Moja koteczka, lat 9, jest od dłuższego czasu leczona z paskudnego ropnia u nasady ogona zaraz przy odbycie. Chyba już wychodzimy na prostą, ale dziś rano zauważyłam w kupce krew. Od kilku dni ma lekkie rozwolnienie, prawdopodobnie spowodowane jednym z leków. Chcę zasięgnąć porady, czy jest to objaw kwalifikujący się do natychmiastowej interwencji, czy może poczekać do wtorku (wtedy mamy kolejną wizytę u weta). Opiszę sprawę od początku, bo nie chcę pominąć z niewiedzy czegoś istotnego.
30 marca kotka została ugryziona przez innego kota w okolicach nasady ogona.
Od 31 marca - 9 kwietnia na antybiotyku Antirobe (jesteśmy we Francji, więc leki trochę inne - substancja czynna to klindamycyna, więc wychodzi, że podobne do Zodonu, który zdarzało mi się stosować w PL). Jeden ząb zostawił ranę otwartą, drugi ropień otworzył się dopiero po 7 dniach (6 kwietnia)... 7 kwietnia podczas kolejnej wizyty u wetki, ta stwierdziła, że operacja może być konieczna, skoro miejsce wokół ropnia wciąż jest spuchnięte mimo otwarcia. Jako że sama udawała się na urlop od dnia następnego, zaleciła nam wizytę u innego lekarza (ponoć weci niechętnie przejmują operowanych w innych miejscach pacjentów).
9 kwietnia operacja u innego weta, diagnoza - wdała się martwica. Okazało się również, czego nie byliśmy świadomi, że po drugiej stronie ogona, na wierzchu też jest rana w kształcie litery "U", jakby ząb przeszedł na wylot przez skórę. Górna rana zszyta, spodnia (ropień) - wyczyszczona, ale nie zaszyta, bo ryzyko martwicy/zakażenia. Tutaj wszedł Zodon (1/2 tabletki 88mg / dzień), Meloxym (0,4ml / dzień) (substancja czynna meloxicam, a więc odpowiednik stosowanego u nas metacamu czy loxicomu, w skutkach ubocznych m. in.
biegunka, krew utajona w kale, Bupaq (0,15ml 2x dziennie). Rana mocno się paskudziła, wciąż coś kapało (niby nie ropa, bo inny odór), może osocze, nie wiem... Jako że Złośnica jest kotem bardzo nieobsługowym, który robi największe afery nawet gdy wet chce ją tylko osłuchać, wszystkie zmiany bandaży muszą odbywać się pod narkozą wziewną...
12 kwietnia zmiana opatrunków i... podejrzewam, że sknocili bandażowanie, robiąc "majteczki", na które kotka nastąpiła swoimi krótkimi łapkami - bandaż się zsunął i prawdopodobnie jeszcze ranę otworzył. Jakiś taki gumowaty opatrunek, który miał pomóc w gojeniu, pokrył się krwią i kto wie jakimi wydzielinami, to wszystko zaschło, utwardziło się, zrolowało i najpewniej drażniło ranę... Jestem okropnie zła, bo mimo wielokrotnych telefonów, maili, wysyłania zdjęć, próby umówienia wizyty, zignorowali sytuację i dostaliśmy się do nich dopiero 15 kwietnia. W górnej ranie również wdała się martwica i generalnie wyglądało to znacznie gorzej niż oryginalna (niestety nie mam fotki) rana. Zdjęcie z tego czasu:
15 kwietnia - na szczęście(?) wetka poszła na macierzyński i chyba w końcu dostaliśmy kogoś kompetentnego (oby), a przynajmniej słuchającego opiekuna. Opatrunek został do ogona przyszyty i mimo że wciąż podciekał, to trzymał się na miejscu i chronił, co miał chronić. Tutaj wszedł Neurontin 100mg (1/2 kapsułki 2x dziennie) -
jednym ze skutków ubocznych może być biegunka.
20 kwietnia. Zmiana opatrunku, zastopowanie Zodonu i Meloxymu.
23 kwietnia - kolejna zmiana opatrunku. Kota rano robi kupala z domieszką krwi. Po powrocie, ok. 19.00 również mały kupal z domieszką krwi na końcu. Z tego co czytam na forum, mogło to być zwykłe podrażnienie jelit - raczej jasna krew na końcu kupala jako dekoracja -
zdjęcie. Rany obecnie wyglądają tak:
Góra:
Dół:
Więc jeszcze raz pytanie -
czy krew w kale po takich przejściach to jest coś niecierpiącego zwłoki, powinnam pędzić jak najszybciej na pogotowie, czy raczej może to poczekać do wtorku? (Obecnej wetki klinika nie poinformowała o krwi, mimo wysłanego maila i jeszcze przypomnieniu przy zdawaniu koty na rejestracji; w rozmowie telefonicznej po fakcie stwierdziła, żeby monitorować sytuację i gdyby się pogorszyło, gnać na pogotowie).
Jeszcze warto wspomnieć - do tej pory za każdym razem kota rzucała się dosłownie na jedzenie po przybyciu do domu, ostatnio latała jak oparzona po całym domu, a tym razem tylko śpi i jedzeniem niezainteresowana. Minęły dopiero 2-3 godziny od pełnego wybudzenia z narkozy, ale zdecydowanie przebiega to inaczej niż zwykle.