Drogi Forumie,
Tak się złożyło, że przypadkiem rozkręciłam akcję sterylizacji dochodzących bezdomniaków. A może i domniaków, o których nikt zbytnio nie dba.
Okolica pod lasem, oprócz modernych osiedleńców sporo starszych gospodarzy, co to kot owszem w obejściu mieszka ale żadne świadczenia mu nie przysługują. No, może oprócz schronienia się w szopie/drewutni jak mróz czy deszcz.
Co przychodziło na michę na posesję i wlazło do klatki zostało wykastrowane.
Jedna kotka jeszcze została ale ona pojawia się bardzo rzadko i nie wiem z którego kierunku.
Został ostatni kocur. Żorż Obszczywacz. Bardzo płochliwy, bardzo ostrożny.
Do klatki wchodzi, ścieżkę zjada i z gracją ruskiej baletnicy się wycofuje.
Próbowałam na klatkę 80cm i 100 cm (ta ostatnia to wielkość na bobra). Nic.
Do klatki opadającej nie mam dostępu.
Zaczęłam kombinować inaczej.
Żorż włazi klapką do kanciapy kota sąsiadów.
Tak, tam też obszczywa więc państwo bardzo się cieszą, że chcemy go wykastrować i chętnie pomogą.
Przyzwyczaił się na tyle, że pomieszczenie opuszcza jak ktoś wejdzie do środka drzwiami i zmierza w jego kierunku.
Pomysł mam taki, aby złapać go do siatki jak będzie opuszczał kanciapę przez klapkę. Państwo go wypłoszą.
Siatkę mam. Zrobioną na wymiar, specjalnie w tym celu z siatki wędkarskiej i wzmocnionej siatki do zabezpieczania balkonów.
Nie da się go złapać w środku w podbierak, bo to nie jest puste pomieszczenie.
Mam potwornie straszny dylemat, że on po powrocie z kastracji więcej do tej kanciapy nie wlezie i gdzieś zamarznie
Ma ktoś doświadczenie z takimi przypadkami???
Helpunku.