» Pon maja 03, 2021 7:37
Re: Pomocy
Miała robioną biochemię krwi, morfologię, badanie moczu, test na Fiv/FelV, badanie na posiew bakterii w moczu, USG i RTG, do tego badanie na hormony. Wykonano również badanie jamy ustnej, uszu, osłuchanie jamy brzusznej, czyszczenie zatok okołoodbytowych. Jedyne co miała podwyższone nieznacznie to Limfocyty i Monocyty ale weterynarz stwierdziła, że to może być wygaszający się stan zapalny. Wykonano również badanie skóry pod mikroskopem wyszło, że są odchody pcheł mimo, że tydzień wcześniej dostała broadline, więc została odpchlona i odrobaczona raz jeszcze. Wysmarowano jej te tylnie łapy maścią i dostała coś na odepchelne zapalenie skóry. Dostała lek uspokajający Afobam 3 x dziennie, na początku dawka 0,5 a później 1mg. Weterynarz powiedziała żeby do końca remontu była na 1mg a później można spróbować zmniejszyć do 0,5. Kot też był sfrustrowany tymi wizytami u vetów dlatego ta dawka 1.
Syndrom falującej skóry zauważyłam u niej pół roku temu i nie widziałam żeby to się jakoś intensyfikowało. Zmartwiło mnie wylizywanie tylnich łap w marcu więc zabrałam ją do veta, który stwierdził, że kot ma nadwagę i ścierają mu się nogi od parapetu. Dostała wtedy zastrzyk przeciwzapalny i przeciwbólowy, który działa 10 dni. A w karcie vet wpisał, że to zapalenie stawów skokowych, mimo, że kot nie kulał, nie włóczył nogami, chodził normalnie, skakał po meblach. Faluje jej tylko grzbiet, nie ma obsesji na punkcie ogona.
Konsultowałam się z dwiema behawiorystkami. Pierwsza powiedziała, że kot musi dostać silne psychotropy aby się wyciszyć. Poleciła mi kupić metalową klatkę i zabrać kota z pierwszej lecznicy. Gdzie siedział zamknięty wśród psów i dostawał zylkene raz dziennie. Zaleciła rezygnację z suchej karmy, która intensyfikuje syndrom falującej skóry. Uprzedziła mnie, że leczenie psychotropami to minimum pół roku. Powiedziała żeby rodzina się nie kontaktowała z kotem, bo wyczuje on napięcie i żeby go nie wypuszczać poza pokój. Doradziła mi veterynarza, który się specjalizuje w takich szałowych przypadkach. Tam też pojechałam. Z paniami rozmawiałam tylko telefonicznie bo jedna zawiesiła wizyty przez pandemię a druga czeka na szczepionkę i ogranicza wizyty. Uznaliśmy, że kot też musi się przesycić lekami, żebyśmy widziały czy są dobrze dobrane. Póki co dostałam dobre rady i zalecenia ale i tak jestem mega wdzięczna bo obie zrobiły to za darmo. Tak naprawdę rozmowa z nimi odwiodła mnie o decyzji żeby kota uśpić. Działać będziemy dalej po miesiącu stosowania leków, napewno bym chciała taka wizytę w domu.
Druga natomiast nie jest zwolenniczką psychotropów ale jakby uszanowała, że są one stosowane. Zaleciła na syndrom falującej skóry olejek CBD oraz wtyczkę z feromonami F3. Uważa, że szansę na to, że kot odnajdzie się w domu są minimalne bo dzieci w niej powodują poczucie zagrożenia, do tego remont, który przestraszył kotkę. Stwierdziła, że te emocje się kumulowały w kocie od dawna a remont uruchomił zapalnik. Według niej przez syndrom falującej skóry stres boli kota fizycznie. Zaleciła wyprowadzkę, aby odciąć czynniki stresu.
Wszystko się tak jakby w moim odczuciu skumulowało. Remont, zdalne nauczanie dzieci co się wiąże z tym, że młodszy syn siostry jest u nas na dole od 7 do 13. Ja sama byłam bardzo długo na postojowym bo pracuje w instytucji kultury, więc może też to dla kota była taka nowość, że raz długo jestem a nagle mnie nie ma.
Kotka jest wykastrowana. Korzysta z kuwety normalnie, zawsze pod tym względem była bardzo czysta. Przed atakiem miała właśnie taki problem, że ciągle się myła. Myślałam, że przez ten remont bo się pyliło. Teraz jakby jej to ustało. Wiem, że jej zafundowałam skazę na psychice tą pierwszą lecznicą. Ten weterynarz był starej daty i żeby zrobić jej zastrzyki to dosłownie docisnął ją do stołu a jak wyciągał z transportera to tak jakby miał jej kark skręcić. Wtedy co uznał że kot (5kg) jest za gruby to zalecił mi dla niej dietę łyżka mięsa na cały dzień. Oczywiście nie zastosowałam się bo wydaje mi się, że to za mało. Dawałam jej mniej ale czesciej. Kot miał zabawki rozniesione po całym domu, lubiła się bawić myszkami zwłaszcza. Wędkami, piłeczkami i karuzelą z piłeczką mniej. Drapaki miała dwa jeden w taki dwupoziomowy, pod oknem tak żeby mogła wchodzić na parapet i drugi taki mniejszy kartonowy. Bardzo lubiła spać nad szafami. Łap już nie wylizuje bo widzę, że futerko odrasta. Nadmierne mycie też się skończyło. Na początku przez kilka dni była na mniejszej dawce leków uspokajacych i wydaje mi się, że postępy były większe. Nawet miałyśmy taką noc gdzie razem spała ze mną w łóżku. Uprzedziła mnie behawiorystka i veterynarz, że przy psychotropach po pewnym czasie przychodzi pogorszenie żeby mogło przyjść polepszenie.