Cześć, cześć, cześć!
Jako, że sprawa jest dla mnie dość nowa - próbuje już wszystkich sposobów.
Od trzech tygodni jestem właścicielką małego rudzielca - okłamano mnie z jego wiekiem, na oko ma 9-10 tygodni; obecnie jesteśmy w trakcie leczenia świerzbu usznego.
Pierwszy tydzień był idealny - kociak przytulanka, nie odrywał się ode mnie na krok. Szybko nauczył się korzystania z kuwety, znalazł swoje miejsce, zaadoptował się z kotem rezydentem. Już pierwszego dnia zwiedzał wszystkie kąty i nie było w nim widać żadnej tęsknoty, niczego.
Obecnie jednak kończy się trzeci tydzień - i tu mamy problem. Kociak nadal jest bardzo społeczny, chętnie poznaje, bawi się, łasi. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jego ogromny zapał do gryzienia i drapania. Rąk już nie czuje, maleństwo zaczyna mnie podgryzać nawet nocą. Nie pomagają zabawki (ma drapak, piłki, wędki); potrafi biegać ze mną z zabawkami przez godzinę, a nawet zmęczony czeka na sytuacje, w której będzie mógł mnie ugryźć. Podgryza wszystko - ludzi, meble, dywany, poduszki. Mało tego, jest bardzo energiczny - non stop biega, skacze po meblach, wspina się po nogach. Ma tak naprawdę dwa tryby - albo śpi, i wtedy najlepiej gdy jesteś obok, bo uwielbia się na Ciebie ładować i zasypiać, albo gryzie. Na początku miało to znamiona jedynie zabawy, teraz - kąsa i drapie bez zastanowienia, aż do krwi.
Staram się podnosić głos, izolować, delikatnie zabierać ręce/nogi i kończyć zabawy gdy zaczyna przejawiać zachowanie agresyjne, ale żadne wyciszanie nie działa.
Czy ktoś wie czego jeszcze mogę spróbować? Jak ujarzmić tą kocią bestię? Będę wdzięczna za każdą wskazówkę.