Witam serdecznie, bardzo proszę o poradę na temat poniższej sytuacji.
Byłam na działce (chodzę tam raz w tygodniu) i przychodzi do mnie dzika kotka, którą karmię - oczywiście podejść do niej nie można. Widziałam już jakiś czas temu, że chyba urodziła. Tydzień temu widziałam jak przenosi jednego malucha - nie znam się za bardzo, ale jak patrzę na zdjęcia kociaków w internecie to myślę, że mógł mieć około 4 tygodni. No i sytuacje wygląda tak - kotka przyszła, zjadła i poszła. 10 minut później słyszę jak miauczy gdzieś niedaleko - nie takie typowe miauczenie tylko trochę gardłowo, a trochę takie mraczenie. Zaczęłam jej szukać i znalazłam 2 działki dalej - nie mogę na tą działkę wejść, nie było właściciela, a ogrodzenie jest bardzo wysokie i ostre. Dalej wydawała różne dźwięki na które odpowiadało kociątko, którego nie widziałam (trochę zagracona ta działka i słabo widać). Tak sytuacja trwała około 2 godziny - ona miauczała, a zaraz kociątko jej odpowiadało miauczeniem. Później kotka znikła z mojego widoku i co jakiś czas kociątko miauczało. Nie wiem czy temu maluchowi coś się stało. Ona zanim się zmyła siedziała na środku tej działki, a kociątka nigdzie nie widziałam. Martwię się, nie znam się na kotach i ich zachowaniach. Dlatego prosiłabym o poradę czy taka sytuacja wymaga jakiejś interwencji czy to normalne zachowania wśród kotów - może to była jakaś nauka. Wiem, że napisałam chaotycznie, ale kompletnie nie wiem co o tym myśleć i bardzo się martwię. Pozdrawiam serdecznie