Prolaps aka Odbyt aka rudy szuka domu. Jest kochany (aż dziw, że z ulicy!), przepiękny. I jak pisze Fleur - wetki go rozpieszczają
Ostatnio z okazji rozpoczęcia roku szkolnego częściej jestem obok jego dawnego miejsca bytowania. I tak dość regularnie widuję jego mamuśkę, jak już totalnie bez żadnych zmartwień wygrzewa się na dachu lokalnych blaszaków.
Mikaela zostaje u mojej koleżanki na stałe. Rossini pojechał do domów do Austrii, do super DSu, gdzie rok temu pojechała moja tymczaska Milusia/ Nuria. Rossini został Pedrem
Domu nadal szukają Don Jose i Donna Eufemia, są u siostry mojego TŻ na DT - długo to trwało, ale wreszcie z zainteresowaniem reagują na człowieka, wyciągają łapki przez pręty klatki, wypuszczone przybiegają na głaskanie. Bałam się, bo ich oswajanie nie szło zbyt dobrze
czarny Jose jest zdecydowanie większym przytulakiem i mruczkiem, ale też ma więcej pstro w głowie, to autor pomysłów w stylu "czy na pewno nie da się wejść na żyrandol", no nie można się z nim nudzić
Femcia jest bardziej stateczna, spokojniejsza, ale też nie wyrywa się tak do mruczanek, lubi, ale nie zabiega nachalnie.
Niestety dziś na terenie skąd je zgarnęłam widziałam kolejne dwa kociaki, jeden srebrny burasek (to mogłoby od biedy być ich rodzeństwo, tylko że czemu nie było widziane przez tyle czasu?) i jeden rudasek :/ na oko czwarty miesiąc. Sreberko to na kicianie nawet podbiegło i było gotowe się zaprzyjaźniać, tylko stchórzyłam, bo drzwi od domu stały szeroko otwarte, a ja nawet żadnego transportera nie miałam.
Trzeba będzie znowu łapać
No i dostałam zgłoszenie o kolejnych kotach wolnożyjących, które dokarmia lokalna artystka - taka trochę duchem nie z tej ziemi, ale serce ogromne. Zgarnęła kocięta, wszystkie do adopcji, taki kolorowy koszyczek
Komu kotka, komu?