lokalnej) organy państwowe odmawiają współpracy. Mamy nadzieję, że przy kolejnej nowelizacji Ustawy o Ochronie Zwierząt Parlamentarzyści dopiszą do katalogu osób uprawnionych do interwencji w takich strasznych miejscach także upoważnione osoby reprezentujące stowarzyszenie hodowców. Gdyby taki zapis był, sprawę można byłoby zakończyć o wiele wcześniej.
Zarząd
Stowarzyszenia Miłośników Kotów „Jedynka”
Kapica Irena - Snowcats Village*PL
Miasto: Warszawa
Tel: (22) 847-19-12
Tel: 0 602 181-428
E-mail: [ napisz e-mail >>> ]
Koty: Maine Coon
Użytkownicy przeglądający ten dział: ASK@ i 242 gości