Do mojej znajomej tak od 3 tygodni? przychodziła kotka na jedzenie, bo tam ma stanowiska do karmienia dla kotów.
Jako że nowy kot to znajoma myślała już o jej łapaniu do sterylizacji, ale niepokoił ją fakt, że kotka praktycznie co 2 godziny przychodziła na podwórko i chciała jeść. Dzisiaj się wyjaśniło, bo telefon do mnie...
Ania, właśnie przyprowadziła kociaka... po czym kolejne telefony, że przyszedł kolejny i kolejny, i tak w sumie ich jest 5. Mają tak około 2 miesięcy, maleństwa, brudne, głodne, ale oczka mają ładne.
I co miałam zrobić pomimo zakocenia?
Skazać je na śmierć na jezdni, skoro już zaczęły chodzić, albo na Wojtyszki?
Rozum co innego i serce co innego.....
Kazałam łapać...i już mam 4 w domu a jednego, ostatniego matka bardzo pilnuje jak i chodzi i szuka pozostałych.
Może jutro lub pojutrze się uda, to kocica też pojedzie na sterylkę.
I teraz moje prośba do Was, czy pomożecie tym dzieciaczkom?To nie jest jeden kot, potrzebna karma, żwirek, odrobaczenie, odpchlenie, szczepienia....mam nadzieję, że się nie rozchorują.
Przyszły na świat niechciane i niekochane, ale razem ich świat możemy odmienić.
Kocica na pierwszym zdjęciu, białobury, czarny i 3 białorude.