Też uważam że DMSO nic nie pomoże w tym przypadku - choć doceniam jego działanie (u ludzi). Potrafi bardzo pomóc - ale na pewno nie zniesie bólu nowotworowego, szczególnie miejscowo podawany.
U Twojego kota może co najwyżej spowodować dodatkowe cierpienie - jeśli kot zareaguje na nie mocno lub dasz za duże stężenie to spowodujesz silne podrażnienie skóry przebiegające z koszmarnym pieczeniem (nawet właściwa dawka piecze tyle że krótko) - co u kota z dusznością może skończyć się tragicznie, bieganie i tarcie uszy może go zdekompensować zupełnie. A DMSO podane miejscowo nie działa ogólnie więc nijak nie ma szansy pomóc.
Masz opiat od miesiąca (on w ciągu miesiąca powinien teoretycznie być zużyty od momentu pierwszego użycia - pytanie czy ten Twój się jeszcze nadaje), widzisz że kot cierpi i dlaczego go nie podałeś? Jest stosunkowo bezpieczny dla nerek. Wet wie że kot go nie dostał?
U Twojego kota "sięganiem po wszystko" powinno być intensywne leczenie przeciwbólowe, możliwe że także sterydoterapia oraz ocena na bieżąco czy on cieszy się jeszcze życiem (nie chwilami) czy po prostu trwa w cierpieniu, obolały, z dusznością powodującą zalew organizmu kortyzolem.
Tak troszkę mocno piszę - ale Twój ostatni wpis stawia mi przed oczami mocno cierpiącego kota
Karmiony, leczony objawowo - może jeszcze trochę pożyć, koty są twarde. Maskują cierpienie bo to warunek przeżycia małego drapieżnika na wolności.
Może nie jest tak źle jak mi się wydaje - ale obawiam się że jednak tak, tym bardziej że nie jestem pewna czy potrafisz odpowiednio zinterpretować kocie zachowania spowodowane cierpieniem i na nie zareagować
Nie piszę tego w formie zarzutu. Ludzie często tak mają, z niewiedzy po prostu
Czasem to jak kot cierpiał z powodu bólu widać dopiero gdy poda się silny lek.
Ze zniesieniem cierpienia spowodowanego dusznością jest dużo trudniej