Marzenia11 pisze:Otóż od piątku, gdy było tyle nerwów i zamieszania z Milenką Notka miała (bo do wczoraj) strasznie przechyloną główkę i jak chciała do mnie podejsć to zarzucało jej tył na boki, w prawo, w lewo. Tak działa stres. Co moze się dziać? Teraz faktycznie zrobiony rezonans dał mi spokój, ze nic sie nie dzieje, ale gdyby ktoś na nią spojrzał to wyglądała jak paralityk.
Czy stres zwęża jakieś naczynia? Albo powoduje odpływ krwi z mózgu? Dr też się nad tym zastanowiła, bo jej powiedziałam.
To już jest z mojej działki więc mogę Ci od razu napisać. W bardzo wielu chorobach neurologicznych i deficytach pobudzenie emocjonalne każdego rodzaju (i strach i niepokój i oczekiwanie niecierpliwe i ekscytacja) często powodują zaostrzenie objawów lub ich ujawnienie (kot może być bezobjawowy w międzyczasie). Silny stres związany z lękiem wiedzie tu prym u kotów.
A już szczególnie jest to widoczne we wszystkich deficytach pochodzenia móżdżkowego bo tu dochodzi także niezborność ruchowa, zaburzenia równowagi, czasem problemy z napięciem mięśniowym co jest nie do przeoczenia szczególnie gdy kot jest jednocześnie latający, pobudzony czy niespokojny.
Taka reakcja mózgu, nasilana tym że wiele zakłóceń w swojej pracy on kompensuje a w sytuacji stresu, ekscytacji to "puszcza", a im bardziej chce się nad tym zapanować tym gorzej. Dochodzi jeszcze wpływ adrenaliny w sytuacji silnego stresu - może spowodować u każdego jeśli nie "spali" jej w walce lub ucieczce uginanie się nóg i drżenie rąk, ujawnianie się silnych tików a co dopiero u kota z nieprawidłowo pracującym móżdżkiem.
Miałam kiedyś kota, naszego ukochanego Małego, nieodżałowanego
U niego nie o mózg chodziło a o rdzeń. Jako maleńki kociak doznał bardzo poważnego urazu kręgosłupa z silnym przemieszczeniem kręgów (było to widoczne wyraźnie przez skórę), tuż za łopatkami, był sparaliżowany, adoptowaliśmy takiego suwaczka, który już nieco poruszał łapkami, więc początkowo wyglądało to na słabszy uraz.
Dzięki rehabilitacji, własnemu uporowi, cudowi (według neurologów - bo miał być sparaliżowany bez szans na używanie tylnych łapek, nie miał prawie czucia od łopatek w tył za to sporo nieprawidłowych odruchów, tak naprawdę ten uraz powinien był go zabić )- nauczył się chodzić. Mały chodził gdy o tym pamiętał i był w pełni skupiony. Jakikolwiek większy stres i ekscytacja powodowały że tracił władzę w zadku. Co mu jakoś szczególnie nie przeszkadzało w pomykaniu
Ale w chwilach spokoju jego mózg był w stanie zapanować nad takim potężnym deficytem i kot nie dosyć że biegał to jeszcze wspinał się na drzewko pod sufit
używając wszystkich łap, tyle że gdy się za bardzo nakręcił zabawą to schodził już z bezwładnym zadkiem.
Najważniejsze jest to czy gdy kot się już uspokoi - czy jego stan wraca do normy.
Choroba Notki na tą chwilę ma niewiadome tak naprawdę tło i stan.
Dlatego wymaga pilnej obserwacji.
W sumie dobrze by było gdybyś nagrywała takie stany pogorszenia i stany między nimi, razem z datami.
Byłaby to cenna informacja dla neurologa i dla Ciebie oraz weta prowadzącego - czy coś się zmienia czy nie, bo widząc kota codziennie można pewnych rzeczy nie zauważać.