Dużo nowości u nas
Z wiadomości dobrych, to Don Pedro i Donna Eufemia (ostatnie kociaki, te na tymczasie u mojej bratowej) zostają tam na DS
W wyniku ogłoszeń zgłosił się ktoś po Pedro i jak mama i siostra mojej bratowej o tym usłyszały, to uderzyły w taki płacz i awanturę, że koty zostają
nawet anty-koci teść kupił im dodatkową kuwetę, "no bo urosły przecież"
są już po kastracji, zadowolone, mruczące.
Z wiadomości mniej dobrych, to zadzwoniła Fleur, karmicielka zgłasza przy transformatorze nowego kota, pingwina. Jest cień szansy, że to ten, co kiedyś wpadł nam w ręce, już wykastrowany, ale musimy to sprawdzić. Na razie kończę przechodzić infekcję, która położyła mnie na dwa tygodnie do łóżka, nawet test na covid robiłam, bo myślałam, że wypluwam oskrzela z płucami i krtanią, ale to jednak nie covid. Antybiotyk pomaga, tylko słabiutka jestem bardzo.
Tuż przed infekcją byłam na spacerze z dzieciakami obok naszej "ulubionej" rozmnażaczki, w ręce na kicianie wszedł nam ten rudy kocurek, co już raz go brykającego widziałam. Żeby nie awantura i płacz dzieci "ja też chcę go pogłaskać", która go spłoszyła, to brałabym. Więc planowo teraz będę tam chodzić na spacery bez dzieci, za to z transporterem i liczyć, że tylko do mnie też wyjdzie
Futro już ma inne, takie brudnawe, jakby go przestali wpuszczać do domu
Z wiadomości całkiem złych, to na lokalnej grupie trafiłam na posta o trzech porzuconych kotach po wyprowadzce właścicielki. Przyjechałam na miejsce w czasie, gdy ta "właścicielka" podjechała nakarmić koty i powiedziała, że ona je tylko dokarmia, przecież nie zabierze ich ze sobą, kotów z pola, do malutkiego mieszkanka.
Dokarmia je od 15 lat, wykastrowała, zimą wpuszczała do domu, a teraz koty mieszkają na placu budowy, bo dom jest w trakcie remontu, a cały plac w trakcie porządkowania i utwardzania gruntu :/ tyle dobrego, że "pani" dojeżdża co 2-3 dni i zostawia im dużo jedzenia, ekipa remontująca wpuszcza je też do przedsionka.
Miałam transportery i miejsce w domu na dwa koty, ktoś był chętny na trzeciego. Uznałam, że wezmę tego trzeciego, ogarnę i przekażę do nowego domu, a potem wrócę po pozostałą dwójkę.
No ale jak poszłam z tą "zaklepaną" Micią do weterynarza, to okazało się, że kotka ma robaki (wyszły tuż po odrobaczaniu), świerzba, szmery na sercu (kardiolog dopiero za tydzień, uroki Grodziska), dwa z ostatnich trzech zębów do usunięcia i do tego robi kupy poza kuwetą :/ ale przy tym to urocza i słodka kotka. Tylko, że ten "DS" się wycofał, jednak stary kot ich przerasta.
Mam coś dla niej na oku, ale najpierw chcę jeszcze tego kardiologa i badanie krwi (nerki!) tu ogarnąć, żeby potencjalny DT wiedział, na co się szykuje.
Tu jej ogłoszenie na moim FB, jakby ktoś chciał posłać dalej:
https://www.facebook.com/SzalonyKot/pos ... 9407457388I wtedy jak obiecałam zgarnę pozostałą dwójkę - około czternastoletniego Czarnego, czyli pingwina z mnóstwem siwych włosów, dość płochliwego, podobno pogryzł karmicielkę przy łapaniu na kastrację :/ i przemiłego buraska, jakieś 12-14 lat. Na nasz widok zaczął odwalać baranki i turlanie się po butach.
Wszyscy są wykastrowani, kiedyś byli też odrobaczani, ale jak pokazuje Micia - jest to do solidnej powtórki. Nigdy nie szczepieni.