Witam. 3 dni temu zmuszona byłam uśpić mojego kotka, który był ze mną i z moją rodziną przez 8 lat. Przyszedł na świat, gdy kończyłam 18 lat. Chorował na niewydolność nerek. Nie mogę poradzić sobie z bólem po jego odejściu. Nieustannie towarzyszą mi obrazy w mojej głowie z ostatnich godzin jego życia ( ogromne wyrzuty sumienia- co mogłam jeszcze zrobić, jak się z nim pożegnać). Mam do siebie żal także o to, ze nie poprosiłam Panią weterynarz, żeby zostawiła mnie samą na chwile z moim kotkiem, abym mogła się z nim pożegnać. Cały "zabieg" odbył się bardzo szybko. Byłam w szoku. Nie wiedziałam do końca jak się zachować. Byłam także skrępowana obecnością weterynarza. Żałuje bardzo, że nie miałam tej ostatniej chwili z moim kotkiem na osobności.
Pisze dlatego, aby zapytać się was, drodzy, jak poradzić sobie z tym ogromnym bólem. Nie potrafię skupić się na pracy. Ciągle płacze. Mój kotek towarzyszył mi na każdym kroku. Bardzo mi go brakuje. Nasz dom wydaje się być taki pusty i smutny.